piątek, 28 marca 2014

Living with Michael Jackson XXII

Hej, znowu mnie wzięło i napisałam notkę piątkowej nocy (21 marca XDDD ), ale żeby was nie rozpieszczać wrzucam ją dopiero dzisiaj. Nie wiem czy płakałyście na poprzedniej notce, bo może zabrzmi to głupio, ale ja tak. Zastanawiam się też nad pewnym konkursem, otóż miałabym napisać powieść młodzieżowo-obyczajową, na sześć rozdziałów po trzy strony A4 każdy. Myślicie że dałabym radę i nawet miałabym szanse to wygrać ? Piszcie w komentarzach, a tym czasem miłego czytania.


Od śmierci Briana minęło raptem kilka dni, może dwa, może trzy, przestałam liczyć czas. Dla mnie czas już się skończył, straciłam męża, pal sześć że zostaliśmy małżeństwem na kilka godzin przed jego śmiercią, liczy się, że przyrzekliśmy sobie bycie ze sobą do końca naszych dni. Obwiniałam się o to, że umarł przeze mnie, bo wtedy pojechałam odwieźć Keitha do domu. Może gdybym wtedy przy nim była to nic by się nie stało, może nawet dalej by żył, a właśnie teraz zapewne tuliłby mnie. Siedziałam całymi dniami w pokoju, znowu nic nie jadłam, mało tego, znowu wpakowałam się w ćpanie. Od dwóch dni chodziłam cały czas czymś naćpana, kokaina, metaamfetamina, nie ważne co, ważne że coś było. Dzieckiem zajmowała się moja mama, ja nie byłam w stanie tego robić. Roger wszedł do mojego pokoju, akurat miałam wciągać kreskę.
- NINA CZY CIEBIE JUŻ NAPRAWDĘ POPIEPRZYŁO ?! - zapytał wściekły. 
- Daj...mi...spokój... - nie wiedziałam co się dzieje. 
- Nie będziesz mi się pakowała w ćpanie jasne ? - odepchnął mnie od stołu. Zebrał proszek na rękę i wysypał go przez okno. 
- CO TY ROBISZ ? - chciałam wyskoczyć przez okno.
- STÓJ - złapała mnie za ramię i z całej siły pchnął na ścianę - NINO DIANE MAY CZY TY CHCESZ SIĘ WPIEPRZYĆ W TO CO WSZYSCY ROCKMANI?!
- Chce umrzeć rozumiesz?! Chce być tylko z nim - padłam na kolana płacząc.
- Nina... - przyklęknął przy mnie i objął mnie - Wiem, że tęsknisz za nim, ale musisz wziąć się w garść. Masz cudownego synka, masz mnie i mamę, znajdziesz sobie jakiegoś męża.
- Tato, kiedy ja go kocham. To moja wina... - łkałam w ramię mojego ojca.
- Nie, nie twoja. Tak najwidoczniej miało być. On zawsze przy tobie będzie, zawsze będzie cię kochał, duchowo jest teraz obok ciebie i jest załamany tym co robisz. Nie ćpaj, pomożemy ci z mamą. - otarł moją twarz z łez. 
- Ale mnie kochał ? - zapytałam po chwili.
- On cię kocha - podniósł mnie - A teraz chodź, dzisiaj jest pogrzeb. Powinnaś się pojawić jako jego żona.
- Dobrze tato - wstałam.
Roger mnie otrząsnął, mogłam skończyć tak jak wszyscy, a ja chciałam tylko zapomnieć. Miałam w końcu małe dziecko, naszego małego synka, który chociaż w połowie przypominał mi Briana. Założyłam czarną długą suknię, rozczesałam swoje blond włosy i upięłam je w koka, założyłam czarną woalkę wpiętą we włosy, którą opuściłam na twarz, wszystko zwieńczyłam czarnymi szpilkami i makijażem, który mia ukryć to jak teraz wyglądałam. Nie brałam ze sobą Keitha, on i tak niczego by nie zrozumiał, nawet nie będzie tego pamiętał, więc zostawiłam go z Rory. Pojechałam tam z rodzicami. Byłam jedynym członkiem aktualnej rodziny Briana więc siedziałam przy trumnie, otwartej trumnie... Patrzyłam na jego twarz, była bardzo spokojna, na palcu miał obrączkę, którą niedawno mu założyłam. Płakałam cały czas, fotografowie, którzy dowiedzieli się że Brian nie żyje i że przed śmiercią ożenił się ze mną próbowali za wszelką cenę zrobić wszystko żeby zrobić mi zdjęcie. Po ceremonii siedziałam pochylona nad grobem Briana, poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. 
- Heeej, bardzo mi przykro - usłyszałam głęboki, męski głos.
- Wiesz, już mi trochę lepiej... - odwróciłam się - Michael ?
- Michael. - usiadł obok mnie. - Co się stało?
- Serce mu nie wytrzymało... - westchnęłam. 
- Bardzo mi przykro Nina... - powiedział głaszcząc mnie po plecach. 
- Nawet się nim nie nacieszyłam, dwie godziny przed śmiercią wzięliśmy ślub. - rozkleiłam się.
- Byliście małżeństwem ? - zdziwił się.
- Dwie i pół godziny - płakałam.
- Ciiiii - objął mnie - Nie płacz, ciiii
- Mike, nie umiem. - wtulałam się w jego ramie. 
- Umiesz, dasz sobie radę. - wziął mnie na ręce. - Chodź, odwiozę cię do domu.
Nie zaprotestowałam, odwiózł mnie do domu, nawet zaprosiłam go na kawę. Pobawił się chwilę z Keithem i pomógł mi go ułożyć do snu. Mieszkałam u Briana, więc obejrzał oryginalną Red Special i nawet próbował zagrać kilka akordów. Kiedy wyszedł, wpadło paru moich znajomych, również z kondolencjami, a między innymi Axl, Slash, Steven Tyler, Joe Perry, Eddie Van Halen i Elton John. Porozmawiałam z nimi chwilę, a Axl nawet próbował mnie poderwać, ale jednak nie dałam się, nie tak szybko. Ciekawe tylko, jak długo będę sama...





2 komentarze:

  1. Cieszę się że pojawił się Mike i że nie naciskał, to na pewno nie przyniosłoby dobrego efektu. Mam nadzieję że się nie będzie poddawał i "wywalczy" Ninę.
    Czekam na nn
    Jacksonka
    Ps. A czemu by nas nie rozpieszczać? :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszesz niesamowicie! Te emocje i wszystko... Płaczę jak głupia...

    OdpowiedzUsuń