sobota, 28 września 2013

Living with Michael Jackson III part. 1

Hej, nareszcie mogę siąść i napisać notkę nad którą myślałam od dwóch tygodni, a może nawet i więcej. Jakiś miałam zastój twórczy. Przepraszam, postaram się to Wam wynagrodzić. Za pomoc przy napisaniu tej notki dziękuję Mejszonowi, (Keep Yourself Alive) gdyż to ona pomagała mi przy pisaniu dialogu z Debbie. Miłego czytania. :)


Miałam tydzień wolnego od pracy. Wizyta Michaela w hotelu przebiegła szybko i bez komplikacji, ale była męcząca w przygotowaniu. Moje szefostwo postanowiło wysłać mnie więc na urlop. Dogadałam się z Rogerem i powiedział, że mogę do niego przylecieć na tydzień. Spakowana czekałam na samolot. Zadzwonił mój telefon. Nie zwracając uwagi na numer, odebrałam.
- Halo ? - powiedziałam po odebraniu.
- Cześć Nina, poznajesz mnie ? - zapytał znajomy męski głos. Oświeciło mnie.
- Michael... - odpowiedziałam niepewnie.
- Tak. Czułem, że zgadniesz - powiedział zapewne uśmiechając się w tej chwili.
- Jak miło że dzwonisz - wypaliłam po chwili.
- Chciałem usłyszeć twój głos. Jest piękny - odpowiedział po chwili. Zarumieniłam się.
- Nieprawda. Nie jest, nie lubię go - powiedziałam kiedy już ochłonęłam.
- Nina, on jest piękny. Równie piękny jak ty - odpowiedział słodkim głosem. Zamurowało mnie, nie mogłam złapać oddechu. Komplement, jak komplement, ale od kogo ? Od samego MICHAELA JACKSONA.
- Dz......dziękuje - powiedziałam zaskoczona.
- Przepraszam, ale muszę kończyć. Obowiązki artysty mnie wzywają. Trzymaj się Nina - powiedział po chwili smutnym głosem.
- Trzymaj się Mike - odpowiedziałam kończąc rozmowę poprzez wciśnięcie czerwonej słuchawki.
Byłam w szoku. Myślałam, że zapomniał o numerze do mnie. Minął tydzień, poznał już pewnie jakąś inną fankę dużo ładniejszą ode mnie. Jednak się myliłam. Jak bardzo musiałam go urzec, że się do mnie odezwał.
- Pasażerów odlatujących do Londyn Luton, proszę o skierowanie się na odprawę do bramki numer trzy ! - usłyszałam z głośników.
Przerwało to moje rozmyślania na temat telefonu od Michaela. Wsiadłam na pokład samolotu i już trzy godziny później siedziałam w kabriolecie mojego przyszywanego ojca, Rogera Taylora razem z moim ojcem chrzestnym Brianem Mayem. To on wyczuł, że coś jest na rzeczy.
- Nina, coś się stało ? Jesteś jakaś zamyślona - stwierdził spoglądając na mnie.
- Nie, mam taki problem z jedną osobą - powiedziałam otrząsając się z transu.
- Chcesz o tym porozmawiać ? - zapytał Roger.
- Żeby jeszcze było o czym - burknęłam odwracając się w drugą stronę.
- Jak mniemam, było tak. Umówiłaś się z jakimś przystojniaczkiem, zaprosił cię do siebie, przespałaś się z nim, a on stwierdził, że jesteś cienka i kazał ci spadać. Zgadłem ? - zapytał Roger patrząc na mnie.
- Tato - warknęłam.
- No co ? - zapytał śmiejąc się razem z Brianem.
- Nie każdy traktuje dziewczyny jak ty tato - powiedziałam odwracając się w jego stronę. Roger spojrzał na mnie zmieszany - Przepraszam. Nie powinnam tego mówić...
- Nic się nie stało kochanie. Powiedz mi co jest. - odpowiedział głaskając mnie po włosach.
- Nie, już mi przeszło jest dobrze -  powiedziałam uśmiechając się sztucznie.
- Nina, jak chcesz porozmawiać to powiedz. Postaram ci się pomóc - odpowiedział Brian bawiąc się moim blond kucykiem.
- Powiem, ale nic mi nie jest. - powiedziałam uśmiechając się do niego.
Resztę drogi do Surrey przegadaliśmy w miłej atmosferze. Nie chciałam rozmawiać z nimi na temat tego co czuję. Kiedy dojechaliśmy do domu, przywitała mnie moja kochana czwórka rodzeństwa. Mój "ukochany braciszek" Felix, jak każdy nastolatek musiał rzucić coś głupiego.
- Jak dobrze że przyjechałaś, trzeba posprzątać mi pokój - powiedział podając mi miotełkę do kurzu.
- Synu, czy ty się słyszysz ? - zapytałam śmiejąc się - To ty po mnie będziesz sprzątał.
- Przecież to ty sprzątasz w hotelu - odpowiedział patrząc na mnie.
- Nie kochanie, ja teraz jestem na usługi klientów. - powiedziałam zadowolona.
- Czyli dajesz im dupy ? - zapytał po chwili.
- Felix - warknął Roger - Nie na takie usługi.
- A dobrze płacą ? - zapytał Brian pokładając się ze śmiechu na podłodze razem z Felixem.
- Uwierz mi, że cię nie stać - odpowiedziałam zdejmując z siebie skórzaną kurtkę.
- Ale my tak jakby rodziną jesteśmy . Nie spuścisz nic z ceny ? - zapytał płacząc ze śmiechu.
- Dla ciebie co najwyżej to mogę ją podwyższyć - odpowiedziałam rzucając w niego poduszką.
- Dobra starczy tu tej rozmowy o usługach. Za godzinę obiad - powiedziała Debbie uśmiechając się do mnie.
Spojrzeliśmy na siebie. Felix wziął moją walizkę i wniósł mi ją do mojego pokoju. Rozpakowałam swoje ciuchy do szafy i zeszłam na dół. Nie było nikogo oprócz Debbie krzątającej się w kuchni i małej Tiger Lilly, która bawiła się w kojcu.
- Debbie chce pogadać... - powiedziałam wchodząc do kuchni. 
- Coś nie tak,Nina? - zapytała poważnie. 
- Cholera, chyba się zakochałam...- odpowiedziałam siadając na wysokim krześle barowym. 
- No...to problem? To normalne kochanie - powiedziała uśmiechając się.
- Nie, kiedy ten ktoś ma tysiące fanek napalonych na jego widok. - odpowiedziałam przewracając oczami. 
- Skarbie,pamiętaj,na kogo patrzysz - powiedziała z lekkim uśmiechem - No, powiedz. 

- Zakochałam się w Jacksonie .... - odpowiedziałam spoglądając na dół
- O...ee...dobra partia,skarbie. Nawet bardzo! - powiedziała zadowolona.
- Tak.... On jeszcze o tym nie wie. A poza tym, to się nie może udać - odpowiedziałam gwałtownie wstając.
- Dlaczego? Skarbie,nie ma rzeczy niemożliwych. - powiedziała patrząc na mnie.
- Spójrz na mnie! Kim jestem ?! Jakąś nędzną dziewczyną , pracującą w hotelu. Tak jestem odpowiednią partią dla króla popu. - odpowiedziałam spoglądając na swoje lustrzane odbicie.
- Nie. Kochanie. O nie. Ty masz sławnego ojca, wspaniałą matkę i masz mnie, również zwykłą dziewczynę. A jeśli Król nie chce księżniczek? Przecież znasz historię Kopciuszka. Ech... - powiedziała - Nie jesteś nikim.
- No w sumie, on zakochał się w zwykłej dziewczynie. Tylko że ona miała wróżkę chrzestną...A ja jej nie mam - odpowiedziałam po chwili zastanowienia.
- Masz mnie. - powiedziała życzliwie - Umawiałaś się z nim?
- Dzwonił do mnie rano... - odpowiedziałam zmieszana.
- I...? - dopytała ciekawska.
- Pytał co u mnie, ale musiał kończyć bo "obowiązki artysty go wzywają" - odpowiedziałam. Słowem nie wspomniałam o komplemencie jaki otrzymałam od niego. - Czekaj, właśnie dzwoni...
- Okeeej. Mam wyjsc? - zapytała.
- Kto powiedział że odbiorę ? - zapytałam kładąc telefon na blacie.
 - Odbierz, a nie pożałujesz. Wiem to. - odpowiedziała przysuwając mi telefon.
- No dobra - mruknęłam Wyciągnęłam rękę po telefon. Wcisnęłam zieloną słuchawkę. 
- Hej Nina - powiedział słodko. 
- Mikey, cześć - wypaliłam bez zastanowienia. 
- Przeszkadzam ci w czymś ? - zapytał zatroskany. 
- Nie. Tata zabrał mnie do siebie na tydzień. Dopiero co na chwilę usiadłam. - odpowiedziałam próbując jakoś się rozluźnić.
- Więc jesteś w Londynie ? - zapytał zaciekawiony. 
- Taaaaaak - mruknęłam.
- To świetnie ! - wykrzyczał zadowolony - Więc zapraszam cię na kolację - dodał po chwili.
- Kiedy ? - zapytałam po chwili .
- Dzisiaj wieczorem.  Będę na ciebie czekał w Gold Restauration o godzinie 18 przy ostatnim stoliku. Do zobaczenia piękna - odpowiedział rozłączając się.
Za nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, on się już rozłączył. Totalnie mnie zatkało. 
- Deborah Leng, nie żyjesz ! - warknęłam.
- Czemuż to ?! - zapytała zdziwiona.
- Chce się spotkać ! - odpowiedziałam podniesionym tonem.
- Kiedy? - zapytała. Zerknęłam na zegarek.
- Za godzinę. - odpowiedziałam.
- Nie mamy czasu. Pożyczę Ci...moją ulubioną sukienkę z paskiem. - powiedziała podchodząc do szafy.
- Jezu, dzięki. - powiedziałam biorąc do ręki sukienkę -  Ale ja nie mam butów, kosmetyków. Nie byłam na to przygotowana...
- Buty? A może moje koturny? - zapytała pokazując mi czarne koturny - Z kosmetykow starczy Ci eyeliner i szminka. Puder mam w dolnej szufladce.
- Dlaczego pomagasz mi aż tak bardzo ? Przecież nikim dla siebie nie jesteśmy. -  zapytałam po trzymaniu "darów" od Debbie.
- Ponieważ lubię pomagać ludziom. A zwłaszcza w takich sprawach.- odpowiedziała życzliwie.
- Jesteś kochana - powiedziałam przytulając ją. 
- Dzięki - odpowiedziała odwzajemniając mój uścisk -  A teraz szybko,szykuj się, bo masz 45 minut!
- Już idę - powiedziałam wbiegając do pokoju na górze. 
Założyłam kremową sukienkę od Debbie, która o dziwo pasowała jak ulał. Zapięłam pasek, założyłam koturny i czarną marynarkę. Zrobiłam subtelny makijaż i z moich włosów zrobiłam warkocz, który po zapleceniu ułożyłam na moim lewym ramieniu. Wzięłam kopertówkę i zeszłam na dół. 
- I jak ? - zapytałam prezentując się przed Debbie.
- Jest idealnie. - odpowiedziała zachwycona - Powodzenia, Nina. - dodała po chwili
- Dzięki Debbie. - powiedziałam uśmiechając się. 
Wyszłam z domu i wsiadłam do kabrioletu mojego ojca. Pożyczył mi go, pod warunkiem że go nie uszkodzę, już raz go zarysowałam za co potem prawie się mnie wyrzekł. Ma bzika na punkcie swoich samochodów. Byłam strasznie zdenerwowana kolacją z Michaelem. Nie wiedziałam co mnie czeka. Może chciał żebym została jego asystentką, a może chciał mi się przyznać do tego co czuje... Pochłonięta myślami, nie zauważyłam, że dojechałam już na miejsce. 




 
Zdjęcie potwierdzające pasję Rogera.

A taką sukienkę, Debbie pożyczyła Ninie. 

 


Ciąg dalszy nastąpi niebawem...


piątek, 13 września 2013

Ogłoszenia parafialne.

Hej, słuchajcie. Nie będę owijała w bawełnę, każdy z was, a przynajmniej większość ma teraz szkołę i może nawet nie którzy są w tej samej klasie co ja i wiedzą jak to jest przed egzaminem gimnazjalnym. Mam dużo nauki, zajęć dodatkowych, przygotowań do konkursów przedmiotowych i zajęć poza lekcyjnych takich jak chór. Nie wiem dlaczego ale nie mam siły na razie dodawać notek i nie będę tego robić. Postaram się zrelaksować i może w przyszły piątek coś wrzucić a jeżeli nie to przepraszam :)

piątek, 6 września 2013

Living with Michael Jackson II

Bardzo was przepraszam, że notka dopiero teraz. Miałam ją dodać tydzień temu w piątek, ale brak czasu mnie zaskoczył. Miałam dużo spraw do załatwienia, a na tygodniu szkoła. Mimo, że to dopiero pierwszy tydzień, ja już padam. Jednak bycie w trzeciej klasie gimnazjum nie jest takie fajne, tyle godzin dodatkowych, konkursy przedmiotowe... A z resztą, co wam będę truła. Zapraszam do czytania C:

Wspomnienie dnia 20 września, samo w sobie jest ekscytujące. Do południa razem z Asią szykowałyśmy się do koncertu. Wiedziałam, że nie będą to takie standardy jak na Wembley, więc oszczędziłyśmy sobie zabierania cennych rzeczy. W hotelu zaczynałyśmy pracę koło 24, mniej więcej o tej porze miał dotrzeć Michael. Jego apartament spełniał wszystkie wymagania, które dostałyśmy. Pracowałyśmy nad nim przez dwa tygodnie i był perfekcyjny. Siedziałyśmy razem w łazience poprawiając makijaż. 
- Po co nakładasz tyle tej tapety ? - zapytała Asia. 
- Bo chcę ładnie wyglądać. - odpowiedziałam patrząc na nią z niezrozumieniem. 
- I tak ci to spłynie. Tam będzie strasznie gorąco - powiedziała - Ale jak chcesz. Jeżeli masz ochotę być rozmazana i tak się mu pokazać to gratuluję pomysłu. 
- A o wodoodpornych kosmetykach słyszałaś ? - zapytałam głupkowato się uśmiechając.
- To coś takiego w ogóle istnieje ?! - odpowiedziała z niedowierzaniem. 
- Na zachodzie tak. Tata mi przysłał - powiedziałam nakładając podkład. 
- Ja to ci zazdroszczę. Roger to twój tata, Brian jest chrzestnym. O tym można tylko pomarzyć - odpowiedziała opierając się o futrynę. 
- Ja tam nie czuję się wyróżniona. Kiedyś, mogłam tym szpanować w liceum, chociaż i tak mi nikt nie wierzył. Zresztą przecież wiesz... - powiedziałam poprawiając fryzurę. 
- Pamiętam, jak przyniosłaś wychowawczyni usprawiedliwienie od Rogera, a ona cię wyśmiała i jeszcze je podarła - powiedziała patrząc na mnie
- Nauczyciele zaczęli mi wierzyć kiedy w końcu tata zadzwonił do szkoły - odpowiedziałam śmieją się - potem prawie mnie na rękach nosili. 
Tak zleciało nam do południa, na przyjemnej konwersacji. Potem od dwunastej okupowałyśmy bramki na Bemowie. Miałyśmy dobre miejsca w kolejce, przed nami było tylko parę osób. Od około 17 rozpoczął się wyścig po miejsca. Niestety, jak to w Polsce bywa, nie ma znaczenia jaki masz bilet - kto pierwszy ten lepszy. Trzeba było szybko wybiec z pod bramek i pobiec na sektor najbliżej sceny. Nam się to udało, gorzej mieli ci którzy wolno biegają, szybko zostali wyprzedzeni, a po 10 minutach nie było miejsca w pierwszym sektorze i trzeba było zadowolić się tymi dalej. Od 18:30 na scenie pojawił się support. Muszę przyznać, że byli naprawdę ciency. Nie wiem, może dlatego mam takie zdanie, że słucham tylko muzyki zagranicznej, a ta rodzima mi się nie podoba. Niestety, skończyli grać o 20 i na scenie zrobiło się pusto. Zaczęli puszczać jakąś muzykę z kaset, a nam wszystkim zaczęło się nudzić. Rozmawialiśmy z innymi fanami, wymieniliśmy się numerami. W końcu byliśmy jedną, wielką rodziną. W końcu po 21, na telebimach pojawiła się animacja, a chwilę później spod sceny "wynurzyła się rakieta". Koncert rozpoczął się wiązanką przebojów nowych i tych starszych. Czytałam recenzje koncertu wiec wiedziałam czego się spodziewać. Podczas You are not alone jedna osoba z obsługi koncertu podeszła do mnie i wyciągnęła mnie zza barierek. Byłam totalnie zdezorientowana. Nie wiedziałam co się dzieję. Postawił mnie na ziemi i wepchnął na scenę. Podbiegłam to Michaela i wtuliłam się w jego ramiona. To był impuls, wiedziałam, że i tak poznam go po koncercie, ale to że ktoś wepchnął mnie na tą scenę mnie zaskoczyło. 
- You are wonderful and I love you Nina - powiedział cmokając mnie w policzek.
Miałam wrażenie że tracę grunt pod nogami. Przetrawiłam to, że mnie kocha i jestem wspaniała bo zapewne mówi to każdej fance, ale to że ZNA MOJE IMIĘ ?! Za nim zdążyłam cokolwiek z siebie wydusić ochrona ściągnęła mnie ze sceny na kuluary, na których ku mojemu większemu zdziwieniu siedziała Asia. Wszystko było PRZERAŻAJĄCE, nie dziwne, ale przerażające. Dokończyłam koncert na kuluarach, a potem Michael zaprosił mnie do garderoby. Tylko mnie.
- Skoro masz być na każde moje zawołanie muszę coś o tobie wiedzieć - powiedział siadając w fotelu. 
- Więc jestem Nina, mam 23 lata i mieszkam w Warszawie, wcześniej w Surrey - odpowiedziałam uśmiechając się.
- W Surrey ? A co tam robiłaś ? - zapytał zaciekawiony.
- Mieszkałam z rodzicami i rodzeństwem. - odpowiedziałam . 
- Twoja mama z tego co się orientuje nie ma nikogo. - powiedział zdziwiony. 
- Wcześniej była z Rogerem Taylor...... - urwałam zakrywając dłonią usta. 
- Aaaa to ty jesteś to małą, uroczą Niną. - powiedział uśmiechając się - Roger się tobą chwalił parę ładnych lat temu.
- Poważnie tata się mną chwalił ? - zapytałam zdziwiona. 
- Tak, gdzieś w 1992 roku. Wtedy byłaś młodsza, teraz wyrosłaś na piękną kobietę. - odpowiedział posyłając mi uśmiech. 
- Dziękuję - powiedziałam czerwieniąc się. 
- Ależ proszę - odpowiedział - To widzimy się w moim apartamencie.
- Oczywiście panie Jackson - powiedziałam zdeterminowana.
- Mów mi Michael - odpowiedział. 
- Dobrze, Michael - powiedziałam wychodząc. Przed garderobą czekała Asia.
- I co ? - zapytała podekscytowana.
- On mnie zna ! Tata mu pokazywał moje zdjęcia ! - wykrzyczałam.
- Żartujesz ?! - zapytałam z niedowierzaniem.
- Nie, zna moje imię i wie jak wyglądałam w '92 roku. - odpowiedziałam - To są jakieś żarty. 
- Dziewczyno masz po prostu cholerne szczęście w które nie chcesz uwierzyć. - powiedziała - A teraz już chodź, bo się spóźnimy. 
Ledwo zdążyłyśmy do hotelu. Warszawa była tak zakorkowana, że szybciej dobiegłyśmy na piechotę. Przebrałyśmy się w odświętne stroje i czekałyśmy w holu. Michael dotarł koło pierwszej w nocy. Nie miał specjalnych życzeń, zaprosił mnie do siebie. Rozmawialiśmy do czwartej rano dopóki przez krótkofalówkę nie usłyszałam, że moja zmiana się kończy. Pożegnałam się z nim i wymieniliśmy się numerami telefonu. Poszłam do domu i o wszystkim opowiedziałam mamie, która tylko uśmiechnęła się i powiedziała, że ktoś kto nade mną czuwa  musi mnie bardzo kochać skoro dzieją się takie rzeczy. Zmęczona padłam na łóżko w tych samych ubraniach i śniłam o wydarzeniach dzisiejszego dnia.