wtorek, 30 kwietnia 2013

Never Let Me Go V

Strasznie was przepraszam że dopiero teraz, ale mam szlabanik za oceny. No niestety jedynek się troszkę nałapało. Chociaż tyle wynegocjowałam i mogę dzisiaj dodać kolejny post. Miłego czytania. 


Były walentynki. Szczególnym uwielbieniem darzyłam to święto bo zawsze dostawałam kupę prezentów, walentynki, urodziny i do niedawna rocznica ślubu. Właśnie, do nie dawna. W końcu po pół rocznej walce udało mi się zakończyć małżeństwo z Rogerem i byłam już rozwódką. Trzydziestoletnia rozwódka. Dziwnie to brzmi nie ? Na szczęście nie dla mnie, bo ja i Michael coraz częściej planowaliśmy wspólne życie. Aktualnie ja i Mike byliśmy w Anglii, i czekaliśmy na przybycie maleństwa. A w Anglii, dlatego że Roger uparł się że musi być przy porodzie. Właśnie tłumaczyłam Felixowi matematykę.
- Synu jak dodajesz ułamki to rozszerzasz je do wspólnego mianownika - powiedziałam pokazując mu dwa różne ułamki.
- Ale jak ? - zapytał z niezrozumieniem.
- Mnożysz mianowniki przez najmniejszą wspólną wielokrotność. W tym wypadku w mianowniku będzie dwadzieścia. - odpowiedziałam rozpisując wszystko.
- No, a co z licznikami ? - zapytał po chwili zastanowienia.
- Skoro pomnożyłeś pięć razy cztery to licznik też mnożysz przez cztery, a w drugim ułamku mnożysz licznik przez pięć - odpowiedziałam.
- Już rozumiem - powiedział zadowolony.
- Mam nadzieję - odpowiedziałam usatysfakcjonowana.
- Poradziliście sobie ? - zapytał Michael przynosząc nam sok.
- Tak, nareszcie - odpowiedziałam zadowolona.
- Mamo, przecież lubisz mi pomagać - powiedział Felix.
- Owszem synku, ale jestem w dziewiątym miesiącu ciąży. Jestem zła, gruba i zmęczona. - odpowiedziałam siadając na kanapie.
- Twój ukochany były mąż zjawi się tu za trzydzieści minut - powiedział Michael siadając obok mnie.
- Jeszcze tego tu brakowało. Nie dość że urodziny psuje mi to dziecko to jeszcze on się tu zwali - odpowiedziałam patrząc na swój brzuch.
- A wracając do tego. - powiedział podając mi pudełko - Wszystkiego najlepszego myszko - dodał całując mnie czule.
- Kupiłeś mi samochód ?! - zapytałam po otworzeniu pudełka.
- Narzekałaś na stary więc coś ci załatwiłem - odpowiedział uśmiechając się.
- Poczekaj chwilę - powiedziałam wstając. Poszłam do sypialni po prezent dla Michaela. Była to czerwona koszula.
- Wszystkiego najlepszego z okazji walentynek - powiedziałam podając mu torbę.
- Jest śliczna. Skąd wiedziałaś że ją chce ? - zapytał przymierzając prezent.
- Powiedzmy że to moja kobieca intuicja - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Ile cię kosztowała ? - zapytał po chwili.
- Napewno mniej niż samochód - odpowiedziałam złośliwie.
- No, ale po co się denerwujesz kruszynko ? - zapytał głaskając mnie po ramieniu.
- Czy kruszynka miała mi ubliżyć ? - odpowiedziałam zła.
- Oczywiście że nie - powiedział od razu.
- No ja myślę. Nie moja wina że aktualnie ważę kilkanaście kilogramów więcej. - odpowiedziałam smutna.
- Już nie długo - powiedział cmokając mnie.
- Mam nadzieję że na dniach - odpowiedziałam śmiejąc się. Do salonu wszedł Roger z Rory na rękach.
- Jak ty tu wszedłeś ? - zapytałam zdziwiona.
- Miałem klucze - odpowiedział stawiając dziecko na podłodze.
- Od kogo ? - zapytał podejrzliwie.
- Nie ważne, miałem i już - odpowiedział całując mnie w dłoń na przywitanie.
- Niech ci będzie - powiedziałam zła.
- Jak się czujesz ? - zapytał dotykając mojego brzuszka.
- Zajebiście. Jestem gruba, zmęczona i opuchnięta. Zastanawiam się nad zastrzykiem - odpowiedziałam uśmiechając się.
- To na kiedy ty masz termin ? - zapytał zdziwiony.
- Miałam na 12 lutego - odpowiedziałam zła.
- To co ty tu robisz? Powinnaś być w szpitalu - powiedział podenerwowany.
- Nie ekscytuj się. Czuje się świetnie - odpowiedziałam uśmiechając się. Poczułam silny skurcz - Albo już nie.
- Patrz tylko przyjechał i już rodzisz - powiedział Michael.
- Gdybym wiedziała że tak będzie to zadzwoniłabym po niego wczoraj - odpowiedziałam krzywiąc się z bólu.
- Bierz torbę i idziemy - powiedział wstając.
- Michael, wiem że bardzo chciałbyś tam być i jeżeli nie będziesz się brzydził widoku krwi to możesz iść - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Idź już. Zobaczymy się wieczorem - powiedział podając mi torbę.
Jeszcze wtedy nie wiedziałam dlaczego nie chciał tam pójść ze mną, ale potem to przyswoiłam. Był po prostu zazdrosny. Zresztą się nie dziwie. No, ale do rzeczy. Ponieważ na moje szczęście jestem inteligentna i sala porodowa na mnie czekała nie trwało to dłużej niż 20 minut. Nie oszukujmy się, 20 minut w takim bólu to mordęga. Kiedy Michael wszedł, ja leżałam z dzieckiem na łóżku, a Roger siedział obok mnie.
- Podobny do ciebie - powiedziałam zwracając się do Rogera.
- No w końcu. Dwójka jest podobna do ciebie. Mi też się coś od życia należy - odpowiedział śmiejąc się.
- Jejku jaki on jest śliczny - powiedział zachwycony Michael.
- Ma się te geny - powiedziałam śmiejąc się.
- Poczucie humoru wraca. Czyli jesteśmy normalni - stwierdził Mike
- Nareszcie tak. Teraz będziemy już tylko ty, ja, dzieciaki i Neverland - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Przeprowadzasz się ? - zapytał Roggie.
- Tak. Michael nagrywa płytę, a ja zamierzam poświęcić się Rufusowi i pisaniu kolejnych piosenek - odpowiedziałam podając mu dziecko.
- Wybrałaś mu imię beze mnie ?! - zapytał zaskoczony.
- Rufus Tiger Taylor. Takie w twoim stylu - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Dziesięć lat małżeństwa robi swoje - powiedział oddając mi dziecko.
- No, a nie dziewięć ? - zapytał Mike.
- Mikey, teoretycznie dziesięć. W praktyce dziewięć - odpowiedziałam uśmiechając się.
W sumie to tak przegadaliśmy resztę po południa we trójkę, a potem wpadł jeszcze Brian. No, a co z rodzicami chrzestnymi? Otóż nasz syn za ojca chrzestnego miał mieć Michaela, a jego matką miała być Clare, siostra Rogera. Cieszyłam się że w końcu wrócę do domu Michaela. Mieszkanie dwóch ulic dalej od byłego męża to żadna przyjemność, a wręcz przeciwnie.

piątek, 12 kwietnia 2013

Never Let Me Go IV

Był, piękny, słoneczny dzień. Jak na listopad było bardzo ciepło. Ja i Michael od dwóch miesięcy mieszkaliśmy razem w Neverland. Byłam taka szczęśliwa. Ostatnio tak bardzo byłam zadowolona kiedy jeszcze byłam z Rogerem. Muszę powiedzieć że nie żałuję tych wspólnych lat, ale to co dobre kiedyś musi się skończyć. Niestety. Nasza dwójka wspólnie z moimi dziećmi wyczekiwała przyjazdu Rogera. Na szczęście bez Debbie bo jej wielkie, nadęte ego mogłoby się tutaj nie zmieścić. Punktualnie o 14 zadzwonił dzwonek do drzwi. Siedziałam akurat na górze więc to Mike je otworzył.
- Sasha, do ciebie - powiedział Michael pojawiając się w drzwiach.
- Idę - odpowiedziałam zniechęcona.
Poprawiłam swoje ubrania i włosy, i zeszłam na dół. Muszę powiedzieć że jakoś specjalnie się nie denerwowałam tym spotkaniem, ale zawsze odrobinę tak.
- Cześć - powiedziałam uśmiechając się.
- Hej, widzę że dobrze się czujesz - odpowiedział podając mi kwiaty.
- Jak widać tak - powiedziałam wkładając je do wazonu.
- To może ja was zostawię samych - zaproponował Mike.
- Nie kochanie, chcę żebyś jednak został - powiedziałam siadając na kanapie.
Reszta uczyniła to samo, a dzieciaki poszły bawić się na górę. Trwała walka na spojrzenia.
- A więc kiedy wracasz do domu ? - zapytał Roger.
- Mam nadzieję że w ogóle - odpowiedziałam poważnie.
- Dlaczego ? - zapytał zaskoczony.
- Po pierwsze, sama sobie w szóstym miesiącu ciąży z dwójką dzieci już teraz nie poradzę. Po drugie, tak naprawdę to nie czuję jakiejś specjalnej chęci mieszkania dwóch ulic dalej od ciebie. A po trzecie jest mi tutaj świetnie - odpowiedziałam wyliczając.
- Wolałbym żebyś była tam - powiedział Roger.
- A to niby czemu ? - zapytał Michael udając zaciekawionego.
- Wiesz miałbym bliżej po to żeby odebrać dzieci i je oddać. Mógłbym się z tobą codziennie widywać i chodzić do lekarzy - odpowiedział uśmiechając się.
- Nie rozśmieszaj mnie. - powiedziałam złośliwie.
- O co ci chodzi ? - zapytał jeszcze spokojnie Roger.
- Nie pamiętasz już jak byłam w ciąży z Rory ? Trasa koncertowa była dla ciebie ważniejsza niż przyjechanie do swojego dziecka - odpowiedziałam poważnie.
- Sasha, przecież mogłaś jechać ze mną. - powiedział uspokajając mnie.
- Naprawdę myślałeś że zabiorę 6 letniego syna i miesięczną córkę na trasę po Europie ? - zapytałam zła.
- Przecież bylibyśmy we dwójkę - odpowiedział oczywiście.
- Nie ważne, to było 4 lata temu - powiedział Michael.
- Masz rację, nie warto się o to sprzeczać - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Sasha, wolałbym żebyś była przy mnie - powiedział Roger.
- Roger, jesteśmy w trakcie sprawy rozwodowej, mamy innych partnerów a ty mi z taką aluzją wyjeżdżasz - odpowiedziałam zdezorientowana.
- Bądź co bądź to będzie mój syn - powiedział poważnie.
- Niestety - odpowiedziałam złośliwie.
- Skoro, tak uważasz to dlaczego zachodziłaś w tę ciąże ?! - zapytał zły.
- Bo myślałam, że jeszcze do siebie wrócimy, ale zapomniałam że ludzie tacy jak ty już się nie zmieniają - odpowiedziałam podniesionym tonem.
- A teraz spójrz na siebie. To wszystko przez ciebie. Gdybyś nie to że stała się taką diwą do niczego by nie doszło - powiedział z wyrzutem.
- To wy mnie do tego namówiliście. Wiedziałam że przez to będą same problemy - odpowiedziałam.
- Roger każdy wie jak było. Nie ważne, że oboje jesteście sławni. Jakbyś się postarał to dalej bylibyście małżeństwem. - powiedział Michael patrząc na niego.
- Ty się nie wtrącaj - ostrzegł go Roggie.
- A dlaczego ma tego nie robić ? Powiedział jak było naprawdę - powiedziałam.
- Słuchaj skończmy tą debilną rozmowę, bo nie ma sensu jej ciągnąć. Przyjadę jutro po dzieci i wrócę do domu - odpowiedział wstając.
- Masz trzy tygodnie. - powiedziałam odprowadzając go do wyjścia.
Zamknęłam drzwi i poszłam na górę. Usiadłam w pokoju i zrobiło mi się przykro. Tak wiem, rozwód to była głównie moja wina, ale jego też. Wzięłam do ręki notes i długopis i zaczęłam pisać. Michael przytulił mnie i usiadł obok mnie.
- Co robisz ? - zapytał zaciekawiony.
- Piszę piosenkę - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Często to robisz ? - zapytał.
- Hmm. Za każdym razem kiedy mam doła. Tak powstało najwięcej moich hitów. I'll stan by you, Alone Again. To mi pomaga - odpowiedziałam kładąc głowę na jego ramieniu.
- I'm in love with your body też ? - zapytał śmiejąc się.
- Nie to akurat napisałam u Briana. - odpowiedziałam odwzajemniając jego uśmiech.
- Nie przejmuj się Rogerem. Z moich tajnych źródeł wiem, że między nim a Debbie nie jest najlepiej więc nasz kochany Roggie próbuje złapać się ostatniej deski ratunku. - powiedział złośliwie.
- Niech na to nie liczy. - odpowiedziałam - Cieszę się, że mam ciebie i że wychowamy razem Rufusa - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Rufusa ? - zapytał zdziwiony.
- Tak, dobieranie imion odziedziczyłam po Rogerze. - odpowiedziałam śmiejąc się.
- To takie w jego stylu - powiedział cmokając mnie w skroń.
W sumie to tak spędziliśmy resztę dnia. Wspólnie z dziećmi. Muszę powiedzieć, że bardzo polubiły Michaela   co bardzo mnie cieszyło, ale nie chciałam żeby traktowały go jak ojca. Ich ojcem był Roger i tej wersji miały się trzymać. Mike to po prostu wujek i aktualny chłopak mamy. Jakby nie patrzeć to świetnie się razem bawili. Michael to duże dziecko, dodać do tego dwójkę małych dzieci, równa się szczęśliwa rodzina. Ale czy na długo ?

sobota, 6 kwietnia 2013

Never Let Me Go III

To był chyba najcięższy dzień  w moim życiu. Już wolałam koncertować i udzielać wywiadów. Nie wiedziałam jak poczuje się Michael kiedy mu o tym powiemy. Nie mogę powiedzieć że moja ciąża była wpadką. Bardzo chciałam mieć dziecko, ale nie z Rogerem, chociaż jakby przyjrzeć się z drugiej strony po prostu próbowałam ratować swoje małżeństwo. Debbie i Roger przyjechali do mnie po południu. Mike i ja czekaliśmy w salonie. Cały czas byłam zdenerwowana.
- Słuchajcie mamy wam coś ważnego do powiedzenia - powiedziałam stremowana.
- Ja i Sasha będziemy mieli dziecko - dokończył Roger zaciskając wargi. \
- Ty suko. Jak mogłaś ?! - zapytała wściekła Debbie.
- Nie mów tak o Sashy - powiedział Michael podchodząc do mnie.
- To moja wina Debbie. Próbowałem ratować nasze małżeństwo - odpowiedział Roger patrząc na nią.
- Co nie zmienia faktu że mnie zdradziłeś - powiedziała wściekła.
- Ale nie zrobił tego w złej wierze. Zrozum go - odpowiedziałam uspokajając go.
- Ty to się zamknij. Zobaczysz jeszcze na co mnie stać - powiedziała patrząc mi w oczy.
- Naprawdę myślisz że się ciebie boję ?! Znamy się tyle lat i doskonale wiem że nic mi nie możesz . Nie zapominaj że mam brata i jego kolegów - odpowiedziałam poważnie.
- Żebyś się nie zdziwiła - powiedziała naśladując mnie.
- Jeżeli nie chcesz dzisiaj się przywitać z moim bratem to radziłabym wyjść - powiedziałam poważnie.
- Sasha uspokój się. Nie wolno ci się denerwować w tym stanie - powiedział Roger.
- Wiecie co najlepiej będzie jak oboje stąd wyjdziecie. Jak będę czegoś od ciebie chciała to zadzwonię - odpowiedziałam pokazując im drzwi.
- W takim razie to przyjadę wieczorem i wszystko omówimy - powiedział Roger wychodząc.
- Michael tak mi głupio - powiedziałam kiedy drzwi się zamknęły.
- Dlaczego ? Próbowałaś ratować swoje małżeństwo - odpowiedział patrząc na mnie.
- Mike, ale jesteśmy parą tak ? - zapytałam ze łzami w oczach.
- Nie wiem, nie wiem co powinienem teraz zrobić - odpowiedział zdezorientowany.
- Michael, ale ja cię kocham - powiedziałam płacząc.
- Ja ciebie też kocham - odpowiedział przytulając mnie.
- Proszę cię nie zostawiaj mnie teraz. Jesteś mi bardzo potrzebny. Zrozumiałam że teraz, moje życie nie ma sensu kiedy nie ma cienie - powiedziałam wtulając się w jego ramiona.
- Sasha, a co z Rogerem ? - zapytał patrząc w moje zapłakane oczy.
- Wiesz jak jest - odpowiedziałam wzdychając.
- W końcu macie razem dziecko - powiedział.
- Michael, to ja chce tego dziecka. Podejrzewam że on nie. Chcę je wychować z tobą - odpowiedziałam.
- Jeżeli tego naprawdę chcesz to przeprowadź sie do mnie i wychowamy je razem - powiedział.
Ucieszyłam się. Chciałam żeby to było dziecko Michaela, ale cóż. Wyszło jak wyszło. Bardzo kochałam Michaela i chciałam żeby wychował je jak swoje, bo znając życie Roger by mnie olał.

wtorek, 2 kwietnia 2013

Never let me go - wstęp

A więc obiecałam że po drugim odcinku przybliżę wam sylwetki postaci i nieco fabuły.

Postacie :

Sasha Taylor - Urodziła się 14 lutego 1959 roku w Londynie. Aktorka musicalowa. Aktualnie żona Rogera Taylora. Poznali się pod koniec lat 70. i dali się ponieść miłości od pierwszego wejrzenia. Mają razem 10 letniego syna Felixa i 4 letnią córkę Rory. Aktualnie jest w związku z Michaelem Jacksonem.

Roger Taylor - Urodził się 24 lipca 1949 roku. Jego i Sashę dzieli 10 lat różnicy. Jest perkusistą grupy Queen. Twierdzi że dalej kocha Sashę, a Debbie po prostu skradła jego serce.

Debbie Mang - Aktualna dziewczyna Rogera i była przyjaciółka Sashy, która odbiła jej męża. Pałają do siebie większą nienawiścią niż zięć i teściowa (taka przenośnia ;D). Stara się odizolować dzieci i Rogera od Sashy, ale jej to nie wychodzi i miejmy nadzieję że na długo.

Michael Jackson - Zbytnio chyba przedstawiać nie muszę :P. Mike i Nina znają się od 1981 roku, gdyż po jednym z koncertów Queen Roger zapoznał ich ze sobą. Prawdziwe uczucie wybuchło wtedy kiedy Sasha rozstała się z Rogerem. Pomaga jej się pozbierać i wychować dzieciaki. Od miesiąca są szczęśliwą parą.

Fabuła : 

A więc, zaczęło się to tak. Sasha i Roger poznali się po jednym ze spektakli i wpadli sobie w oko. Zostali parą po 3 tygodniach znajomości. W pierwszą ciążę Sasha zaszła po nie całych 6 miesiącach  znajomości wywołując tym samym fale medialnych spekulacji. Pobrali się w walentynki w roku 1980. Byli szczęśliwą rodziną dopóki Sasha nie została gwiazdą. W 1981 za namową Rogera i jego kolegów z zespołu a mianowicie Briana i Freddiego została piosenkarką szybko osiągając szczyty list przebojów. Na początku Roger był przychylny wszystkim jej decyzjom ale do pewnego czasu. Mianowicie do czasu zajścia w drugą ciąże. Jego żona była tak rozchwytywana przez media i paparazzich że zwykłe wyjście na miasto kończyło się nagonką. Po urodzeniu się Rory w ich małżeństwie zaczęło się sypać. Sasha za namową Michaela pojechała z nim na trasę koncertową jago support, a Roger zajmował się swoim zespołem. KIedy wróciła właściwie już nie miała gdzie wracać, gdyż jej miejsce zajęła Debbie Mang - jej była przyjaciółka. Wyprowadziła się do swojej przyjaciółki Natalie i tam mieszkała na początku. Potem kupiła dom niedaleko domu Briana, gdyż był jej najlepszym przyjacielem i potrafił jej pomóc. Była samotna przez około 1,5 roku bo bała się że ktoś tak samo ją wyhuśta. Potem między nią a Michaelem zaczęło iskrzyć. Często odwiedzali się we własnych domach i spędzali se sobą wiele czasu. Uczucie wybuchło w sylwestra na którego udali się wspólnie do Briana i Anity. Od tamtej pory są nierozłączni. Tylko jak długo ? Jak zeraguje Michael na to że Roger i Sasha spodziewają się dziecka ? Pozwoli jej odejść czy też nie ?

Ps. Aktualnie mamy połowę roku 1990 ;)

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Never let me go II

Pisząc poprzedni odcinek trochę się wkręciłam i postanowiłam że dodam jego drugą część. Myślę że wam się spodoba. Jeśli tak to spróbuję przybliżyć wcześniejsze dzieje bohaterów.

Był słoneczny, ciepły poranek. Siedziałam w swoim domu w Anglii, z daleka od Michaela. Dzisiaj Roger miał oddać mi dzieci. Siedziałam poważnie w domu czytając książkę. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Stali w nich Roger, Felix, Rory i niestety Debbie, nowa dzieczyna Rogera.
- Punktualny jesteś - powiedziałam zła.
- Mamo kiedy pojedziemy do wujka Michaela ? - zapytała Rory.
- Myszko nie wiem. Może wujek sam przyjedzie - odpowiedziałam całując ją w czoło.
- Widzę, że już się pocieszyłaś - powiedziała Debbie.
- Ja przynajmniej nie odbiłam męża przyjaciółce - odpowiedziałam zła.
- Cicho siedź. - powiedziała.
- Szacunku trochę. Nie jesteś w swoim domu. - odpowiedziałam zła.
- Daj se siana - powiedziała.
- Mamo nie kłóć się - powiedział Felix patrząc na mnie swoimi dziecięcymi oczkami.
- Kotku ja się nie kłóce - odpowiedziałam uśmiechając się. Robiłam to naprawdę bardzo rzadko bo problemy życia codziennego mnie za bardzo przytłaczały.
- Masz 2 tygodnie - powiedział Roger.
- Tak wiem - odpowiedziałam - Możemy pogadać w cztery oczy ?
- Jasne - powiedział wchodząc do domu.
- Przepraszam za swoje zachowanie - powiedziałam żeby jakoś zacząć konwersację.
- Nie szkodzi - odpowiedział - Coś się stało ?
- W sumie to tak - odpowiedziałam stremowana.
- Sasha, bądź co bądź to jeszcze nie mamy rozwodu więc powiedz mi to jak swojemu mężowi - powiedział uspokajając mnie.
- Kiedy to ku**a nie jest takie proste - odpowiedziałam patrząc na niego.
- Sasha powiedz co jest - powiedział łapiąc mnie za ramiona.
- Roger, ty i ja będziemy mieli dziecko - odpowiedziałam prawie mdlejąc.
- Jak to możliwe ?! - zapytał z niedowierzaniem.
- Roger, pamiętasz 3 miesiące temu. Jakoś tak wyszło. Przepraszam - odpowiedziałam zawstydzona.
- Sasha. Z jednej strony jestem w niebowzięty, ale z drugiej cholernie zły. Jak poczuje się Debbie - powiedział siadając razem ze mną na kanapie.
- Nie interesuje mnie to. Wiesz że nie przeprowadzę aborcji. Jeżeli nie chcesz dziecka to wychowam je sama. No problem - odpowiedziałam poważnie.
- Sasha to jest też moje dziecko i ja też chce mieć prawo głosu - powiedział spokojnie.
- Roger, wiesz. Ja na prawdę zrobiłam to nie chcący. Nie chciałam cię udupić - odpowiedziałam wyjmując wydruk USG z torebki. Podałam mu kartkę i czekałam na jego reakcje.
- Sasha chcę, żebyśmy obejżeli je wspólnie tak jak za dawnych lat - powiedział.
Usiadłam mu na kolanach. Roger otulił mnie ramieniem i uśmiechnął się. Pokazałam mu wszystko i usiadłam na swoim miejscu.
- Tylko co ja powiem Michaelowi - powiedziałam po chwili.
- Prawdę. Najlepiej to jak powiemy Debbie i Michaelowi o tym razem - odpowiedział poważnie. W tym samym czasie zadzwonił telefon. Odebrał go Felix.
- Mamusiu, wujek Mikey dzwoni - powiedział podając mi słuchawkę.
- Tak kochanie - powiedziałam do słuchawki.
- Cześć myszko. Stęskniłem się - odpowiedział swoim ciepłym głosem.
- Michael musimy pogadać w cztery oczy - powiedziałąm poważnie.
- Coś się stało ? - zapytał zatroskany.
- Tak i chcę żebyś się o tym dowiedział na miejscu a nie przez telefon - odpowiedziałam ze łzami w oczach.
- Sasha kotku będę jutro - powiedział krótko i rozłączył się.
- Kiedy będzie ? - zapytał Roggie.
- Jutro - odpowiedziałam wycierając łzy z policzków.
- W takim razie widzimy się jutro. Do zobaczenia - powiedział wstając.
Pocałował mnie w dłoń na pożegnanie i wyszedł. Było mi tak cholernie głupio. Ja i Mike byliśmy ze sobą od miesiąca a znaliśmy się już od roku. Wycięłam mu taki głupi numer zupełnie niechcący. Myślałam że te trzy miesiące temu jednak ja i Roger dojdziemy do porozumienia i będziemy dalej razem, ale nam nie wyszło. Przez resztę dnia przygotowywałam się do tego jak o tym powiedzieć Michaelowi. Nie chciałam żeby poczuł się głupio aczkolwiek wiedziałam że już za późno. Zasnęłam po długich rozmyślaniach czekając jutrzejszego dnia.