poniedziałek, 24 lutego 2014

Living with Michael Jackson XV part. II

Witam, od razu przepraszam że będzie krótko, ale piszę na tablecie. Miłego czytania.

- No to pogratuluj Michaelowi ode mnie! - ucieszył się.
- Brian.... ale to nie jest jego dziecko...- wyjąkałam.
- A czyje ?! - zapytał wyraźnie zaskoczony.
- Tw.... twoje - wykrztusiłam z siebie.
- Moje?! Jesteś ze mną w ciąży ?! - był zdenerwowany i zdziwiony jednocześnie.
- Ttt...tak... - odpowiedziałam przestraszona.
- Mówiłaś komuś o tym? - zapytał już poważniejszym tonem.
- Dowiedziałam się 15 minut temu. Źle się czułam, zrobiłam test i wyszedł pozytywny... - streściłam.
- Skąd wiesz, że to moje dziecko ?! - zapytał po chwili.
- No spóźnia mi się okres od 1,5 miesiąca... - odpowiedziałam.
- O cholera ... - wydusił z siebie.
- Przecież on nas zabije ... - powiedziałam zapłakana.
- Nie płacz, stało się to trudno. Nie jestem takim skurwielem i cię na lodzie nie zostawie. - odpowiedział czułym tonem.
- Dziękuje ... - załkałam.
- Nie mów nikomu, ani Michaelowi, ani tym bardziej Rogerowi bo on mnie rozjebie, a ciebie zabije przy okazji - ostrzegł mnie.
- A mama? - zapytałam.
- Ją uprzedź, ona nie wygada. A teraz słuchaj. Wróć jutro z nimi do Londynu pod pretekstem spotkania z rodzeństwem. Przyjdę i dogadamy się co dalej. Ok ? - wtajemniczył  mnie.
- Ok. Do jutra... - powiedziałam.
- Do jutra - rozłączył się od razu.
Wytarłam twarz mokrą od łez i poprawiłam makijaż. Zeszłam na dół jak gdyby nigdy nic i usiadłam przy stole, była tylko moja mama.
- Gdzie reszta ? - zapytałam.
- Pojechali do centrum - odpowiedziała - co jest ?
- Ja... nie wiem jak... mam ci to powiedzieć... - zaczęłam.
- Jak przyjaciółce, ja nie gryzę - uśmiechnęła się.
- Jestem w ciąży.... z Brianem .... - wydusiłam z siebie.
- O .... Jezusie... Nazareński.... - ledwo wykrztusiła cokolwiek.
- Ja wiem... przepraszam.... - powiedziałam płacząc.
- NINA ZDAJESZ SOBIE SPRAWĘ Z TEGO CO TO ZNACZY ?! - zapytała wściekła.
- Wiem mamo, ja nie chciałam.... - objeła mnie.
- Ani słowa ojcu tak? Coś wymyślimy z Brianem.... - zatroszczyła się o mnie.
- Kocham cię mamo - powiedziałam wtulając się.
- Dobrze się czujesz, nie jest ci nie dobrze ? - zapytała zatroskana.
- Już wymiotowałam, teraz jest dobrze. Lecę jutro z wami - odpowiedziałam.
- Dobrze, tylko NIKOMU ani słowa - ostrzegła mnie.
- Dobrze mamo - odpowiedziałam.

*****************

Przez cały lot siedziałam z silną migreną i mdłościami. Roger cały czas patrzył na mnie zdezorientowany, a ja starałam się wiarygodnie odpowiadać, że to grypa i nic mi nie jest. Po doarciu do domu, poszłam na górę. Siedziałam w swoim pokoju, czułam się koszmarnie. Mama zrobiła mi herbaty i przyniosła mi coś do jedzenia. Nikt oprócz nas o niczym nie wiedział, tylko ja, mama i Brian. Wieczorem Bri, pod pretekstem przyniesienia nowych kawałków dla Queen przyszedł do nas do domu. Roger akurat musiał pilnie wyjść, a Rory i Felix poszli do przyjaciół, usiedliśmy wszyscy w salonie.
- Nina jak ty się czujesz? - zapytał zatroskany Brian.
- Koszmarnie. Boli mnie głowa, nie dobrze mi... - odpowiedziałam, Brian otulił mnie ramieniem.
- Moje biedactwo... - pogłaskał mnie.
- Zastanówmy się lepiej co zrobimy z tym faktem... - przypomniała moja mama.
- Beata, zabiorę ją na trase. Urodzi gdzieś za granicą, a potem się powie że to moje, Anita była w ciąży ...  - odpowiedział po chwili namysłu.
- Ale to ja będę miała brzuch... - przypomniałam.
- Będziesz chodzić w luźnych ciuchach, a potem siedzieć tylko na backstage'u. Damy radę nie bój się. - powiedziała moja mama.
- A... Michael ? - zapytałam po chwili.
- Dostaniesz oficjalny telefon od mojego managera. Nic nie będzie podejrzewał. - Brian uspokoił mnie.
- Boże jaka ja byłam głupia ! - rozpłakałam się.
- Ciiii - Brian otulił mnie mocniej ramieniem - Jesteś matką naszego dziecka. Nie możesz się teraz denerwować...
- Ale Brian, mogłam sie zabezpieczać ... - powiedziałam.
- Ja też mogłem, co się stało to się nie odstanie - przytulił mnie mocno.
- Nina wizytę u lekarza masz za 25 minut. Jedzcie oddzielnie, bo jak Rog was złapie razem.... - powiedziała zatroskana.
- Dobrze mamo, założe kurtkę i idę - odpowiedziałam.
Wstałam i poszłam na gorę, kiedy zeszłam, Briana już nie było. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do kliniki. Weszłam na piętro, ojciec mojego dziecka siedział przed gabinetem. Nie odzywaliśmy się do siebie, myśleliśmy oboje o tym co się stało i o tym jak to teraz będzie. Bałam się, bałam sie że coś pójdzie nie tak. Nie chciałam drugi raz tracić Michaela, przecież byliśmy już narzeczeństwem, pragnęliśmy bycia i obcowania ze sobą do końca naszych dni. Nie wiem co czuł Brian, nie wiem czy się cieszył czy nie, a może nawet mnie znienawidził. Było mi bardzo głupio, że wpadłam z Brianem i to tylko z mojej winy, bo przecież mogłam się zabezpieczać. Chociaż jakby nie patrzeć, Bri bardzo dużo mi obiecywał, więc stwierdziłam, że mogę mu zaufać. No i zaufałam.... skutecznie na całe życie. Ile bym dała żeby cofnąć czas....
- Pani Taylor, zapraszam do gabinetu. - pielęgniarka mnie wywołała - Jeżeli jest pan ojcem dziecka to proszę, żeby pan również wszedł. - spojrzała na Briana. - Jestem .... - wziął mnie pod rękę i wszedł ze mną no gabinetu.
- Witam państwa. Proszę usiąść. - wykonaliśmy polecenie - Jak mniemam jest pani w ciąży ?
- Tak... Tak. - odpowiedziałam.
- Czy to pańskie pierwsze dziecko ? - zapytała notując w karcie.
- Moje pierwsze, natomiast dla mojego partnera to już czwarte dziecko - odpowiedziałam po szybkiej kalkulacji.
- Rozumiem - zanotowała - A czy orientuje się pani, w którym jest miesiącu?
- Miesiączki nie miałam już 1,5 miesiąca.... Od dwóch dni jest mi strasznie nie dobrze i mam zawroty głowy - odpowiedziałam.
- Mhmm... To objawy charakterystyczne dla drugiego miesiąca... - notowała uważnie.
- To znaczy, że to drugi miesiąc ? - Brian dopytał dla upewnienia.
- Wydaję mi się że tak. - odłożyła długopis - Panią proszę przejść do pokoju obok, a z panem chcę jeszcze chwilę porozmawiać.
- Tutaj tak ? - podeszłam do drzwi.
- Tak, tak - odpowiedziała życzliwie.
Weszłam do pokoju i zamnkęłam drzwi, siedział w nim młody mężczyzna miał na oko 26 może 27 lat.
- Niech pani usiądzie - wskazał mi miejsce naprzeciwko. Usiadłam na krześle zdenerwowana - Jak się pani nazywa ?
- Nina Taylor - powiedziałam zestresowana.
- Pani Nino, proszę się nie denerwować - uśmiechnął się.
- Spróbuję - odwzajemniłam jego uśmiech.
- Data urodzenia ? - zapytał.
- 21 stycznia 1974 rok, Londyn - wyrecytowałam.
- Wyprzedziła pani moje pytanie - zaśmiał się - Imiona i nazwiska rodziców?
- Roger Meddows Taylor i Beata Wojciechowska-Taylor - odpowiedziałam.
- Mhnm - zanotował - Grupa pani krwi ?
- ARh+ - odpowiedziałam.
- Rozumiem - zapisał - Więc nazywa się pani Nina Taylor, ma pani 25 lat i jest pani w ciąży ?
- Tak, jak najbardziej - powiedziałam z uśmiechem .
- To pani pierwsze dziecko? - zapytał.
- Tak. - odpowiedziałam.
- Jak znosi pani ciąże ? - zapytał.
- Koszmarnie. Mam mdłości i zawroty głowy - powiedziałam.
- Pewnie to drugi miesiąc - stwierdził po chwili - Pobierzemy pani krew i zrobimy USG.
- Dobrze - lekarz przyniósł zacisk i strzykawkę z igłą .
- A teraz proszę zacisnąć pięść - wykonałam jego polecenie.
Lekarz pobrał krew do badań i pozwolił mi wrócić do gabinetu, w którym znajdowała się pani doktor i Brian. Kazała mi położyć się na leżance i podwinąć bluzkę. Nasmarowała mi brzuch żelem i włączyła potrzebny sprzęt.
- 7 tydzień, ma już prawie wykształcone serduszko - wskazała palcem.
- Jaki malusieńki - rozczuliłam się.
- Mdłości już niedługo ustaną - pocieszyła mnie
- Tyle dobrego - zaśmiałam się.
- Widzimy się za dwa tygodnie - wytarła mi brzuch.
Pożegnaliśmy się z panią doktor i wyszliśmy z gabinetu. Pojechaliśmy do domu Briana, oczywiście uważając na Rogera. Usiadłam na fotelu w salonie z uśmiechem.
- Ej... wiesz że się ciesze ? - zapytałam.
- Ja też się ciesze mała - wziął mnie na kolana.
- Ono jest takie malutkie... i słodzisie - rozczuliłam się.
- Będzie śliczne jak jego mamusia - odpowiedział cmokając mnie.
- I przystojny jak tatuś - uśmiechnęłam się.
Wróciłam ostrożnie do domu, zjadłam kolację z rodziną i poszłam do swojego pokoju. Mama przyszła żeby zapytać jak się czuje, więc wszystko ze szczegółami jej opowiedziałam. Mimo że tak głupio to wyszło to byłam szczęśliwa, że będę mamą.

Nina

Roger
Brian