piątek, 29 listopada 2013
piątek, 15 listopada 2013
Living with Michael Jackson X
Hej, napisałam ten odcinek na szybko i wrzucam, bo na chwilę dorwałam się do komputera. Nie wiem kiedy dodam następny, ale jakoś się postaram. Miłego czytania :)
Wyszłam ze szpitala dwa tygodnie później. Załamałam się, zamknęłam się w swoim pokoju. Rzadko kiedy wychodziłam z pokoju, a o ruszeniu się z domu nie było mowy. Nie rozmawiałam z nikim, z nikim się nie widywałam, chciałam być sama. Straciłam zaufanie do wszystkich, nawet do Michaela i moich rodziców. Całymi dniami siedziałam na parapecie wpatrując się w to co znajduje się za oknem i słuchałam muzyki. Po tygodniu od wypisu przestałam też jeść. Moi rodzice zadzwonili do psychiatry. Jednak i on mi nie pomógł. Roger zdecydował się wejść do mojego pokoju.
- Nina do cholery, co się dzieje ? - zapytał siadając obok mnie.
- Nic - spojrzałam na niego.
- Dziecko! Ty nie jadłaś nic od tygodnia! Wyglądasz jak anorektyczka! Odizolowałaś się od ludzi! Nie można tak żyć ! - krzyknął łapiąc mnie za ramiona.
- Nienawidzę ludzi - powiedziałam twardo.
- Kotku nie każdy człowiek jest gwałcicielem. Ja nie jestem, Brian nie jest i Michael też nie - odpowiedział dotykając delikatnie mojego ramienia.
- Nie dotykaj mnie - warknęłam.
- Posłuchaj jesteś moim dzieckiem i będę cię dotykał czy ci się to podoba czy nie! - wrzasnął ściągając mnie z parapetu - A teraz zejdziesz na dół i zjesz z nami obiad .
- Nie jestem głodna - powiedziałam próbując się wyrwać z jego uścisku.
- A gówno mnie to obchodzi. Będziesz jadła - odpowiedział biorąc mnie na ręce.
Zniósł mnie na dół i posadził w salonie na krześle. Nałożył mi obiad i usiadł na przeciwko mnie. Z trudem przełykałam każdy kęs. Było mi niedobrze. Wstałam szybko od stołu a Roger przytrzymał mnie za rękę.
- Tato jest mi niedobrze - powiedziałam od razu.
- Gówno prawda. Nie będziesz mi rzygać po kiblach. Zrobię ci herbaty i poczujesz się lepiej. - odpowiedział sadzając mnie z powrotem.
- Nie, nie będzie mi lepiej. Chcę umrzeć ! - wrzasnęłam.
- Posłuchaj szczylu - Roger złapał mnie za szyję. - Nie po to cię płodziłem, żebyś teraz popełniła samobójstwo. Kocham cię, kocham nawet po tym co się stało. Zależy mi na tym, żebyś żyła, zależy mi na tobie kochanie.
- Ale tato, jestem teraz jakąś dziwką. Wyszłam na łatwą i słabą, bo dałam się zaskoczyć jakiemuś idiocie - powiedziałam płacząc.
- Posłuchaj, nie jesteś dziwką i to nie jest twoja wina. To nie jest niczyja wina. - przytulił mnie.
- Ale jak ja teraz spojrzę w lustro ? - zapytałam.
- Tak jak robiłaś to dotychczas. Jesteś moją córką i nie mogę ci pozwolić na to żebyś stoczyła się na dno. - odpowiedział. - Kocham cię aniołku.
- Ja ciebie też tato - powiedziałam wtulona w niego.
- Pamiętasz jeszcze o swoim chłopaku ? - zapytał po chwili.
- Pamiętam. - mruknęłam.
- Chcę żebyś z nim porozmawiała - powiedział.
- Ale ja nie wiem co mam mu powiedzieć. - odpowiedziałam smutna.
- Powiedz tylko, że mnie kochasz. To mi wystarczy - usłyszałam delikatny głos Michaela za swoimi plecami
- Ja ..... nie potrafię już kochać - wstałam i spojrzałam na niego.
- Potrafisz - złapał mnie za rękę. - Co czujesz ?
- Czuję łaskotanie w brzuchu. - powiedziałam uśmiechając się subtelnie.
- A teraz ? - przyciągnął mnie do siebie .
- Tak jakby się nasiliło... - powiedziałam ciszej.
- To teraz poczujesz więcej - pocałował mnie delikatnie.
- Przestań, ja nie chcę - odpowiedziałam odsuwając się od niego.
- Dobrze więcej nie będę - powiedział posmutniały.
- Nie chce na razie. Po prostu nie chcę - odpowiedziałam wbiegając po schodach.
Zamknęłam się w pokoju. Zaczęłam płakać, wszystko co stało się dwa tygodnie temu stanęło mi przed oczami. Oparłam się o ścianę i płakałam .
- Nina kotku, proszę otwórz drzwi. - powiedział Roger spokojnie.
- Ja się boję - odpowiedziałam krztusząc się od łez.
- Nina otwórz, zaufaj mi - powiedział spokojnie .
- Tato, ale nic mi nie zrobisz ? - zapytałam .
- Nic - otworzyłam drzwi. - Usiądź kochanie.
- Tato ja.. ja się go boję. Jak mnie pocałował wszystko mi wróciło. Nie chce. Nie chce ! - wpadłam w histerię.
- Ciii cicho kochanie - powiedział głaskając mnie po włosach.
- Tato nie chcę ! - odpowiedziałam.
- Nina, uspokój się. Ciiii - powiedział łagodnie.
- Tato boje się - odpowiedziałam.
- On cię nie skrzywdzi. Kocha cię, inaczej niż ja, ale kocha i chce dla ciebie jak najlepiej. Nie bój się, on cię nie skrzywdzi - powiedział patrząc mi w oczy.
- A jak skrzywdzi ? - zapytałam zapłakana.
- Nie skrzywdzi, przysięgam. - odpowiedział.
- Tato, ja nie chcę wylądować u czubków - wtuliłam się w jego ramiona.
- Nie wylądujesz. Tylko musisz dać sobie pomóc. - powiedział - Pozwól że zaprowadzę cię na terapię .
- Dobrze, ja chcę tylko żeby było normalnie - odpowiedział.
- Będzie, pomogę ci córeczko - powiedział cmokając mnie w skroń.
Uśmiechnęłam się. Wtedy Roger to był jedyny człowiek, któremu zaufałam po tej całej tragedii. Spędził ze mną resztę dnia, dzięki niemu zjadłam kolację. Położył mnie spać i nawet zaśpiewał mi kołysankę jak za starych dobrych lat. Potem przytulił mnie i otulił kołdrą. Mama przyniosła mi leki na uspokojenie i również mnie przytuliła. Rodzice położyli się po moich obu stronach i zasnęli razem ze mną. Chciałam być już normalna, tak jak dawniej.
poniedziałek, 11 listopada 2013
Living with Michael Jackson IX
Obiecałam, że dodam jeszcze jeden odcinek w poniedziałek i oto jest. Nie wiem kiedy będzie kolejny, gdyż w środę jest zebranie, a moje oceny nie są zadowalające i obawiam się że źle się to dla mnie skończy. Postaram się dodać go tak szybko się da. :)
Minęło pół roku, był lipiec. Od kiedy zaczęłam pracować w gazecie, coraz więcej osób zaczęło składać mi propozycję sesji zdjęciowych. Nie miałam wolnego od trzech miesięcy. Siedziałam w studiu fotograficznym ubrana w skąpą, turkusową sukienkę z subtelnym makijażem. Fryzjer upiął moje włosy w koka i wczepił w nie sztucznego kwiatka.
- Jak się podoba panno Taylor ? - zapytał podając mi lusterko.
- Wolałabym rozpuszczone, ale niech będzie. - odpowiedziałam oddając lusterko .
- Jak pani sobie życzy - powiedział urażony.
Na moje życzenie moje włosy zostały rozpuszczone i pofalowane. Teraz było mi ładnie. Wstałam z krzesła i weszłam do studia. Stanęłam przed obiektywem. Po około trzech godzinach cykania fotek byłam wolna. Usiadłam w garderobie przed lustrem. Zadzwonił mój telefon.
- Helo ? - powiedziałam po odebraniu.
- Kotku - zamruczał do słuchawki Michael.
- Tak ? - zapytałam .
- Może przyjdziesz do mnie za godzinę... - zaproponował.
- Do ciebie przyjdę zawsze kochanie - wyszeptałam uwodzicielsko.
- Widzimy się za godzinę. Nie mogę się doczekać kiedy będę mógł cię dotknąć - powiedział rozłączając się.
Uśmiechnęłam się do siebie szeroko. Za godzinę miałam poczuć ciepło ciała mojego seksownego i pociągającego chłopaka, a właściwie mężczyzny. Stwierdziłam, że nie będę się przebierać, bo wyglądałam ładnie i na pewno by mu się spodobało. Wzięłam swoją torebkę i wyszłam ze studia. Na dworze panował półmrok . Do hotelu Michaela miałam tyle samo co do domu. Stwierdziłam, że od razu pójdę do hotelu i nacieszę się jego seksowną klatką piersiową. W pewnym momencie zostałam uderzona czymś ciężkim w głowę i straciłam przytomność. Obudziłam się gdzieś w środku lasu bez torebki i z potarganą sukienką. Czułam okropny ból w podbrzuszu. Zostałam zgwałcona, nawet nie chciałam dopuścić do siebie tej myśli. Dobiegłam do swojego domu, nikogo w nim nie było. Weszłam pod prysznic i próbowałam jakoś zmyć z siebie ten brud, jednak nie mogłam. Zakręciłam wodę i usiadłam w brodziku. Połamałam jakąś pierwszą lepszą maszynkę do golenia i wyjęłam z niej ostrze. Przypatrzyłam się dokładnie kawałkowi metalu i przyłożyłam go do swojego nadgarstka. Wbiłam ostrze w moją skórę, ból był niesamowity. Po mojej twarzy płynęły łzy, a ja coraz mocniej przebijałam skórę, krew zaczęła płynąć po nadgarstku tworząc koło mnie kałużę.
- Nina ! - usłyszałam głos Rogera.
Zaczęłam tracić przytomność. Krew wypływała szybciej niż się tego spodziewałam. Do łazienki wbiegł Roger.
- Nina dziecko co ty robisz ?! - podbiegł do mnie.
- Przepraszam tato - szepnęłam osuwając się .
- Nie zamykaj oczu Nina, nie możesz. Nie umieraj proszę! - wykrzyczał.
Nie słyszałam go. Straciłam przytomność. Obudziło mnie, białe rażące światło i krzyk lekarzy, którzy przetaczali mi krew. Kiedy było po wszystkim obudziłam się na sali. Siedział przy mnie Roger, Michael i Brian. Roger ujmował moją dłoń.
- Nina - odetchnął z ulgą - Jak się czujesz ?
- Lepiej - powiedziałam z trudem.
- Co się stało ? - zapytał głaszcząc mnie po włosach.
- Nic - odpowiedziałam odwracając głowę.
- Kotku powiedz mi coś się stało - powiedział Michael patrząc mi w oczy.
- Nic się nie stało - odpowiedziałam krótko.
- Nina, a mi powiesz ? - zapytał Brian.
- Tobie powiem - powiedziałam.
Roger i Mike wyszli z sali. Zostałam tylko ja i wujek Brian, nie bardzo wiedziałam jak zacząć ten temat. Brian pocałował mnie w skroń.
- Co się stało aniołku ? - zapytał troskliwie.
- Wyszłam ze studia. Miałam iść do Michaela. I nagle ktoś uderzył mnie w głowę....jak się obudziłam.... to mnie bolało....wszystko. Dlatego to zrobiłam... Ja nie chcę tak żyć - rozkleiłam się. Brian przytulił mnie delikatnie.
- Kotku, ja nie wiem co powiedzieć... - odpowiedział zaskoczony całą sytuacją.
- Czuję się taka brudna - powiedziałam zapłakana.
- Kochanie jest dobrze. Najważniejsze że żyjesz tak.? Jestem ja, jest twoja mama i jest twój tata. A co najważniejsze masz cudownego chłopaka, który ci pomoże. Nie martw się. - odpowiedział łapiąc mnie za dłoń.
- Bri, ja już nie chce żyć rozumiesz! Czuje się jak dziwka! - wykrzyczałam. Do sali wszedł Michael.
- Kochanie, ktoś cię zgwałcił tak ? - zapytał Michael.
- Mhm - mruknęłam. Brian wyszedł z sali.
- Kochanie - przytulił mnie - Tak mi przykro.
- Nie zostawisz mnie ? - zapytałam zapłakana.
- Oczywiście, że nie. Chociaż to wszystko to moja wina - odpowiedział całując mnie w czoło.
- Michael przepraszam. - powiedziałam wtulając się w niego.
- To nie jest twoja wina, tylko moja, że o tak późnej porze pozwoliłem ci iść do mnie samej. - odpowiedział. Pocałował moją dłoń. - Boli cię jeszcze?
- Nie, ale ja się teraz boje. Chcę być cały czas przy tobie - powiedziałam.
- Będziesz, obiecuję że teraz przy tobie zostanę, a po trasie zabiorę cię do siebie. Nie pozwolę żeby stała ci się krzywda. - spojrzał w moje oczy. - Ja cię kocham Nina.
- Ja też cię kocham. - wyszeptałam.
Nasze usta złączyły się w romantycznym pocałunku. Michael położył się obok mnie na łóżku. Owszem było ciasno, ale jednocześnie czułam się bezpieczna. Mike dawał mi poczucie ciepła i bezpieczeństwa. Można powiedzieć, że przy nim czułam się bezpieczna jak w ramionach ojca. Został przy mnie całą noc, dopóki nie zasnęłam. Byłam na siebie zła, że komukolwiek dałam się tak zaskoczyć. Miałam nadzieję, że to nigdy więcej już się nie powtórzy.
piątek, 8 listopada 2013
Living with Michael Jackson VIII
Hej, padam na pysk. Miałam dzisiaj dwie akademie po 45 minut każda, na której śpiewałam. Masakra. Na szczęście mamy długi weekend :3 Nie obiecuję, ale może jeszcze jeden odcinek pojawi się w poniedziałek. Miłej lektury :)
Michael i ja przystopowaliśmy z okazywaniem uczuć. Kiedy dowiedział się że Deborah jest w kolejnej ciąży, automatycznie zeszłam na drugi plan, bo najważniejsza była ONA. Zapomniał o mnie dosyć szybko po tym jak dowiedział się o dziecku. Byłam zazdrosna i to bardzo, jak mógł mi to zrobić. Siedziałam w domu z rodzicami szukając pracy. Znalazłam ogłoszenie o pracy jako fotomodelka dla czasopisma młodzieżowego. Wzięłam swój telefon i wykręciłam numer do agencji.
- Witamy w redakcji pisma Teenage Dream. W czym mogę pomóc.? - zapytała młoda sekretarka.
- Witam, nazywam się Nina Taylor i dzwonię w sprawie waszego ogłoszenia o pracę - odpowiedziałam powoli.
- Fotomodeling ? - zapytała dla upewnienia.
- Tak - odpowiedziałam od razu.
- Zapraszamy dzisiaj o godzinie 16 do naszego biura na Andromeda Road. Proszę się zgłosić na recepcji. Do zobaczenia - powiedziała sekretarka.
- Dobrze, przyjdę - odpowiedziałam rozłączając się.
Weszłam do kuchni, siedzieli w niej moi rodzice. Mama gotowała obiad, a mój tata łasił się do niej . Zaczęli się gorąco całować.
- Ble! - powiedzieliśmy oboje z Felixem.
- Ty, a jak ty się tak z Michaelem miziałaś to coś mówiłem ? - zapytał Roger podchodząc do mnie.
- Nie - odpowiedziałam kryjąc świeczki, które miałam w oczach.
Wszystkie wspomnienia wróciły, wspomnienia o tym jak było nam razem dobrze. Teraz nawet nie zadzwonił i nie zapytał jak się czuję. Mało tego od pamiętnej wspólnej nocy w Paryżu ani razu już nie powiedział mi żadnego komplementu. Doszłam do wniosku, że nasze uczucie minęło jak moja fascynacja hotelarstwem.
- Nina, co jest ? - zapytała mama.
- Michael. - mruknęłam tylko .
- Nina daj sobie siana. On już cię nie chce - powiedział Felix.
- Zamknij się ty spłodzony niewypale - odpowiedziałam po czym uderzyłam go delikatnie łokciem w brzuch.
- Powiedziała co wiedziała - warknął Felix patrząc na mnie.
- Daj se już siana - powiedziałam - Mamo, wychodzę na rozmowę o pracę.
- Dobrze, ubierz się ładnie i idź - odpowiedziała.
Uśmiechnęłam się do siebie. Weszłam na górę do swojego pokoju. Wyjęłam czarną, krótką sukienkę i włożyłam ją na siebie. Siadłam na krześle przed lustrem, nałożyłam fluid na twarz, zrobiłam subtelne kreski eyelinerem na powiekach, pomalowałam rzęsy tuszem i pomalowałam usta czerwoną szminką. Rozprostowałam włosy i zaczesałam grzywkę do tyłu przypinając ją wsuwką. Nałożyłam czarne, 15 centymetrowe szpilki i wyszłam z pokoju. Wyszłam z domu i wsiadłam do Astona Martina, którego dostałam od rodziców na 24 urodziny. Dojechałam do redakcji pisma. Wysiadłam z samochodu i skierowałam się do recepcji, tam zostałam pokierowana na rozmowę z redaktorem głównym.
- Witam panią. Proszę usiąść - powiedział dosyć młody mężczyzna.
- Przyszłam na rozmowę kwalifikacyjną - wypaliłam bez sensu.
- Wiem pani Taylor. Została pani przyjęta - odpowiedział podając mi kontrakt. - Podpisz tylko i po sprawie.
- Dobrze - powiedziałam podpisując dokument.
- Pani Nino, zaczyna pani od jutra. Godzina 10:30 w tym samym pokoju. Czas na pierwszą sesję. - odpowiedział odbierając ode mnie dokumenty.
- Dobrze, do jutra - powiedziałam.
Uśmiechnęłam się subtelnie. Wyszłam z redakcji i wróciłam do domu. Otworzyłam drzwi i byłam zaskoczona. Na kanapie siedział Michael. W czerwonej koszuli z pagonami, czarnych spodniach i fedorze na głowie. Uśmiechnęłam się i rzuciłam mu się na szyję.
- Mikey - powiedziałam całując go czule.
- Seksowna Nina - odpowiedział gładząc moje plecy - Wyglądasz przepięknie.
- Jestem od dzisiaj fotomodelką. Muszę wyglądać pięknie - powiedziałam uśmiechając się.
- Nina, jesteś fotomodelką? - zapytał zaskoczony.
- Mhm. - przytaknęłam.
- To tłumaczy twój piękny wygląd. Jesteś najpiękniejszą kobietą na ziemi - powiedział - I jesteś tylko moja - szepnął mi do ucha.
- Mhm. - przytaknęłam.
- To tłumaczy twój piękny wygląd. Jesteś najpiękniejszą kobietą na ziemi - powiedział - I jesteś tylko moja - szepnął mi do ucha.
- A Debbie ? - zamruczałam do jego ucha.
- Chodź, porozmawiamy o tym . - powiedział wnosząc mnie do mojego pokoju .
- O czym kotku ? - zapytałam siadając na łóżku.
- O tym, że rozwiodłem się z Debbie - odpowiedział łapiąc mnie za dłoń.
- Dlatego nie odzywałeś się do mnie trzy miesiące - powiedziałam uśmiechając się.
- Tak, teraz mogę cię o to zapytać z czystym sercem - odpowiedział przyciągając mnie - Zostaniesz moją dziewczyną ?
- Boże Mike, nie wiem co powiedzieć - powiedziałam ze łzami w oczach.
- To co czujesz - szepnął.
- Tak, zostanę twoją dziewczyną - odpowiedziałam.
- Nina, to są najpiękniejsze słowa, które usłyszałem z twoich ust - powiedział całując mnie namiętnie.
- Zaraz usłyszysz piękniejsze - usiadłam na kolanach - Kocham cię Michael.
- Nina, ja ciebie bardziej - powiedział patrząc w moje błękitne oczy.
- Nie prawda, ja ciebie bardziej - odpowiedziałam chichocząc.
- Zostań moją żoną. - powiedział patrząc na mnie.
Zrobiło mi się słabo. Chyba na chwilę straciłam przytomność. Ocknęłam się na kanapie w salonie. Klęczał przy mnie Michael i Roger ze szklanką wody. Mama przyłożyła mi okład do czoła.
- Nina, co się stało ? - zapytał Roger.
- On - wskazałam na Michaela - Chyba mi się oświadczył.
- CO?! - zapytali razem moi rodzice.
- Ja tylko powiedziałam, żeby została moją żoną - odpowiedział zakłopotany Michael.
- Masz pierścionek ? - zapytał Brian wchodząc do domu.
- No, nie. To była tylko pierwsza propozycja. - odpowiedział Mike zaskoczony.
- Eeeeeeeeee, to co mi tu pieprzysz Nina. - wszyscy za wyjątkiem Michaela odeszli ode mnie.
- No bo zostałam jego dziewczyną - powiedziałam uśmiechając się
- W takim razie pijemy - odpowiedział Roger przynosząc kieliszki.
- Tato - powiedziałam siadając na kanapie.
- Ja chyba podziękuję - odpowiedział Michael przysiadając się do mnie.
- Jeżeli się ze mną nie napijesz, to nie oddam ci jej za żonę. - powiedział Roger patrząc na niego.
- Myślę, że szklaneczka whiskey nie zaszkodzi - odpowiedział wtulając się we mnie.
- Dobrze, zaraz przyniosę. - powiedział Brian podchodząc z Rogerem do barku.
- Tylko mi się nie upij - ostrzegłam Michaela.
- Muszę mieć jeszcze siłę na noc - powiedział śmiejąc się.
Michael, Roger i Brian szybko znaleźli wspólny język, alkohol pomaga. Pomógł im do tego stopnia, że nie byli wstanie dojść do sypialni, a ja i moja mama nie mogłyśmy powstrzymać się od śmiechu. Pomogłam Michaelowi dojść do naszego pokoju i zasnęliśmy w swoich objęciach. W końcu mogłam z nim legalnie być i mówić że go kocham z czystym sercem. Zastanawiałam się tylko nad tym, czy nie zostawi mnie, po tym kiedy Debbie urodzi mu kolejne dziecko...
piątek, 1 listopada 2013
Living with Michael Jackson VII
Hej, mamy długi weekend :) Nareszcie trochę odpocznę, strasznie gonie z nauką. Wczoraj było Halloween, ktoś z was je obchodził ? Ja nie obchodzę tego święta i nie mam zamiaru, za dużo filmów dokumentalnych się o nim naoglądałam, które mnie do tego zniechęciły. Po prawej stronie znajduję się kolejna ankieta, jeżeli macie ochotę zagłosujcie w niej. Miłego czytania :)
Michael zaprosił mnie do Paryża. To miał być nasz pierwszy wspólny weekend. Nasza relacja opierała się na czymś podobnym do otwartego związku. On był w związku małżeńskim z Debbie, a ja czasem umawiałam się z jakimś przystojniakiem. Jednak uczucie jakie łączyło mnie z Michaelem było potężniejsze od zauroczenia Adrianem. Upewniłam się do moich uczuć względem Michaela, a rodzice przychylili się do mojego wyboru. Siedzieliśmy na balkonie apartamentu hotelowego naszego wspólnego pokoju z Princem, którego matką chrzestną zostałam. Maluch spał słodko na moich rękach, a Michael obejmował mnie ramieniem i cmokał delikatnie.
- Skąd to świetne podejście do dzieci panno Taylor ? - zapytał uśmiechając się.
- Wychowywałam się z dziećmi. Najpierw z dziećmi wujka Johna, potem z synem wujka Briana, a potem urodził mi się brat i go niańczyłam. - odpowiedziałam okrywając dziecko kocykiem .
- Masz do tego talent .... - przybliżył się do mnie - I masz 24 lata........
- Mhm - zamruczałam - Ale nie myślę o dzieciach. - spojrzał smutny w podłogę.
- No tak. Ty młoda, masz jeszcze życie przed sobą, kariera, nauka - wymienił posmutniały.
- Chyba nie chciałeś mi przez to powiedzieć, że chcesz mieć ze mną dziecko - powiedziałam poważnie.
- Ależ skąd - zaprzeczył ze swoim uśmiechem kłamcy.
- Mikey - dotknęłam jego policzka - Kocham cię, ale ja uważam, że na dziecko jeszcze jest za wcześnie. W naszym przypadku oczywiście. Poczekajmy, zobaczymy . - dodałam z uśmiechem .
- Ninuś, masz rację. Przepraszam słonko - cmoknął mnie w skroń.
- Twój mały książę się przebudza, idę go nakarmić i trochę się z nim pobawić - powiedziałam wstając.
- Przyjdź potem - odpowiedział uśmiechając się.
Weszłam do apartamentu. Podeszłam do aneksu kuchennego i przygrzałam mleko dla dziecka. Usiadłam na kanapie i nakarmiłam Prince. Położyłam go na kocyku i zaczęłam się z nim bawić. Muszę przyznać, że to bardzo urocze dziecko. Od zabawy z maluszkiem oderwał mnie telefon. Odruchowo go odebrałam.
- Helo ? - powiedziałam po odebraniu.
- Cześć Mich.... zaraz zaraz. To telefon Michaela. - powiedziała po chwili zastanowienia - Kim jesteś ?!
- Nianią Princea, pan Michael aktualnie jest na obiedzie - odpowiedziałam po wymyśleniu dobrej wymówki.
- Rozumiem, proszę mu powiedzieć, że dzwoniła Debbie. - powiedziała rozłączają się.
- Michael ! - krzyknęłam.
- Tak ? - zapytał wchodząc do salonu.
- Dzwoniła twoja żona. - odpowiedziałam siadając na kanapie .
- O cholera - zaklął. - Co jej powiedziałaś ?
- Że jestem nianią dziecka, a ty jesz obiad. Kazała ci oddzwonić - odpowiedziałam.
- Jezu, ona będzie się chciała zobaczyć ze mną i dzieckiem. Boże kochany Nina, wszystko się wyda. - powiedział zdenerwowany.
- Niczego się nie bój. Umów się z nią wieczorem, a ja się gdzieś zmyje. Zadzwonisz jak już pójdzie. - odpowiedziałam patrząc na niego.
- Masz rację, tak zrobię. Dziękuje Ninuś - powiedział przytulając mnie.
Michael do końca dnia był podenerwowany. Ja w sumie też byłam troszkę w napięciu. Michael i Debbie umówili się na 18, a ja poszłam na koncert. W Paryżu grali akurat Guns n Roses, więc stwierdziłam, że chętnie się wybiorę na ich koncert. Zapomniałam o Debbie, po koncercie weszłam na kulisy, Axl, Slash i ja poznaliśmy się przez Rogera. Chłopaki zaprosili mnie do garderoby.
- Hej, jak leci ? - zapytałam uśmiechając się.
- W porządku, kończymy trasę, jest świetnie - powiedział Slash przysiadając się do mnie.
- Widzę, że piękna córka Rogera jest w końcu do wzięcia - odpowiedział Axl biorąc mnie na ręce.
- Jeszcze jestem - powiedziałam uśmiechając się.
- A co, Jackson jednak rozwodzi się z Debbie ? - zapytał ciekawsko Saul.
- Nie - odpowiedziałam - Zaraz, zaraz skąd wy wiecie.?!
- Twój ojciec nie potrafi trzymać języka za zębami - odpowiedział Rose.
- Jak zwykle. Ja i Mike to otwarty związek. Wątpię, żeby miał jakąkolwiek przyszłość - powiedziałam poważnie.
- Będzie miał. On cię kocha. I to bardzo. Od kiedy z nim jesteś, chodzi z głową w chmurach. - odpowiedział Slash uśmiechając się. Zadzwonił mój telefon.
- Właśnie dzwoni. Muszę uciekać. Widzimy się w LA, na Grammy ? - zapytałam wstając.
- Pewnie. Pa Nina - odpowiedzieli razem.
Wróciłam do hotelu. Michael siedział w salonie, a Prince spał w łóżeczku. Uśmiechnął się i przytulił się do mnie po czym spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Z kim się przytulałaś ? - zapytał podejrzliwie.
- Z nikim, skąd ten pomysł - odpowiedziałam wymijająco.
- Czuję męskie perfumy Hugo Boss, ja takich nie używam - powiedział poważnie.
- Czuję męskie perfumy Hugo Boss, ja takich nie używam - powiedział poważnie.
- Dobra, z Axlem i Slashem . Byłam na koncercie - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Tak myślałem. Debbie poszła, a my mamy wieczór dla siebie - powiedział ściągając ze mnie kurtkę.
- Michael, czego ona chciała ? - zapytałam wskakując mu na ręce.
- Zobaczyć się ze mną, nic więcej - odpowiedział całując mnie po szyi.
- Mały śpi ? - zapytałam dla upewnienia.
- Mhm - zamruczał.
Michael zaniósł mnie do sypialni i położył na łóżku. Zaczął całować mnie po szyi, a ja rozpływałam się od jego pocałunków. Rozpiął moją bluzkę. Uśmiechnęłam się i rozpięłam jego t shirt. Wszystko szło tak jak chciałam. Byliśmy pół nadzy, mieliśmy już posunąć się dalej, ale pojawiła się ona.
- Michael, kochanie nie zostawiłam u ciebie toreb...... - weszła do sypialni i spojrzała na naszą dwójkę.
- Debbie to nie tak jak myślisz. - odpowiedział od razu.
- Ale jak w ogóle mogłeś to zrobić i to w dodatku z córką Rogera. - powiedziała z płaczem.
- Posłuchaj ja ci to wyjaśnię. - zaproponowałam.
- Ty milcz. Michael wyjaśnisz mi to . - odpowiedziała wychodząc z sypialni i siadając w salonie .
- Przepraszam, to moja wina - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Nie, to moja wina. A teraz tu poczekaj, wyjaśnię jej coś - odpowiedział wstając.
Założył szlafrok i wyszedł z pokoju. Byłam na siebie wściekła. Jak mogłam wkopać go w coś takiego i w ogóle do tego dopuścić. Kochałam go i dlatego jeszcze wtedy uważałam, że to wszystko to moja wina. Słyszałam tylko jak się kłócili. Leżałam na łóżku zwinięta w kłębek i płakałam. Po około godzinie do pokoju wrócił Michael.
- Nie płacz słonko, to nie jest twoja wina - powiedział przytulając mnie.
- Rozpieprzyłam ci małżeństwo - odpowiedziałam zapłakana.
- Nie, ono nigdy nie miało sensu. - powiedział. - Jest późno idźmy już spać. Porozmawiamy o wszystkim rano.
sobota, 26 października 2013
Living with Michael Jackson VI
Ostatnio zauważyłam, że coraz rzadziej tu bywacie. Domyślam, się że po prostu nie macie czasu. Ja też nie mam, więc teraz notki będę dodawała albo co tydzień albo co dwa. Przepraszam, że takie opóźnienia, ale niestety to moja ostatnia klasa i chcę ją jak najlepiej zdać. Miłej lektury :)
Był początek stycznia. Brian cały czas nagrywał swój album Another World*, a ja żeby jakoś zapomnieć pomagałam przy dogrywaniu chórków albo miksowaniu ścieżek.Starałam się nie myśleć o Michaelu, ale było trudno, bo on był wszędzie.W mojej głowie cały czas brzmiały słowa: ,, Kocham cię Nina, kocham najbardziej na świecie. Bardzo chciałbym, żebyś była jedyną osobą w moim życiu, tą jedną jedyną z którą spędzę resztę mojego życia." Gdzie nie przeszłam słyszałam fragmenty jego wywiadów, piosenek czy urywki jego teledysków. Dlatego właśnie zajęłam się pracą z wujkiem Brianem w jego studiu. Dzisiaj Cozy Powell dogrywał partię perkusyjną do jednej z piosenek, która miała znaleźć się na albumie. Wpadłam spóźniona do studia.
- Brian ! - krzyknęłam z pod drzwi.
- Nina, 15 minut spóźnienia. - odpowiedział Cozy śmiejąc się.
- Spadaj. Mam piosenkę dla Briana - wbiegłam do pomieszczenia z konsoletą.
- Pokaż - Cozy wyrwał mi kartkę i przeczytał ją dokładnie. - Genialna, Mayowi się spodoba.
- Mam nadzieję, wujek jest strasznie wymagający. - powiedziałam siadając na krześle.
- Nina, widzę że już jesteś - powiedział Brian siadając obok mnie z kubkiem gorącej kawy.
- Tak i mam coś dla ciebie - odpowiedziałam podając kartkę z tekstem piosenki.
Brian wziął kartkę z tekstem piosenki. Kazał mi siąść przy fortepianie i zagrać podkład. Brian zaczął śpiewać tekst po czym spojrzał na mnie. Uśmiechnął się i usiadł obok mnie.
- Jest genialna - powiedział zachwycony. - Cozy mógłbyś na chwilę....
- Tak, tak. Pewnie - odpowiedział wychodząc.
- Zaraz, zaraz ty normalnie nie piszesz piosenek - powiedział Brian po wyjściu Powella ze studia.
- Powiedziałeś, że masz zastój twórczy więc postanowiłam ci pomóc... - odpowiedziałam wymijająco.
- Nie ściemniaj. Nie jestem idiotą i wiem, że ta piosenka jest o Michaelu - powiedział przenikając mnie wzrokiem.
- Eeeee.....? - jęknęłam udając zdziwioną.
- Kochasz go. Widzę to Nina. - powiedział poważnie.
- Dobra. Kocham. - odpowiedziałam wkurzona.
- Wiedziałem. - powiedział zadowolony.
- Taaaaaak. Ale on mnie nie chce znać po ostatnim - odpowiedziałam gwałtownie wstając i opierając się o fortepian.
- Właśnie, że chce i to bardzo. A teraz słuchaj uważnie. Za tydzień w Barcelonie jest bal dobroczynny. Michael pojawi się na nim z Debbie, ale pomińmy ten szczegół. Chcę się z tobą spotkać, właśnie na balu. Głupio to zabrzmi, ale będziesz musiała być na tym balu z Rogerem albo ze mną jako osoba towarzysząca. - powiedział patrząc na mnie.
Byłam normalnie szczęśliwa. Szansa spotkania się z Michaelem. Pomijając jego żonę i ludzi którzy tam będą. Uśmiechnęłam się do Briana, a on już wiedział że się zgadzam. Wybiegłam ze studia uradowana.
Pobiegłam na szybkie zakupy i wróciłam do domu. Nie musiałam nikomu mówić o co chodzi, bo w naszej rodzinie takie rzeczy szybko się rozchodzą.
*** 17 stycznia 1997 rok. Godzina 19:45, Barcelona, Hotel Ritz ***
Stałam w swojej turkusowej sukience przed lustrem. Była to sukienka z gorsetem, rozłożysta i pomarszczona na dole. Moje włosy upięte były w koka, miałam już zrobiony pełny makijaż. Założyłam szpilki i weszłam do salonu, w którym czekał na mnie Roger. Zaprezentowałam swoją kreację przed nim.
- No Nina, wyglądasz cudownie. - powiedział biorąc mnie pod rękę. Wyszliśmy z apartamentu.
- Myślisz, że mu się spodoba ? - zapytałam wsiadając z Rogerem do windy .
- Tak, będzie oczarowany - odpowiedział wychodząc na hol .
Na ściance przykuliśmy uwagę fotoreporterów. To pierwszy bal na który zabrał mnie tata. Przeważnie nigdzie z nim nie wychodziłam. Przez 15 minut czułam się jak jakaś wielka gwiazda Hollywood, dopóki nie pojawił się Michael. O dziwo nie było z nim Debbie, przyszła z nim jego siostra, Janet. Fotografowie rzucili się na nich, a ja z tatą spokojnie mogłam wejść na salę. Usiedliśmy przy czteroosobowym stoliku. Zdziwiłam się dlaczego akurat przy czteroosobowym, ale po krótkiej chwili załapałam o co chodzi. Do naszego stolika dosiadła się Janet i Michael. Wyglądał przepięknie. Przez około 60 sekund straciłam kontakt z rzeczywistością, zajmowałam się podziwianiem Michaela w czarnym garniturze. Rozpływałam się od jego widoku.
- Nina! Czy ty mnie w ogóle słuchasz ? - zapytał w końcu zniecierpliwiony Roger.
- Wybacz tato. Coś mówiłeś ? - odpowiedziałam uśmiechając się do niego.
- Tak, Janet chciała cię poznać - powiedział patrząc na mnie.
- Cześć jestem Nina - odpowiedziałam podając Janet dłoń i uśmiechając się dostojnie .
- Janet Jackson. Siostra tego, który gada o tobie od czterech miesięcy - powiedziała śmiejąc się.
- Gadasz o mnie od 4 miesięcy ? - zapytałam zaciekawiona.
- Mhm. Jesteś tak zjawiskowa, że nie da się o tobie zapomnieć. - odpowiedział poważnie patrząc mi w oczy.
- O tobie też trudno zapomnieć, jesteś wszędzie - powiedziałam uśmiechając się słodko.
- Bardzo prosiłabym o rozpoczęcie balu przez Rogera Taylora i Ninę Taylor - powiedziała prowadząca.
Zamarłam, mój ojciec wkopał mnie w takie bagno. Byłam zdenerwowana, na szczęście ktoś pomyślał o tym, żeby napisać mi to co mam powiedzieć. Ja i Roger podeszliśmy do podium. Stanęłam przed podium podniosłam mikrofon i spojrzałam na ludzi siedzących na sali, Montserrant Caballe, Cozy Powell, Cathy Porter, Deborah Leng, Spice Girls, sama elita. Przełknęłam ślinę i zerknęłam na kartkę.
- Drodzy państwo. Witam serdecznie na balu zorganizowanym dla dzieci głodujących w Afryce. Jestem zaszczycona, że zostałam razem z moim tatą zaproszona na bal i mogę pomóc w tak szczytnym celu. Mam nadzieję, że nie tylko ja, ale my wszyscy połączymy siły i pomożemy tym dzieciaczkom. A teraz, po proszę o pierwszy taniec zaproszoną również na tę uroczystość parę królewską . - powiedziałam oddychając z ulgą.
Wróciłam na swoje miejsce. Ja i Michael zajęliśmy się rozmową, mieliśmy sobie tyle do powiedzenia. Michael poprosił mnie do tańca. Mike jest świetnym tancerzem, to jego poczucie rytmu, prowadzenie partnerki o tym może pomarzyć każdy profesjonalny tancerz. Ja niestety nie jestem aż tak świetna jak on. Po zakończonym tańcu, niepostrzeżenie wymknęliśmy się do mojego apartamentu 7 pięter wyżej. Michael wziął mnie na ręce i wniósł mnie do pokoju. Położył mnie na łóżku.
- Co ty robisz ? - zapytałam zdezorientowana.
- To na co mam ochotę od dwóch godzin . - odpowiedział całując mnie po szyi.
- Przestań - powiedziałam stanowczo.
- Nina, ale ja ... - zaczął.
- Nie dam ci się tak łatwo - przerwałam wstając z łóżka.
- Wiem, moje zachowanie wydaje ci się pewnie teraz dziwne. - powiedział zmartwiony.
- Myślałam, że skoro wychodzi się za mąż za kogoś to się go kocha i jest się mu wiernym - odpowiedziałam
podchodząc do okna.
- Nina, w przypadku mnie i Debbie jest inaczej - powiedział podchodząc do mnie. - Ja jej nie kocham. Rozmawiałem z nią kiedyś o dzieciach i ona zaproponowała, że mi je urodzi. Zgodziłem się, akurat nie było wtedy kogoś w kim bym się zakochał. Wziąłem z nią ślub już po tym jak udało się jej zajść w ciąże. Ona nawet ze mną nie mieszka, nigdy nie powiedziałem, że ją kocham...
- To na jaką cholerę się z nią żeniłeś?! Dzieci można mieć bez ślubu - przerwałam mu.
- Moja mama tego nie pochwala. - położył dłonie na mojej talii - Jedyną osobą której mogę szczerze wyznać moje uczucia, jesteś ty. Nina mogę ci szczerze powiedzieć, że cię kocham.
- Mikey - dotknęłam jego policzka - Ja też cię kocham i przepraszam za tamto...
- Nie szkodzi. Miałaś prawo tak zareagować. Mogłem ci powiedzieć wcześniej - objął mnie i oparł swoją brodę na mojej głowie.
- A teraz mnie nie puszczaj - mruknęłam zadowolona.
- Czemu ? - zapytał szeptem.
- Bo tak mi dobrze - odpowiedziałam uśmiechając się.
Staliśmy wtuleni w siebie przy świetle księżyca, które dochodziło z okna. Było mi w jego ramionach tak dobrze, czułam dziwne łaskotanie w brzuchu przez cały czas trwania naszego namiętnego uścisku. Wróciliśmy na salę balową. Roger oczywiście musiał powiedzieć jeden ze swoich żartów, przynajmniej wiem po kim ma to mój brat Felix. Michael adorował mnie do końca balu, a potem odprowadził do apartamentu. Zasnęłam w swojej sypialni myśląc o tym jak bardzo można kogoś kochać.
*Another World - 2 solowy album Briana Maya wydany w 1998 roku. Podczas trasy promującej album May odwiedził także Polskę grając koncert w Warszawskiej Stodole 30 września 1998 roku.
- Mam nadzieję, wujek jest strasznie wymagający. - powiedziałam siadając na krześle.
- Nina, widzę że już jesteś - powiedział Brian siadając obok mnie z kubkiem gorącej kawy.
- Tak i mam coś dla ciebie - odpowiedziałam podając kartkę z tekstem piosenki.
Brian wziął kartkę z tekstem piosenki. Kazał mi siąść przy fortepianie i zagrać podkład. Brian zaczął śpiewać tekst po czym spojrzał na mnie. Uśmiechnął się i usiadł obok mnie.
- Jest genialna - powiedział zachwycony. - Cozy mógłbyś na chwilę....
- Tak, tak. Pewnie - odpowiedział wychodząc.
- Zaraz, zaraz ty normalnie nie piszesz piosenek - powiedział Brian po wyjściu Powella ze studia.
- Powiedziałeś, że masz zastój twórczy więc postanowiłam ci pomóc... - odpowiedziałam wymijająco.
- Nie ściemniaj. Nie jestem idiotą i wiem, że ta piosenka jest o Michaelu - powiedział przenikając mnie wzrokiem.
- Eeeee.....? - jęknęłam udając zdziwioną.
- Kochasz go. Widzę to Nina. - powiedział poważnie.
- Dobra. Kocham. - odpowiedziałam wkurzona.
- Wiedziałem. - powiedział zadowolony.
- Taaaaaak. Ale on mnie nie chce znać po ostatnim - odpowiedziałam gwałtownie wstając i opierając się o fortepian.
- Właśnie, że chce i to bardzo. A teraz słuchaj uważnie. Za tydzień w Barcelonie jest bal dobroczynny. Michael pojawi się na nim z Debbie, ale pomińmy ten szczegół. Chcę się z tobą spotkać, właśnie na balu. Głupio to zabrzmi, ale będziesz musiała być na tym balu z Rogerem albo ze mną jako osoba towarzysząca. - powiedział patrząc na mnie.
Byłam normalnie szczęśliwa. Szansa spotkania się z Michaelem. Pomijając jego żonę i ludzi którzy tam będą. Uśmiechnęłam się do Briana, a on już wiedział że się zgadzam. Wybiegłam ze studia uradowana.
Pobiegłam na szybkie zakupy i wróciłam do domu. Nie musiałam nikomu mówić o co chodzi, bo w naszej rodzinie takie rzeczy szybko się rozchodzą.
*** 17 stycznia 1997 rok. Godzina 19:45, Barcelona, Hotel Ritz ***
Stałam w swojej turkusowej sukience przed lustrem. Była to sukienka z gorsetem, rozłożysta i pomarszczona na dole. Moje włosy upięte były w koka, miałam już zrobiony pełny makijaż. Założyłam szpilki i weszłam do salonu, w którym czekał na mnie Roger. Zaprezentowałam swoją kreację przed nim.
- No Nina, wyglądasz cudownie. - powiedział biorąc mnie pod rękę. Wyszliśmy z apartamentu.
- Myślisz, że mu się spodoba ? - zapytałam wsiadając z Rogerem do windy .
- Tak, będzie oczarowany - odpowiedział wychodząc na hol .
Na ściance przykuliśmy uwagę fotoreporterów. To pierwszy bal na który zabrał mnie tata. Przeważnie nigdzie z nim nie wychodziłam. Przez 15 minut czułam się jak jakaś wielka gwiazda Hollywood, dopóki nie pojawił się Michael. O dziwo nie było z nim Debbie, przyszła z nim jego siostra, Janet. Fotografowie rzucili się na nich, a ja z tatą spokojnie mogłam wejść na salę. Usiedliśmy przy czteroosobowym stoliku. Zdziwiłam się dlaczego akurat przy czteroosobowym, ale po krótkiej chwili załapałam o co chodzi. Do naszego stolika dosiadła się Janet i Michael. Wyglądał przepięknie. Przez około 60 sekund straciłam kontakt z rzeczywistością, zajmowałam się podziwianiem Michaela w czarnym garniturze. Rozpływałam się od jego widoku.
- Nina! Czy ty mnie w ogóle słuchasz ? - zapytał w końcu zniecierpliwiony Roger.
- Wybacz tato. Coś mówiłeś ? - odpowiedziałam uśmiechając się do niego.
- Tak, Janet chciała cię poznać - powiedział patrząc na mnie.
- Cześć jestem Nina - odpowiedziałam podając Janet dłoń i uśmiechając się dostojnie .
- Janet Jackson. Siostra tego, który gada o tobie od czterech miesięcy - powiedziała śmiejąc się.
- Gadasz o mnie od 4 miesięcy ? - zapytałam zaciekawiona.
- Mhm. Jesteś tak zjawiskowa, że nie da się o tobie zapomnieć. - odpowiedział poważnie patrząc mi w oczy.
- O tobie też trudno zapomnieć, jesteś wszędzie - powiedziałam uśmiechając się słodko.
- Bardzo prosiłabym o rozpoczęcie balu przez Rogera Taylora i Ninę Taylor - powiedziała prowadząca.
Zamarłam, mój ojciec wkopał mnie w takie bagno. Byłam zdenerwowana, na szczęście ktoś pomyślał o tym, żeby napisać mi to co mam powiedzieć. Ja i Roger podeszliśmy do podium. Stanęłam przed podium podniosłam mikrofon i spojrzałam na ludzi siedzących na sali, Montserrant Caballe, Cozy Powell, Cathy Porter, Deborah Leng, Spice Girls, sama elita. Przełknęłam ślinę i zerknęłam na kartkę.
- Drodzy państwo. Witam serdecznie na balu zorganizowanym dla dzieci głodujących w Afryce. Jestem zaszczycona, że zostałam razem z moim tatą zaproszona na bal i mogę pomóc w tak szczytnym celu. Mam nadzieję, że nie tylko ja, ale my wszyscy połączymy siły i pomożemy tym dzieciaczkom. A teraz, po proszę o pierwszy taniec zaproszoną również na tę uroczystość parę królewską . - powiedziałam oddychając z ulgą.
Wróciłam na swoje miejsce. Ja i Michael zajęliśmy się rozmową, mieliśmy sobie tyle do powiedzenia. Michael poprosił mnie do tańca. Mike jest świetnym tancerzem, to jego poczucie rytmu, prowadzenie partnerki o tym może pomarzyć każdy profesjonalny tancerz. Ja niestety nie jestem aż tak świetna jak on. Po zakończonym tańcu, niepostrzeżenie wymknęliśmy się do mojego apartamentu 7 pięter wyżej. Michael wziął mnie na ręce i wniósł mnie do pokoju. Położył mnie na łóżku.
- Co ty robisz ? - zapytałam zdezorientowana.
- To na co mam ochotę od dwóch godzin . - odpowiedział całując mnie po szyi.
- Przestań - powiedziałam stanowczo.
- Nina, ale ja ... - zaczął.
- Nie dam ci się tak łatwo - przerwałam wstając z łóżka.
- Wiem, moje zachowanie wydaje ci się pewnie teraz dziwne. - powiedział zmartwiony.
- Myślałam, że skoro wychodzi się za mąż za kogoś to się go kocha i jest się mu wiernym - odpowiedziałam
podchodząc do okna.
- Nina, w przypadku mnie i Debbie jest inaczej - powiedział podchodząc do mnie. - Ja jej nie kocham. Rozmawiałem z nią kiedyś o dzieciach i ona zaproponowała, że mi je urodzi. Zgodziłem się, akurat nie było wtedy kogoś w kim bym się zakochał. Wziąłem z nią ślub już po tym jak udało się jej zajść w ciąże. Ona nawet ze mną nie mieszka, nigdy nie powiedziałem, że ją kocham...
- To na jaką cholerę się z nią żeniłeś?! Dzieci można mieć bez ślubu - przerwałam mu.
- Moja mama tego nie pochwala. - położył dłonie na mojej talii - Jedyną osobą której mogę szczerze wyznać moje uczucia, jesteś ty. Nina mogę ci szczerze powiedzieć, że cię kocham.
- Mikey - dotknęłam jego policzka - Ja też cię kocham i przepraszam za tamto...
- Nie szkodzi. Miałaś prawo tak zareagować. Mogłem ci powiedzieć wcześniej - objął mnie i oparł swoją brodę na mojej głowie.
- A teraz mnie nie puszczaj - mruknęłam zadowolona.
- Czemu ? - zapytał szeptem.
- Bo tak mi dobrze - odpowiedziałam uśmiechając się.
Staliśmy wtuleni w siebie przy świetle księżyca, które dochodziło z okna. Było mi w jego ramionach tak dobrze, czułam dziwne łaskotanie w brzuchu przez cały czas trwania naszego namiętnego uścisku. Wróciliśmy na salę balową. Roger oczywiście musiał powiedzieć jeden ze swoich żartów, przynajmniej wiem po kim ma to mój brat Felix. Michael adorował mnie do końca balu, a potem odprowadził do apartamentu. Zasnęłam w swojej sypialni myśląc o tym jak bardzo można kogoś kochać.
*Another World - 2 solowy album Briana Maya wydany w 1998 roku. Podczas trasy promującej album May odwiedził także Polskę grając koncert w Warszawskiej Stodole 30 września 1998 roku.
piątek, 18 października 2013
Living with Michael Jackson V
Hej, napisałam tą notkę wcześniej, bo w sobotę. Miałam na nią pomysł wcześniej, co jest nie w moim stylu. Publikuję ją dopiero dzisiaj, bo jednak po zapoznaniu się z jej treścią stwierdziłam, że jest do kitu i musiałam ją poprawić. Dziękuje Wam też bardzo za pomoc przy wyborze imienia, bardzo mi się przydała. Miłego czytania :)
Od wyznania Michaela minęło dwa tygodnie. Zdecydowałam się zrezygnować z pracy w Mariocie. Nie widziałam już perspektyw pracy w Polsce, dlatego też razem z mamą zdecydowałyśmy się wrócić do Anglii. W sumie to nie był jedyny powód naszego powrotu, moi rodzice postanowili dać sobie drugą szansę i do siebie wrócić. Byłam szczęśliwa, że do siebie wrócili, bo widziałam jakim uczuciem się darzyli. Nasza pięcioosobowa rodzinka miała już wywiad w gazecie. Znowu wokół rodziny Taylorów zrobiło się głośno, między innymi dlatego, że nie byłam już Niną Wojciechowską, tylko Niną Taylor. Zdziwiła mnie ta zmiana nazwiska, ale po rozmowie, która miała odbyć się dzisiaj wieczorem. Wszystko się zmieniło.
- Nina, uważamy, że jesteś już na tyle dorosła, żeby poznać prawdę - powiedziała moja mama patrząc na mnie.
- Co ? Jaką prawdę ? - zapytałam zdezorientowana.
- Taką, że jesteś moją biologiczną córką. - odpowiedział Roger patrząc na mnie poważnie .
- Jak to jestem twoją biologiczną córką ?! - zapytałam oburzona.
- Wiesz... my tak naprawdę... Twojego "ojca" nigdy nie było. Ja i Roger zaczęliśmy ze sobą być 10 miesięcy przed twoimi narodzinami. Potem dowiedzieliśmy się, że przybędzie nam maleństwo, którym jesteś ty - odpowiedziała moja mama.
- TO DO JASNEJ CHOLERY CZEGO NIKT WCZEŚNIEJ MI O TYM NIE POWIEDZIAŁ ?! - zapytałam wściekła.
- Chcieliśmy żebyś miała normalne dzieciństwo. - powiedział Roger próbując jakoś załagodzić tą sytuacje.
- Całe życie myślałam, że mój ojciec zginął w wypadku samochodowym, a tu się nagle okazuje, że go nigdy nie było, bo mój biologiczny ojciec nie miał odwagi się przyznać że jestem jego córką ! - wrzasnęłam.
- Nina to nie tak - powiedziała moja mama.
- Wiecie co, odpieprzcie się ode mnie ! - wrzasnęłam wybiegając z pokoju.
Byłam na nich wściekła za to, że powiedzieli mi o tym dopiero po tylu latach. Jak można było w ogóle zataić coś takiego? Nigdy nie spodziewałabym się tego, że moi rodzice byliby wstanie zataić przede mną kto jest moim biologicznym ojcem. Wiem, że kiedy ja się urodziłam, Roger dopiero zaczynał karierę i dziecko mogłoby zaszkodzić jego wizerunkowi, ale mogli mi powiedzieć 10 lat wcześniej. Wybiegłam z domu z płaczem. Minęłam w drzwiach Briana i Anitę. Brian złapał mnie za biodra i przytrzymał.
- Co się stało ? - zapytał patrząc na mnie.
- Wiesz, czego się dowiedziałam ? Że Roger to mój biologiczny ojciec ! - wykrzyczałam.
- Jednak się przyznał? No gratuluje - powiedział ironicznie.
- Nienawidzę was wszystkich. Wszyscy o tym wiedzieli, a nikt przez 23 lata nie miał odwagi mi o tym powiedzieć. Walcie się wszyscy ! - krzyknęłam wyrywając się z uścisku.
Nie słuchałam już nikogo, kto o tym wiedział. Miałam żal nawet do Freddiego, który był moim przyjacielem, nie ważne jak głupio to zabrzmiało. Nie liczyliśmy lat i rozumieliśmy się bez słów, mogłam zadzwonić zapłakana, a on i tak wiedział o kogo chodzi. Poszłam do jakiegoś baru na mieście i zamówiłam flaszkę normalnej, czystej wódki, bez niczego. Stwierdziłam, że chce upić się jak najszybciej i mieć spokój. Nie wiem ile zdołałam wypić, ale film urwał się dosyć szybko. Obudziłam się rano, w pokoju hotelowym. Moja głowa bolała mnie gorzej niż po osiemnastych urodzinach. Nikogo koło mnie nie było. Wstałam z łóżka i chwiejnym krokiem zaczęłam błądzić po apartamencie. Zobaczyłam jego, siedzącego na kanapie. Był ubrany w czarne spodnie, mokasyny i białą koszulę. Przeglądał właśnie poranną prasę. Uśmiechnęłam się.
- Znowu ty? - zapytałam z krzywym uśmiechem.
- Ooo, widzę, że już się wyspałaś - odpowiedział śmiejąc się.
- Bardzo wczoraj rzygałam ? - zapytałam od razu.
- Przez północy, ale i tak byłaś dzielna, ja bym nie dał rady wypić dwóch flaszek i jeszcze rozmawiać - odpowiedział podchodząc do mnie.
- Co ci nagadałam ? - zapytałam od razu.
- Wręcz wykrzyczałaś, że nienawidzisz Rogera, własnej matki, Briana i całej reszty idiotów, którzy nie mieli odwagi powiedzieć ci prawdy. - odpowiedział patrząc na mnie. Ujął delikatnie moją dłoń - A potem powiedziałaś, że mnie kochasz i chcesz ze mną zamieszkać.
- CO ?! - zapytałam z niedowierzaniem .
- Ja tylko powtarzam to co powiedziałaś - powiedział śmiejąc się. Pocałował mnie delikatnie i przytulił.
- Przepraszam... - odpowiedziałam zmieszana.
- Nie masz, za co. To tylko umocniło mnie w przekonaniu, że jednak coś do mnie czujesz - powiedział dotykając mojego policzka. - Nina, jesteś taka piękna...
- Przestań - odpowiedziałam zawstydzona.
- Jestem idiotą - powiedział odsuwając się ode mnie gwałtownie.
- Co się stało ? - zapytałam zaskoczona.
- Posłuchaj, ja muszę ci to w końcu powiedzieć.... - powiedział niepewnie.
- O co chodzi ? - dopytywałam nerwowo.
- Ja mam żonę i syna w drodze. - odpowiedział szybko.
Miałam wrażenie, że tracę grunt pod nogami. Facet, którego kocham, który jest moją pierwszą wielką miłością, właśnie powiedział, że ma już żonę i dziecko. Byłam załamana, łzy same zaczęły mimowolnie spływać po moich policzkach.
- Nienawidzę cię tak samo, jak ich! Jak mogłeś mnie tak oszukać. Człowieku powiedziałeś, że mnie kochasz. Ilu jeszcze to powiedziałeś ?!- zaczęłam okładać go pięściami po klatce piersiowej. Przytrzymał moje ręce.
- Nina, nie kocham jej. Wiem, że głupio to zabrzmi, ale jestem z nią tylko dlatego dziecka. Nie chce mieć dziecka bez ślubu. Ona zgodziła się mi je urodzić - powiedział próbując jakoś mnie uspokoić.
- Co nie zmienia faktu, że z nią sypiasz. Że w ogóle jest twoją żoną. Czuje się jak jakaś tania dziwka ! - krzyknęłam. Przycisnął mnie swoim ciałem do ściany.
- Gdybym cię nie kochał to by cię tutaj teraz nie było. Narażając się na zdjęcia w gazetach, przyniosłem cię tutaj. Nie mogłem pozwolić na to, żeby stała ci się krzywda.- rozluźniał powoli ręce zaciśnięte na moich nadgarstkach. Przeczesał palcami moje włosy - Kocham cię Nina, kocham najbardziej na świecie. Bardzo chciałbym, żebyś była jedyną osobą w moim życiu, tą jedną jedyną z którą spędzę resztę mojego życia.
- Nie spędzisz! Nienawidzę cię Michael! Nienawidzę! - wykrzyczałam.
Bez ostrzeżenia wsunął język pomiędzy moje wargi i namiętnie pocałował. Odepchnęłam go od siebie i zaczęłam płakać. Jak on mógł coś takiego przede mną zataić. Spojrzał na mnie zmieszany.
- Przepraszam Nina, tylko to chciałem ci jeszcze powiedzieć. - powiedział zanim zaczął łkać.
Nie odpowiedziałam. Wstałam i weszłam do łazienki. Przemyłam twarz, poprawiłam fryzurę i trochę podmalowałam się kosmetykami, które trzymałam w torebce. Założyłam kurtkę i wyszłam z apartamentu Michaela, bez żadnego pożegnania. Błąkałam się po Londynie w celu opanowania emocji, które gotowały się we mnie. Moja miłość do Michaela przerodziła się w nienawiść. Nie rozumiałam jego zachowania, tak samo jak nie rozumiałam zachowania moich rodziców. Różnili się o tyle, że złość na rodziców już mi przeszła. W końcu to oni dali mi dar życia i powinnam im być za to wdzięczna bez względu na inne okoliczności. Wróciłam zapłakana do domu. W salonie siedział Roger, który wybierał numery telefonu, zapewne mnie szukał. Ucieszył się na mój widok.
- Boże kochany Nina ! - wykrzyczał doskakując do mnie - Dziecko gdzieś ty była ?
- Poszłam się napić i obudziłam się w apartamencie hotelowym Michaela - wycedziłam.
- Czy wy.... - zaczął niepewnie. .
- Chyba musiałabym upaść na głowę żeby to z nim zrobić - powiedziałam patrząc na niego.
- Przecież go kochasz - przypomniał mi.
- Ja go nienawidzę ! - krzyknęłam rozklejając się. Roger przytulił mnie.
- Przyznał ci się już ? - zapytał zatroskany.
- Tak, ja ja.... jak on mógł mnie tak potraktować ... - łkałam w ramie mojego ojca.
- Nina będzie dobrze. Dasz radę, wierzę w ciebie. Jesteś w końcu z krwi i kości Taylor, a my się nie poddajemy słoneczko - powiedział głaskając mnie po włosach.
- Tato, ale ja go kocham... - odpowiedziałam.
- Wiem kochanie. Daj mu czas. Proszę. Zaraz święta, sylwester, potem jeden rok, potem jedziesz na trasę z Brianem. Zapomnisz kochanie, zapomnisz. - powiedział biorąc mnie na ręce. - No moja mała Ninusia sporo utyła od 20 lat. Nie dawno jeszcze nosiłem cię na rękach.
- Tak, tak. 20 lat temu. - odpowiedziałam śmiejąc się.
- No chodź maleństwo, pójdziemy na górę. Pogadamy z mamą i ona coś poradzi na twoje złamane serce - powiedział wnosząc mnie po schodach.
We troje przegadaliśmy ze sobą do północy. Zapomniałam, przynajmniej po części o tym co stało się parę godzin temu. Moje odczucia w stosunku do Michaela stały się totalnie obojętne. Nie czułam do niego już nic. Przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Zasnęłam śniąc o tym co stało się w przeciągu ostatnich miesięcy i starając się nie myśleć.......... o Michaelu.
Gif nieadekwatny do wieku Michaela, ale tylko taki znalazłam. |
A to oto Nina. |
piątek, 11 października 2013
Living with Michael Jackson IV
Hej, mam do was dość nietypową prośbę. Zbliża mi się bierzmowanie, a mam problem z wyborem imienia. Może wy mi pomożecie, waham się między Anną, a Dianą. Proszę, w miarę możliwości w komentarzu, zostawcie też swoją propozycję. Ułatwi mi to wybór o połowę. Z góry wam dziękuje.
- Halo ? - powiedziałam po odebraniu.
- Witaj słoneczko. - odpowiedział mi męski głos po drugiej stronie.
- Ooo cześć tato - powiedziałam uradowana.
- Co słychać ? - zapytał równie entuzjastycznie.
- Dobrze, jem właśnie kolację z mamą i Adrianem - odpowiedziałam zadowolona.
- Czyżby moja słodka, malutka córeczka w końcu kogoś znalazła ? - zapytał zaciekawiony.
- Chyba tak - odpowiedziałam po chwili.
- W takim razie pakuj się z twoim chłopakiem i mam was widzieć jutro na obiedzie. Przy okazji mamę też zabierz, muszę z nią o czymś pogadać - powiedział zadowolony.
- Dobrze przekażę. - odpowiedziałam uśmiechnięta.
Odłożyłam telefon i wróciłam do kuchni. Dokończyłam kolację i poszłam z Adrianem do mojego pokoju. Nie bardzo wiedziałam jak zacząć temat naszego spotkania z moim ojcem. Większość chłopaków po takiej propozycji myśli, że masz na myśli zaręczyny. W końcu zebrałam się na odwagę i postanowiłam mu o tym powiedzieć.
- Adrian, słuchaj. Jest taka sprawa - zaczęłam.
- Nie gadaj, że ty jesteś ..... - przerwał mi.
- Głupek - rzuciłam w niego poduszką - Jesteś taki sam jak mój ojciec.
- Muszę go w końcu poznać - stwierdził śmiejąc się.
- Masz okazję. Roger zapraszał nas do siebie. - powiedziałam po chwili.
- Kiedy ? - zapytał od razu.
- Jutro. - odpowiedziałam krótko.
- Matko poznam osobiście Rogera Taylora, nie wierzę - powiedział z niedowierzaniem .
- Czyli się zgadzasz ? - zapytałam dla upewnienia.
- I ty się jeszcze pytasz?! Pewnie, że tak. - odpowiedział całując mnie czule. - Idę się spakować. - stwierdził po chwili wypuszczając mnie z objęć.
- Widzimy się jutro o 11 na Okęciu, bramka 10 - powiedziałam uśmiechając się .
- Dobrze kochanie - odpowiedział.
Przytulił mnie i wyszedł z pokoju. Pożegnał się z moją mamą i odjechał swoim samochodem do domu. Zeszłam na dół, mama siedziała w salonie, usiadłam koło niej uśmiechnięta.
- Co się stało Adrianowi ? - zapytała zaciekawiona.
- Dzwonił tata. Zapraszał mnie i Adriana na jutro na obiad. - odpowiedziałam uśmiechnięta. Wybuchnęła śmiechem.
- Roger ?! Co się stało, że nagle jesteś jego ukochaną córeczką ?! - zapytała dusząc się ze śmiechu.
- Ciebie zresztą też zapraszał ....- dodałam po chwili.
- Ciekawe po co - powiedziała pod nosem.
- Mamo, wiemy jak się zachował, ale może to właśnie czas na to, żeby o tym porozmawiać . - odpowiedziałam patrząc na nią.
- Masz rację. Pojadę do niego i wszystko mu powiem - powiedziała.
- To co, chyba wypadałoby się spakować. - powiedziałam wstając.
- Masz rację, chodźmy - odpowiedziała dotrzymując mi kroku.
*Następny dzień, godzina 15:44*
Siedzieliśmy w kabriolecie Rogera, tym razem to Brian prowadził. Siedziałam z przodu patrząc w swoje odbicie w bocznym lusterku. Wszystkie wspomnienia wróciły, wspomnienia o tamtej kolacji.
- Młoda co taka cicha, to nie w twoim stylu - powiedział Brian.
- Tak jakoś... - odpowiedziałam"wybudzając się" z transu.
- W takim razie, będę cię musiał dzisiaj porwać. - powiedział dźgając mnie palcem w żebro.
- No na pewno - powiedział Adrian śmiejąc się.
- Zobaczysz, zabiorę ci ją dzisiaj wieczorem - odpowiedział Brian śmiejąc się.
- Ale.... - zaczął Adrian.
- Synu, my dzisiaj będziemy pić, więc lepiej że jej nie będzie. - odpowiedział Roger
- Tato - powiedziałam ostrzegawczo. Spojrzał na mnie pytająco - On nie potrafi wypić tyle co ty .
- Faktycznie - spojrzał na mnie. - To go oprowadzę po studiu.
- Po studiu Queen ? - wykrztusił Adrian.
- Może być i po studiu Queen. - powiedział Roger.
- Booooże, dziękuję że pan to dla mnie zrobi. - odpowiedział zachwycony.
Dojechaliśmy do domu, usiedliśmy w salonie. Zapoznałam Adriana z moim rodzeństwem i Debbie. Zjedliśmy wspólnie obiad. Brian wyciągnął mnie do siebie do domu. Chciał ze mną porozmawiać. Usiedliśmy razem w salonie.
- Powiedz mi, ty go kochasz ? - zapytał patrząc na mnie.
- Jeśli chodzi o Adriana, to można tak powiedzieć - odpowiedziałam.
- A o Michaela ? - zapytał patrząc w moje oczy.
- Brian - mruknęłam odwracając od niego wzrok.
- Odpowiedz mi, kochasz go ? - drążył temat.
- Kocham, kocham jak cholera - odpowiedziałam ciężko.
- To czego nic z tym nie robisz ?! - zapytał oburzony.
- Przecież on nic do mnie nie czuje . Nie odzywał się od miesiąca ! - wykrzyczałam.
- On nie ma odwagi zadzwonić. - odpowiedział łapiąc mnie za ramię - Rozmawiałem z nim o tobie.
- I co ? - szybko otrząsnęłam się chwilowego gniewu i spojrzałam na Briana.
- Zakochał się w tobie. Uważa...... a z resztą - powiedział po chwili.
- NO BRIAN! CO UWAŻA ?! - zapytałam podekscytowana.
- Powinnaś z nim sama o tym porozmawiać - odpowiedział wstając.
- Gdzie idziesz no ? - zapytałam zła.
- Zobaczysz - odpowiedział.
Wyszedł z salonu. Byłam na niego zła. Po chwili poczułam czyjeś ręce na moim karku. Gwałtownie odwróciłam głowę. Ku mojemu zdziwieniu, stał za mną Michael. Miał na sobie białą koszulę z pagonami, czarne spodnie i mokasyny . Trzymał w dłoni czerwoną róże. Spojrzałam w jego oczy. Podał mi różę i gwałtownie pocałował w usta . Odwzajemniałam jego pocałunek. Usiadł obok mnie, wpatrując się w moje oczy.
- Jesteś piękna, nawet bez makijażu. - powiedział dotykając mojego policzka.
- Mike, co ty tu robisz ? - zapytałam zdziwiona.
- Znowu jesteś w Londynie, a ja miałbym przepuścić taką okazję..... - odpowiedział dotykając lekko mojej dłoni.
- Jaką znowu okazję ? - zapytałam zaciekawiona.
- Zobaczenia takiej piękności, która zresztą zdobyła moje serce - odpowiedział odgarniając kosmyk włosów z mojej twarzy .
- Czy ty chcesz przez to powiedzieć, że.... - zaczęłam niepewnie.
- Chce ci przez to powiedzieć, że cię kocham Nina - odpowiedział.
Przybliżył się do mnie i namiętnie mnie pocałował, z wzajemnością z mojej strony. Kontem oka zauważyłam Briana, Rogera i moją mamę. Oderwałam się do Michaela i spojrzałam speszona.
- Nie, no nie przeszkadzajcie sobie - powiedział Roger.
- Wiem jak to musiało wyglądać..... - odpowiedziałam zawstydzona.
- Wyglądało mi to na dwójkę kochających się ludzi, którzy właśnie mieli się odwagę przyznać do swoich uczuć. - powiedziała moja mama.
- A gdzie jest.... - zapytałam wymownie spoglądając na Rogera.
- Dowiedzieliśmy się, że jest wielkim fanem Slasha i załatwiliśmy mu z nim spotkanie. Wróci za tydzień . - odpowiedział Brian.
- To skoro wszystko sobie wyjaśniliśmy to miło by było, gdybym jeszcze chwilę się nabyła z Michaelem - powiedziałam wymownie patrząc na trójkę stojącą w drzwiach.
- Tylko bez przesady z tym nabyciem - powiedziała moja mama uśmiechając się do mnie.
Zaśmiałam się tylko, Brian, Roger i moja mama opuścili dom, zostawiając mnie sam na sam z Michaelem Jacksonem, który przed paroma minutami wyznał mi miłość. Byłam w wniebowzięta, wszystko co czułam do Adriana nagle prysło, jak czar. Wiedziałam, że kocham Michaela i chce z nim być. Nie wiedziałam jeszcze wtedy czy on też by tego chciał, ale bardzo mi na tym zależało.
piątek, 4 października 2013
Living with Michael Jackson III part. 2
Hej, mam nadzieję że wasze komputery czy też laptopy wytrwały oczekiwanie na dalszą część. Musę przyznać, że wasze komentarze bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. Jednak chcę ogłosić jedną ważną rzecz NIE TOLERUJĘ SPAMOWANIA W KOMENTARZACH LINKAMI DO SWOICH BLOGÓW, TO NIE PROGRAM "WYPROMUJ SIĘ"! Przepraszam, troszkę się uniosłam. Jeżeli już chcesz się zareklamować, to napisz komentarz do mojej notki w której ocenisz moje starania i ewentualnie wkleisz link do bloga. No tyle z ogłoszeń, miłego czytania. C:
Zaparkowałam pod restauracją. Spojrzałam w lusterko samochodowe, poprawiłam swoją fryzurę i ciężko odetchnęłam. Byłam tak bardzo zdenerwowana, że nie wiedziałam co mam zrobić. Nigdy jeszcze się tak nie denerwowałam, nawet wtedy, kiedy starałam się o pracę w Mariocie. Wysiadłam z samochodu i mając nogi jak z waty, skierowałam się do drzwi wejściowych. Otworzył mi je kamerdyner wskazując mi też odpowiedni stolik, przy którym czekał Michael. Ubrany w czarny garnitur, z perfekcyjnie ułożonymi włosami i z bukietem czerwonych róż w dłoni, zdjął moją marynarkę i powiesił ją na wieszaku. Odsunął mi krzesło, usiadłam na nim, a on je przysunął i usiadł na przeciwko mnie.- Pięknie dziś wyglądasz. - powiedział uśmiechając się do mnie.
- Dz....iękuje - odpowiedziałam speszona.
- Wszystko w porządku ? - zapytał zauważając rumieńce na mojej twarzy.
- Tak, wszystko jest dobrze. - odpowiedziałam kręcąc głową - Ty też dzisiaj wyglądasz pięknie.
- Nikt mi jeszcze tego nigdy nie powiedział - powiedział po chwili patrząc w moje małe, niebieskie oczy.
- Naprawdę ? - zapytałam z niedowierzaniem.
- No dobrze, wiele razy to słyszałem. - powiedział. Spojrzałam w podłogę - Ale nigdy nie powiedziała mi tego tak piękna kobieta jak ty. - dodał po chwili. Moje policzki znowu oblał rumieniec.
- Proszę Michael. Nie mów tak o mnie - powiedziałam zdeprymowana.
- Nina, dlaczego ? - zapytał delikatnie dotykając mojej dłoni.
- Mike, wcale nie jestem taka idealna. - odpowiedziałam udając, że nie zwróciłam uwagi na jego gest.
- Spójrz na mnie. Poczujesz się lepiej - powiedział odwracając ode mnie wzrok.
- Michael, jesteś niesamowicie przystojnym mężczyzną. - odpowiedziałam. Parę sekund potem dotarło do mnie, to co powiedziałam. Uśmiechnęłam się głupkowato.
- Tak myślisz ? - zapytał powoli splatając nasze dłonie.
- Tak, tak właśnie myślę - odpowiedziałam uśmiechając się do niego słodko.
- Nina, ja wiem. To dziwnie wygląda... - powiedział zabierając gwałtownie swoją dłoń.
- Ale co dziwnie wygląda ? - zapytałam zdziwiona.
- My, ty i ja. To, że złapałem cię za dłoń. Przepraszam, to się więcej nie powtórzy - odpowiedział poważnie.
- Michael nic się nie stało - powiedziałam uśmiechając się.
- Nie przeszkadza ci to ? - zapytał.
- Nie, dawno nikt już nie prawił mi takich komplementów. - odpowiedziałam - I nie trzymał za rękę.
- To ty nikogo nie masz ?! - zapytał zaskoczony. Zachichotałam po cichu.
- Nie mam. Nikomu się nie podobam - odpowiedziałam .
- Nie możliwe. Ściemniasz mi tu - powiedział dokładnie uśmiechając się.
- Nie prawda. Nie mam nikogo od roku - odpowiedziałam zamyślona.
- Opowiedz mi o tym, co się stało. - powiedział patrząc mi w oczy - Proszę...
- Ciężko jest powiedzieć jak było. Kochałam go na zabój, sama mogłabym oddać za niego własne życie, a on po prostu mnie zostawił. Akurat w momencie, w którym najbardziej go potrzebowałam... - odpowiedziałam próbując powstrzymać łzy napływające z moich oczu.
- Hej, Nina. Nie płacz. - powiedział wycierając łzę z mojego policzka - Nie warto płakać po kimś kto się tak zachował.
- Dopiero teraz dotarły do mnie słowa "Too much love will kill you If you can't make up your mind*" - zacytowałam pogrążając się w myślach.
- Nina, ale on nie był ostatnim mężczyzną w twoim życiu. Jesteś piękną, uroczą i młodą kobietą - powiedział po raz kolejny splatając palce naszych dłoni. - To mnie nikt nie chce. - dodał po chwili. Mocniej odwzajemniłam jego uścisk.
- Masz tysiące fanek, które chciałyby z tobą być. - powiedziałam przenosząc wzrok na jego brązowe oczy.
- Jedną z nich już wybrałem. - odpowiedział uśmiechając się .
- Więc, zdradzisz mi co to za jedna ? - zapytałam zaciekawiona.
- Dowiesz się w swoim czasie. - odpowiedział składając delikatny pocałunek na moim policzku.
Drgnęłam lekko i nie dałam po sobie nic poznać. W duchu darłam się jak opętana. On mnie pocałował, czułam jego usta na moim policzku. Byłam po prostu w siódmym niebie, albo nie. Byłam w raju. Zaintrygował mnie tylko jedną rzeczą . Powiedział, że on już wybrał jedną fankę, ale nie wiedziałam o kogo chodzi. Może on po prostu zaczął traktować mnie jak przyjaciółkę, a spotyka się z inną. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że może chodzić o mnie. Po kolacji, Michael założył marynarkę na moje ramiona i odprowadził mnie do drzwi.
- Nina dziękuję że przyszłaś - powiedział całując mnie w dłoń.
- To ja dziękuję za zaproszenie - odpowiedziałam zakrywając rumieńce na twarzy.
- Obiecaj mi jedno, że spotkasz się jeszcze ze mną. - powiedział patrząc na mnie.
- Obiecuję Michael. Dziękuje - odpowiedziałam.
Michael odruchowo przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Czułam jego dłonie na moich biodrach. Wypuścił mnie z objęć i uśmiechnął się. Po raz kolejny kamerdyner otworzył mi drzwi, wyszłam z restauracji. Wsiadłam do czarnego kabrioletu Rogera i wróciłam do domu. Otworzyłam drzwi, na kanapie siedział mój ojciec i Brian. Przyjrzeli się mi dokładnie.
- Siadaj - warknął Roger. Wykonałam jego polecenie.
- Gdzie byłaś ? - zapytał dociekliwie Brian.
- Na kolacji... - odpowiedział niepewnie.
- Z kim ? - zapytał ciekawy Roger.
- Z kolegą.... - odpowiedziałam patrząc w innym kierunku.
- A tym kolegą przypadkiem nie był Michael Jackson ? - zapytał Brian.
- Boże no i co z tego że byłam z nim na tej kolacji?! Poszłam, bo mnie zaprosił i się w nim zakochałam. Nic wam do tego, z kim się spotykam - odpowiedziałam podenerwowana.
- Kochanie, ty pierwszy raz przyznałaś się mi do tego co czujesz. Jestem z ciebie dumny - powiedział Roger przytulając mnie. - Tylko dlaczego dopiero teraz, a nie 10 lat wcześniej...
- Bo zacząłeś się zabawiać z Debbie - warknęłam.
- Nie wracajmy do tego. - powiedział - Jak było ?
- On coś ukrywa. Kiedy rozmawialiśmy o tym czy on kogoś ma i wspomniałam o jego fankach, o tym że chciałyby z nim być. On odpowiedział, że już jedną wybrał i dowiem się którą w swoim czasie - opowiedziałam szybko .
- Prawił ci komplementy ? - zapytał Brian po chwili.
- Mhm - przytaknęłam. Roger i Brian uśmiechnęli się do siebie - No co ? - zapytałam zdezorientowana.
- A nie pomyślałaś o tym, że to o tobie właśnie mówi ? - odpowiedział Roger patrząc na mnie.
- Serio ?! - zapytałam z niedowierzaniem.
- Tak. Jesteś w końcu moją córką. Nie dziwie się, że zawróciłaś mu w głowie. - odpowiedział Roger.
- Myślisz ? - zapytałam po chwili.
- Myślę, że tak. - odpowiedział.
Nie odpowiedziałam. Uśmiechnęłam się pod nosem i weszłam po schodach do swojego pokoju. Przebrałam się w piżamę, zmyłam swój makijaż i położyłam się na łóżku. Zastanawiałam się nad tym, co powiedział mi Roger, jego słowa cały czas brzmiały w mojej głowie. Czy ja rzeczywiście mogę podobać się Michaelowi ? Osobie, która ma miliony fanek na całej ziemi ? Nawet gdyby tak było to pewnie by mi o tym nie powiedział. Żeby jakoś uspokoić moje myśli, włączyłam walkmana i zasnęłam przy dźwiękach kasety Briana Maya Back To The Light.
* "zbyt dużo miłości może cię zabić, jeżeli nie potrafisz się zdecydować" cytat z piosenki Briana Maya o tytule Too Much Love Will Kill You.
sobota, 28 września 2013
Living with Michael Jackson III part. 1
Hej, nareszcie mogę siąść i napisać notkę nad którą myślałam od dwóch tygodni, a może nawet i więcej. Jakiś miałam zastój twórczy. Przepraszam, postaram się to Wam wynagrodzić. Za pomoc przy napisaniu tej notki dziękuję Mejszonowi, (Keep Yourself Alive) gdyż to ona pomagała mi przy pisaniu dialogu z Debbie. Miłego czytania. :)
Miałam tydzień wolnego od pracy. Wizyta Michaela w hotelu przebiegła szybko i bez komplikacji, ale była męcząca w przygotowaniu. Moje szefostwo postanowiło wysłać mnie więc na urlop. Dogadałam się z Rogerem i powiedział, że mogę do niego przylecieć na tydzień. Spakowana czekałam na samolot. Zadzwonił mój telefon. Nie zwracając uwagi na numer, odebrałam.
- Halo ? - powiedziałam po odebraniu.
- Cześć Nina, poznajesz mnie ? - zapytał znajomy męski głos. Oświeciło mnie.
- Michael... - odpowiedziałam niepewnie.
- Tak. Czułem, że zgadniesz - powiedział zapewne uśmiechając się w tej chwili.
- Jak miło że dzwonisz - wypaliłam po chwili.
- Chciałem usłyszeć twój głos. Jest piękny - odpowiedział po chwili. Zarumieniłam się.
- Nieprawda. Nie jest, nie lubię go - powiedziałam kiedy już ochłonęłam.
- Nina, on jest piękny. Równie piękny jak ty - odpowiedział słodkim głosem. Zamurowało mnie, nie mogłam złapać oddechu. Komplement, jak komplement, ale od kogo ? Od samego MICHAELA JACKSONA.
- Dz......dziękuje - powiedziałam zaskoczona.
- Przepraszam, ale muszę kończyć. Obowiązki artysty mnie wzywają. Trzymaj się Nina - powiedział po chwili smutnym głosem.
- Trzymaj się Mike - odpowiedziałam kończąc rozmowę poprzez wciśnięcie czerwonej słuchawki.
Byłam w szoku. Myślałam, że zapomniał o numerze do mnie. Minął tydzień, poznał już pewnie jakąś inną fankę dużo ładniejszą ode mnie. Jednak się myliłam. Jak bardzo musiałam go urzec, że się do mnie odezwał.
- Pasażerów odlatujących do Londyn Luton, proszę o skierowanie się na odprawę do bramki numer trzy ! - usłyszałam z głośników.
Przerwało to moje rozmyślania na temat telefonu od Michaela. Wsiadłam na pokład samolotu i już trzy godziny później siedziałam w kabriolecie mojego przyszywanego ojca, Rogera Taylora razem z moim ojcem chrzestnym Brianem Mayem. To on wyczuł, że coś jest na rzeczy.
- Nina, coś się stało ? Jesteś jakaś zamyślona - stwierdził spoglądając na mnie.
- Nie, mam taki problem z jedną osobą - powiedziałam otrząsając się z transu.
- Chcesz o tym porozmawiać ? - zapytał Roger.
- Żeby jeszcze było o czym - burknęłam odwracając się w drugą stronę.
- Jak mniemam, było tak. Umówiłaś się z jakimś przystojniaczkiem, zaprosił cię do siebie, przespałaś się z nim, a on stwierdził, że jesteś cienka i kazał ci spadać. Zgadłem ? - zapytał Roger patrząc na mnie.
- Tato - warknęłam.
- No co ? - zapytał śmiejąc się razem z Brianem.
- Nie każdy traktuje dziewczyny jak ty tato - powiedziałam odwracając się w jego stronę. Roger spojrzał na mnie zmieszany - Przepraszam. Nie powinnam tego mówić...
- Nic się nie stało kochanie. Powiedz mi co jest. - odpowiedział głaskając mnie po włosach.
- Nie, już mi przeszło jest dobrze - powiedziałam uśmiechając się sztucznie.
- Nina, jak chcesz porozmawiać to powiedz. Postaram ci się pomóc - odpowiedział Brian bawiąc się moim blond kucykiem.
- Powiem, ale nic mi nie jest. - powiedziałam uśmiechając się do niego.
Resztę drogi do Surrey przegadaliśmy w miłej atmosferze. Nie chciałam rozmawiać z nimi na temat tego co czuję. Kiedy dojechaliśmy do domu, przywitała mnie moja kochana czwórka rodzeństwa. Mój "ukochany braciszek" Felix, jak każdy nastolatek musiał rzucić coś głupiego.
- Jak dobrze że przyjechałaś, trzeba posprzątać mi pokój - powiedział podając mi miotełkę do kurzu.
- Synu, czy ty się słyszysz ? - zapytałam śmiejąc się - To ty po mnie będziesz sprzątał.
- Przecież to ty sprzątasz w hotelu - odpowiedział patrząc na mnie.
- Nie kochanie, ja teraz jestem na usługi klientów. - powiedziałam zadowolona.
- Czyli dajesz im dupy ? - zapytał po chwili.
- Felix - warknął Roger - Nie na takie usługi.
- A dobrze płacą ? - zapytał Brian pokładając się ze śmiechu na podłodze razem z Felixem.
- Uwierz mi, że cię nie stać - odpowiedziałam zdejmując z siebie skórzaną kurtkę.
- Ale my tak jakby rodziną jesteśmy . Nie spuścisz nic z ceny ? - zapytał płacząc ze śmiechu.
- Dla ciebie co najwyżej to mogę ją podwyższyć - odpowiedziałam rzucając w niego poduszką.
- Dobra starczy tu tej rozmowy o usługach. Za godzinę obiad - powiedziała Debbie uśmiechając się do mnie.
Spojrzeliśmy na siebie. Felix wziął moją walizkę i wniósł mi ją do mojego pokoju. Rozpakowałam swoje ciuchy do szafy i zeszłam na dół. Nie było nikogo oprócz Debbie krzątającej się w kuchni i małej Tiger Lilly, która bawiła się w kojcu.
- Debbie chce pogadać... - powiedziałam wchodząc do kuchni.
- Coś nie tak,Nina? - zapytała poważnie.
- Cholera, chyba się zakochałam...- odpowiedziałam siadając na wysokim krześle barowym.
- No...to problem? To normalne kochanie - powiedziała uśmiechając się.
- Nie, kiedy ten ktoś ma tysiące fanek napalonych na jego widok. - odpowiedziałam przewracając oczami.
- Skarbie,pamiętaj,na kogo patrzysz - powiedziała z lekkim uśmiechem - No, powiedz.
- Zakochałam się w Jacksonie .... - odpowiedziałam spoglądając na dół
- O...ee...dobra partia,skarbie. Nawet bardzo! - powiedziała zadowolona.
- Tak.... On jeszcze o tym nie wie. A poza tym, to się nie może udać - odpowiedziałam gwałtownie wstając.
- Dlaczego? Skarbie,nie ma rzeczy niemożliwych. - powiedziała patrząc na mnie.
- Spójrz na mnie! Kim jestem ?! Jakąś nędzną dziewczyną , pracującą w hotelu. Tak jestem odpowiednią partią dla króla popu. - odpowiedziałam spoglądając na swoje lustrzane odbicie.
- Nie. Kochanie.
O nie. Ty masz sławnego ojca, wspaniałą matkę i masz mnie, również zwykłą
dziewczynę. A jeśli Król nie chce księżniczek? Przecież znasz historię
Kopciuszka. Ech... - powiedziała - Nie jesteś nikim.
- No w sumie, on zakochał się w zwykłej dziewczynie. Tylko że ona miała wróżkę chrzestną...A ja jej nie mam - odpowiedziałam po chwili zastanowienia.
- Masz mnie. - powiedziała życzliwie - Umawiałaś się z nim?
- Dzwonił do mnie rano... - odpowiedziałam zmieszana.
- I...? - dopytała ciekawska.
- Pytał co u mnie, ale musiał kończyć bo "obowiązki artysty go wzywają" - odpowiedziałam. Słowem nie wspomniałam o komplemencie jaki otrzymałam od niego. - Czekaj, właśnie dzwoni...
- Okeeej. Mam wyjsc? - zapytała.
- Kto powiedział że odbiorę ? - zapytałam kładąc telefon na blacie.
- Odbierz, a nie pożałujesz. Wiem to. - odpowiedziała przysuwając mi telefon.
- No dobra - mruknęłam Wyciągnęłam rękę po telefon. Wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Hej Nina - powiedział słodko.
- Mikey, cześć - wypaliłam bez zastanowienia.
- Przeszkadzam ci w czymś ? - zapytał zatroskany.
- Nie. Tata zabrał mnie do siebie na tydzień. Dopiero co na chwilę usiadłam. - odpowiedziałam próbując jakoś się rozluźnić.
- Więc jesteś w Londynie ? - zapytał zaciekawiony.
- Taaaaaak - mruknęłam.
- To świetnie ! - wykrzyczał zadowolony - Więc zapraszam cię na kolację - dodał po chwili.
- Kiedy ? - zapytałam po chwili .
- Dzisiaj wieczorem. Będę na ciebie czekał w Gold Restauration o godzinie 18 przy ostatnim stoliku. Do zobaczenia piękna - odpowiedział rozłączając się.
Za nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, on się już rozłączył. Totalnie mnie zatkało.
- Deborah Leng, nie żyjesz ! - warknęłam.
- Czemuż to ?! - zapytała zdziwiona.
- Chce się spotkać ! - odpowiedziałam podniesionym tonem.
- Kiedy? - zapytała. Zerknęłam na zegarek.
- Za godzinę. - odpowiedziałam.
- Nie mamy czasu. Pożyczę Ci...moją ulubioną sukienkę z paskiem. - powiedziała podchodząc do szafy.
- Jezu, dzięki. - powiedziałam biorąc do ręki sukienkę - Ale ja nie mam butów, kosmetyków. Nie byłam na to przygotowana...
- Buty? A może moje koturny? - zapytała pokazując mi czarne koturny - Z kosmetykow starczy Ci eyeliner i szminka. Puder mam w dolnej szufladce.
- Dlaczego pomagasz mi aż tak bardzo ? Przecież nikim dla siebie nie jesteśmy. - zapytałam po trzymaniu "darów" od Debbie.
- Ponieważ lubię pomagać ludziom. A zwłaszcza w takich sprawach.- odpowiedziała życzliwie.
- Jesteś kochana - powiedziałam przytulając ją.
- Dzięki - odpowiedziała odwzajemniając mój uścisk - A teraz szybko,szykuj się, bo masz 45 minut!
- Już idę - powiedziałam wbiegając do pokoju na górze.
Założyłam kremową sukienkę od Debbie, która o dziwo pasowała jak ulał. Zapięłam pasek, założyłam koturny i czarną marynarkę. Zrobiłam subtelny makijaż i z moich włosów zrobiłam warkocz, który po zapleceniu ułożyłam na moim lewym ramieniu. Wzięłam kopertówkę i zeszłam na dół.
- I jak ? - zapytałam prezentując się przed Debbie.
- Jest idealnie. - odpowiedziała zachwycona - Powodzenia, Nina. - dodała po chwili
Wyszłam z domu i wsiadłam do kabrioletu mojego ojca. Pożyczył mi go, pod warunkiem że go nie uszkodzę, już raz go zarysowałam za co potem prawie się mnie wyrzekł. Ma bzika na punkcie swoich samochodów. Byłam strasznie zdenerwowana kolacją z Michaelem. Nie wiedziałam co mnie czeka. Może chciał żebym została jego asystentką, a może chciał mi się przyznać do tego co czuje... Pochłonięta myślami, nie zauważyłam, że dojechałam już na miejsce.
Zdjęcie potwierdzające pasję Rogera. |
A taką sukienkę, Debbie pożyczyła Ninie. |
Ciąg dalszy nastąpi niebawem...
Subskrybuj:
Posty (Atom)