piątek, 28 marca 2014
Living with Michael Jackson XXII
piątek, 21 marca 2014
Living with Michael Jackson XXI
Hej, udało mi się wybłagać dzisiaj lapka, w końcu w tym tygodniu skosiłam sześć ocen bardzo dobrych, coś mi się za to należy. Miłego czytania, przygotujcie chusteczki moje drogie :))
piątek, 14 marca 2014
Living with Michael Jackson XX
Hej kochani. Wiem, ze długo nie pisałam, ale no niestety znowu mam bana, no niestety oceny nie zadawalają. Idę do liceum, pretenduję do tych czołówkowych, a oceny mam marne, do tego wielkie kłopoty mam z matematyką. Nie wiem kiedy będzie kolejna notka, ale zaglądajcie przynajmniej raz w tygodniu. A teraz zapraszam do czytania.
sobota, 8 marca 2014
Living with Michael Jackson XIX
Mam nadzieję że nie jesteście wściekli za część XVIII i jeszcze mnie lubicie... Spokojnie, Michael i Nina jeszcze ze sobą będą. Wszystko w swoim czasie moi drodzy .
- Dziękuję - splutł delikatnie palce naszych dłoni.
- Przestań... - drgnęłam lekko.
- Nie chcę Nina... Chcę czuć bliskość twojego ciała... - przylgnął do mnie bliżej.
- NIE. NIE CHCE ŻEBYŚ MNIE DOTYKAŁ - wstałam i przesiadłam się na fotel z Keithem, który wtulony we mnie właśnie spał.
- Kocham cię Nina.... - powiedział po chwili.
- Michael, przestań ze mną pogrywać. - odpowiedziałam piorunując go wzrokiem.
- NINA DO CHOLERY KOCHAM CIĘ. WRÓĆ DO MNIE KOBIETO. - potrząsnął mną.
- Mike mam dziecko na rękach .- odepchnęłam go od siebie.
- Nie wiem jak mam cię zdobyć... - powiedział zrezygnowany.
- Nie wyszło nam rozumiesz ? Zaszłam w ciąże z Brianem i teraz jestem z nim w związku. Znajdź sobie kogoś ! - wkurzyłam się.
- Ale Nina... - przybliżył się znowu do mnie.
- ODSUŃ SIĘ JACKSON - usłyszałam stanowczy ton głosu Briana.
- Bo co ? - Mike odwrócił się w stronę Bri.
- Bo jest teraz moją dziewczyną tak ? Ma dziecko ZE MNĄ. Więc tak jakby jesteś już nie z tej ligi. - doskoczył do mnie w jednej chwili.
- Ale chce ją odzyskać. Wszystko jej wybaczyłem. - Mike był nie ugięty.
- Ale ja nie chce z tobą być rozumiesz ? - zapytałam podirytowana.
- Dobrze. Trudno - Mike usiadł w kuchni.
- Roger go tu podstawił ... - warknęłam do Briana kołysząc Keitha.
- Nina już, nie stresuj się. Tobie nie wolno - cmoknął mnie i wziął ode mnie dziecko.
- Wiem, ale... - przesunęłam się robiąc miejsce Brianowi.
- Nie ma "ale" - usiadł obok mnie z dzieckiem i mnie otulił - Zaraz pogadamy z Rogerem.
- Dobrze kochanie - wtuliłam się, Michael bacznie obserwował naszą trójkę.
- Oooo cześć gołąbeczki. Jest mój Keith ? - Roger od razu podszedł do nas.
- Jest tato, tylko śpi... - odpowiedziałam piorunując go wzrokiem - Może pójdziemy na górę ?
- Dobrze, coś się stało ? - zapytał zatroskany.
- Mamy to pogadania - wstałam i poszłam na górę. Roger wszedł za mną i zamknęliśmy się w jego gabinecie.
- Więc o co chodzi kochanie ? - zapytał siadając na fotelu.
- Co on tu robi ? - zapytałam podenerwowana.
- Kto ? - zapytał udając zdziwionego.
- MICHAEL, NIE UDAWAJ IDIOTY - warknęłam
- Nina, on chce cię odzyskać ... - spojrzał na mnie.
- Ale ja go nie chce. Kocham Briana i Keitha. Nie chce być z Michaelem rozumiesz ?! - krzyknęłam.
- Nie denerwuj się, proszę. To tym razem nie był mój pomysł. - bronił się.
- Tato, to jest moje życie. Chcę być z Brianem i naszym synkiem. - odpowiedziałam spokojniejsza.
- Wiem kochanie. Nie zabronię ci tego myszeczko - powiedział podchodząc do mnie - Jestem szczęśliwy bo urodziłaś mi wnuka, pięknego zdrowego wnuka.
- Tato to nie było zamierzone - przypomniałam.
- Oj tam, ważne że jest - pogłaskał mój jeszcze odstający brzuszek.
- Kocham cię tato - powiedziałam tuląc go.
- Ja ciebie też słonko - odpowiedział obejmując mnie.
Zeszliśmy na dół, moja mama i Brian zaabsorbowani byli moim syneczkiem, Michaela już nie było. Usiadłam koło nich i wzięłam dziecko na ręce, akurat zrobił się głodny. Wyszłam do innego i nakarmiłam Keitha, po czym chwilę go pokołysałam i maluszek z powrotem zasnął. Kiedy wróciłam z nim znowu do pokoju Brian czekał na mnie z bukietem kolorowych tulipanów. Uklęknął przede mną.
- Nina uważam, że skoro mamy już ze sobą dziecko to powinniśmy być dla siebie kimś więcej .... - był wyraźnie zdenerwowany.
- Kochanie, przecież jesteśmy parą. - odłożyłam małego na fotel i otuliłam go kocykiem.
- Nina, ja mam na myśli co innego - odwróciłam się do niego, a on odchrząknął - Nina, czy zostaniesz moją żoną ?
- Ja....ja....ja... - nie mogłam nic z siebie wydusić - Tttt....aaa....k.....
- W takim razie, podaj mi dłoń - zrobiłam to co kazał, a on wsunął pierścionek na mój serdeczny palec.
- Jest ... piękny... nie wiem co mam powiedzieć... - byłam zaskoczona i szczęśliwa jednocześnie.
- Nie mów nic - stanął naprzeciwko mnie i podał mi kwiaty - Ważne, że się zgodziłaś.
- ZGODZIŁA SIĘ?! - Roger wbiegł do salonu.
- Zgodziła ! - Brian objął mnie mocno.
- W takim razie powiem to - Roger podszedł do Briana - Witaj w rodzinie, synu!
- Brzmi idiotycznie.... - zaśmiałam się.
- Będę miał dobrego zięcia do picia. - powiedział Roger z uśmiechem .
Spędziliśmy razem rodzinne popołudnie. W końcu tak jakby mieliśmy teraz wszyscy być rodziną. Oczywiście teraz największą uwagę moich rodziców skupiał Keith, z resztą nie tylko rodziców. Felix i Rory też bardzo polubili mojego maluszka. Po tych oświadczynach Briana byłam szczęśliwa, bardziej niż po oświadczynach Michaela.
poniedziałek, 3 marca 2014
Living with Michael Jackson XVIII
- Jak się czujesz ? - zapytał zatroskany.
- Do porodu jeszcze tydzień, a ja umieram ... - wzięłam od niego kubek z herbatą.
- Ale co ci jest ? - pogłaskał mnie.
- Czuję się jakbym była spuchnięta, chodzić nie mogę, siedzieć nie mogę . - odpowiedziałam zmęczona.
- No już... - cmoknął mnie w usta.
- Nawet mi troszkę lepiej - uśmiechnęłam się.
- Zaraz poczujesz się lepiej... - przysunął się do mojego brzuszka - Synku mój... nie dokuczaj mamie. Albo najlepiej to już stąd wyjdź.
- Brian, nie wywołuj mi go na świat - zaśmiałam się.
- To chcesz go rodzić czy nie?! - zapytał zniecierpliwiony.
- No chce, ale się boje... - powiedziałam.
- A czego ? - zapytał zaciekawiony.
- Bólu, panicznie boję się tego bólu... - odpowiedziałam.
- Będę przy tobie.... - położył się obok i przytulił mnie.
- Chcesz to widzieć ? - zapytałam zaskoczona.
- Miałbym przegapić narodziny własnego syna? Nigdy . - odpowiedział.
- Ale to już twoje czwarte dziecko... - powiedziałam z krzywym uśmiechem.
- Ninusia, każde dziecko jest wyjątkowe. Zobacz, James to mój pierwszy syn i pierwsze dziecko zarazem. Louisa to moja pierwsza córeczka, a Emily to długo wyczekiwana córka. - cmoknął mnie - A Keith będzie moim drugim synem i to z najpiękniejszą kobietą świata.
- Brian... - zawstydziłam się, a moje policzki spłonęły rumieńcem.
- Ooo, a kto się tak słodko zarumienił ? - złapał mnie za policzki i cmoknął je.
- To chyba ja... - zamruczałam.
- No przecież nie Keith - spojrzał na mnie jak na idiotkę.
- A ja tam nie wiem co on robi - poczułam kopnięcie - Osz ty mały gadzie.
- Co?! - Brian wybuchnął śmiechem.
- Właśnie dostałam kopniaka. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Synku... - Brian przyłożył dłoń do mojego brzuszka - Nie wolno kopać mamy.
- Uważaj bo cię posłucha - powiedziałam.
- Musi, niech nie zapomina, że to pod twoim sercem jest. A twoje serce jest wyjątkowe Nina. - spojrzał w moje oczy poczym czule mnie pocałował.
- Coś ty mi dzisiaj za bardzo słodzisz.... - uśmiechnęłam się.
- Kochanie moje najdroższe .... - przesunął dłonie na moje pośladki.
- MAY NIE DAM CI SIĘ TERAZ PRZELECIEĆ - ostrzegłam go.
- Próbować zawsze można... - wstał i przesiadł się na fotel.
- Czemu mi uciekłeś ? - zapytałam patrząc na niego.
- Jak nie ma kochania to nie ma i przytulania - odpowiedział głaszcząc kota, który wskoczył mu na kolana.
- Brian, kochanie się ze mną w tym stanie grozi porodem... - przypomniałam mu.
- No rozumiem... - podrapał kociaka za uchem.
- Przepraszam kochanie... - usiadłam na kanapie.
- Oj Nina, nie marudź. - kot ułożył mu się na kolanach i zasnął.
- Nie marudzę - fuknęłam - Idę coś porobić.
- Dobrze - wziął gazetę .
Poszłam na górę do gabinetu Briana i odpaliłam internet. Wpisałam w internet 10 sposobów na wywołanie porodu i oddałam się jakże wciągającej lekturze. Znalazłam kilka ciekawych sposobów, a najbardziej zaciekawił mnie sposób z praniem dywanów. Przystąpiłam więc do działania. Nalałam do miski ciepłej wody, dodałam płynu do prania dywanów i wyniosłam tak przygotowaną miksturę na korytarz. Wzięłam szczotkę do prania dywanów i zaczęłam prać. Wydawało mi się to idiotyczne. Przyjechali moi rodzice i razem z Brianem przyglądali się temu co robie, tylko moja mama wiedziała co chce zrobić i starała soę to wytłumaczyć chłopakom w jak najbardziej delikatny i dosadny sposób. W pewnym momencie wygięłam się od skurczu, kurczowo trzymając się brzucha.
- Nina co się dzieje ? - Brian od razu do mnie podbiegł.
- Rodze.. - jęknęłam z bólu.
- O jezu... - pobiegł po moją torbę, dobiegł do mnie Roger.
- No już.... - wziął mnie na ręce i włożył do samochodu.
- A teraz Nina oddychaj głęboko i powoli - mama usiadła obok mnie i próbowała mnie uspokoić.
- Sta...ram....się... - dyszałam.
- Nina spokojnie, za 15 minut będziemy w szpitalu - Brian usiadł za kierownicą.
Po chwili naprawdę brawurowej jazdy dojechaliśmy do szpitala. Brian wszedł ze mną na izbę przyjęć i w dosyć szybki sposób zarezerwował nam salę porodową. Brian nie odstępował mnie na krok, wszedł ze mną na salę i cały czas próbował zrobić coś żebym zapomniała o bólu. Taki poród to jednocześnie niesamowite i cholernie bolesne uczucie. Leżysz na łóżku, masz bardzo bolesne skurcze, krew tryska na ściany, twój partner trzyma cię za dłoń i wspiera cię w tym bólu. Jednak wszystko wynagradza fakt, że kiedy słyszysz już płacz swojego dziecka, a chwile potem pielęgniarka podaje ci dziecko to jesteś najszczęśliwszą osobą na świecie. Tak właśnie było z Keithem.
- A oto pański syn - pielęgniarka podała mi dziecko. - 59 centymetrów i 3780 dekagramów.
- Jaki jesteś śliczny - otuliłam dziecko.
- A jaki jesteś podobny do mamusi - w głosie Briana było słychać dume.
- Ale ma twoje oczy - powiedziałam z uśmiechem.
- I twój nosek - cmoknął mnie delikatnie - Byłaś dzielna.
- Mówisz ? - zapytałam patrząc na niego.
- Bardzo. Jestem z ciebie dumny - pogłaskał mnie.
- I jak, zdrowy ? - Roger i moja mama weszli do sali.
- Zdrowy i duży - uśmiechnęłam się.
- Jaki jest do ciebie podobny - Rog usiadł obok mnie i pogłaskał Keitha po główce.
- A najważniejsze, że jest zdrowy - moja mama usiadła obok Rogera.
Spędziliśmy razem popołudnie w szpitalu. Wszyscy zajmowali się Keithem i zachwycali się nim. Byłam dumną mamą. Przy okazji wpadli jeszcze do nas John Deacon, Steven Tyler i Joe Perry, wszyscy chcieli zobaczyć mojego syna i wnuka Rogera. Zapomniałam o Michaelu, przynajmniej narazie. Teraz byłam zbyt zajęta dzieckiem i uśmiechaniem się do gości.
niedziela, 2 marca 2014
Living with Michael Jackson XVII
Uwaga uwaga, kolejny odcineczek. Tylko mnie nie zabijcie ... ;C rozdział XVIII pod XVII
- Nina - zaśmiał się - Jak piórko!
- Teraz to jakoś nie chce mi się wierzyć twoim słowom - mruknęłam obrażona.
- Ale mój najdroższy skarbeńku, jesteś leciutka. Naprawdę - wstał z sofy trzymając mnie na rękach - Mogę tak cały dzień i całą noc.
- Przedźwigniesz się. Ważę 70 kilogramów - powiedziałam patrząc na niego.
- Dla mnie to nic. - odpowiedział wpijając się w moje usta. Odwzajemniłam namiętnie jego pocałunek.
- No już, stawiaj mnie. Muszę wybrać ciuchy na wieczór - westchnęłam.
- Tylko uważaj na brzuch, wiesz że nie może być go widać... - powiedział stawiając mnie na ziemi.
- Tak wiem słonko - cmoknęłam go i poszłam do sypialni, w której stały torby z kostiumami.
Otworzyłam je i wywaliłam z nich wszystkie ciuchy. Po godzinie poszukiwań w dżungli porozrzucanych ubrań znalazłam: jeansowe shorty, kamizelkę z naszywkami i luźną bluzkę. Zjedliśmy z Brianem obiad i z zapakowanymi ciuchami pojechaliśmy do hali koncertowej. Mieliśmy wspólną garderobę, nawet była podpisana, czułam się nareszcie ważna. Przeważnie podpisany był tylko Brian, a tutaj na karteczce znajdowałam się również i ja. Założyłam wybrany przez siebie zestaw ubrań i w makijażu stanęłam przed Brianem. Stwierdził on, że ta bluzka nie pasuje, a ja nie miałam żadnej innej ze sobą co skutkowało tym, że wystąpię z odsłoniętym brzuszkiem. Brian po chwili przestał protestować, a wręcz nawet się ucieszył wyrażając swoją aprobatę milionem namiętnych pocałunków złożonych na moim ciele. Ubrani i wyszykowani ustawiliśmy się na scenie. Muszę przyznać, że hala była ogromna, publiczność również dopisała. Wyszłam podczas jednej piosenki bliżej Briana, mieliśmy śpiewać ją we dwoje. Brian złapał mnie za brzuszek i pocałował czule. Odwróciłam się w stronę publiczności z uśmiechem i zobaczyłam twarz kogoś, kogo nie chciałam akurat wtedy widzieć, twarz mojego ojca. Dałam Brianowi znak wzrokiem o tym, że Roger stoi na publiczności, a Bri kazał mi wracać na backstage i tam siedzieć. Po skończonym koncercie Brian szybko zamknął się ze mną w garderobie, do której chwile potem wparował wściekły Roger.
- CO TO DO KURWY MA ZNACZYĆ ?! - zapytał wściekły.
- Nie drzyj ryja Taylor - warknął Brian tuląc mnie.
- Co to w ogóle ma znaczyć. Nina czy ty jesteś w ciąży ? - Roger usiadł obok mnie, już trochę bardziej opanowany.
- Jestem tato... - odpowiedziałam zmieszana.
- Jezu kochany... - zdenerwował się - I zapewne to dziecko Briana... ?
- No a czyje ... - odpowiedziałam przestraszona.
- Nina czego ty mi nic nie powiedziałaś ?! - wybuchł nagle.
- A co miałam do ciebie i podejść i powiedzieć: Tato będę miała dziecko z Brianem ?! - wstałam wściekła.
- Tak Nina, to miałaś zrobić - powiedział łapiąc mnie za ramiona.
- Kiedy ja się bałam, że zrobisz coś mi i Brianowi - przestraszona wpatrywałam się w twarz mojego ojca.
- Wściekłbym się, to prawda, ale nigdy bym ci niczego nie zrobił - powiedział. Brian podszedł i otulił mnie - I Brianowi też nie.
- Tato... a Michael ? - zapytałam. W tym samym momencie drzwi garderoby otworzyły się, a stanął w nich nikt inny tylko Michael.
- Cześć Nin.... NINA?! - zapytał z wyraźną wściekłością w głosie.
- Mich....Mich.... Michael ... - tylko to zdołałam z siebie wykrztusić.
- CO TY ROBISZ TUTAJ, PÓŁ NAGA, WTULONA W BRIANA ?! TO TAK SIĘ BAWICIE NA TRASIE ?! - zapytał podchodząc do mnie.
- Nnn...nie... - odwróciłam się w jego stronę, teraz wyraźnie było widać mój brzuszek.
- A TUTAJ WIDZĘ MAŁY MAY TAK ?! - zapytał patrząc na mój brzuch.
- No May... - odpowiedziałam zmieszana.
- Pojechałaś na trasę ze swoim ex i zrobiliście sobie dziecko, zapominając o tym że masz narzeczonego. No świetnie - Mike był załamany .
- Michael to nie tak. Ja z nim wpadłam... Dowiedziałam się o ciąży w walentynki. Uciekłam z Brianem żebyście się niczego nie dowiedzieli . - próbowałam to jakoś wytłumaczyć.
- Zamknij się już. Oszukałaś mnie podła szmato - Michael wybiegł z garderoby trzaskając drzwiami. Zostałam tylko ja, Brian i Roger.
- Tatusiu... chociaż ... ty... mnie ... nie... zostawiaj... - rozpłakałam się.
- Nie zostawię - przytulił mnie mocno - Ale skoro już masz to dziecko, to masz być odpowiedzialna, wybrałaś Briana, to z Brianem będziesz.
- Roger... zajmę się nią... przyrzekam - powiedział Brian patrząc na mnie.
- Nie masz wyjścia May - Roger przykucną i pocałował mnie w brzuszek - Co wam się urodzi ?
- Synek - uśmiechnęłam się.
- Ojej .... - rozczulił się - Macie imię ?
- Ja myślałam nad Keith Roger... - odpowiedziałam patrząc jednocześnie i na ojca i na Briana.
- No i to mi się podoba ! - Brian wziął mnie na ręce i zakręcił się ze mną.
- Mnie również - Roger "napuszył piórka dumy" i odebrał mnie z rąk Briana - Moja córeczka.
- No już teraz nie taka córeczka - uśmiechnęłam się.
- Najpiękniejsza mama świata - cmoknął mnie w skroń i usiadł ze mną na kanapie mocno mnie tuląc.
sobota, 1 marca 2014
Living with Michael Jackson XVI
Od trzech miesięcy byłam z Brianem na trasie koncertowej Another World. Michael był nastawiony niechętnie co do mojego wyjazdu, ale dał się namówić po kilku razach... Relacje moje i Bri, były dosyć dziwne. Całowaliśmy się, tuliliśmy się, mieszkaliśmy razem i spaliśmy w jednym łóżku, ale nigdy nie mówiliśmy sobie jednego, nigdy nie mówiliśmy sobie słów Kocham Cię. Nie wiem z czego to wynikło, po prostu panował zakaz wypowiadania tych dwóch słów w stosunku do nas. Mój brzuszek już wyraźnie się zaokrąglił, dlatego chodziłam w coraz luźniejszych ubraniach. Aktualnie byliśmy w Montreux, obudziło mnie delikatne smyranie po brzuchu.
- Ninusia.... wstawaj mała... - mówił czułym tonem.
- Skoro tak mnie budzisz.... to wstanę ... - szepnęłam z uśmiechem.
- Ale ty to mnie tak nie budzisz - spojrzał na mnie.
- Bo ty wstajesz pierwszy! - zaśmiałam się.
- Jak się czujesz ? - zapytał zatroskany.
- Ja czuje się świetnie - odpowiedziałam.
- A nasze misiątko ? - cmoknął mój brzuszek.
- Też dobrze, tylko wiesz. Nie wiemy jeszcze czy to misiątko, czy niedźwiedzica - uśmiechnęłam.
- To nieważne, ważne że będziemy je kochać - położył się obok i otulił mnie.
- Cieszę się, że niedługo się urodzi - wtuliłam się.
- A ja się cieszę, że jego mamą będzie najpiękniejsza kobieta we wszechświecie - spojrzał mi w oczy.
- Bri... - zawstydziłam się.
- No co? - uśmiechnął się.
- Nie jestem aż taka piękna... - odpowiedziałam.
- Dla mnie jesteś - otarł się swoim nosem o mój nos - Koch..... Uwielbiam cię.
- Ja ciebie też - pocałowaliśmy się.
- Dzisiaj kolejny koncert - westchnął Brian po skończonym pocałunku.
- Ale najpierw idziemy obejrzeć nasze dziecko - uśmiechnęłam się.
- Mam nadzieję iż będzie to syn - powiedział zadowolony.
- A ja to chce dziewczynkę - odpowiedziałam kładąc głowę na piersi Briana.
- Widzę że tak to my się nie dogadamy - uśmiechnął się.
- No, ale możemy spróbować inaczej.... - wymruczałam.
- Taaaak ? - odmruczał .
- Tak panie May. - uśmiechnęłam się.
Brian bez słowa położył mnie na plecach i podparty na rękach leżał nade mna. Zaczął obsypywać moja czyję pocałunkami, najpierw delikatnymi, potem nieco bardziej namiętnymi. Pojękiwałam cichutko, a dla Briana był to znak, że podoba mi się to. Zdjął moją koszulkę i zaczął namiętnie całować mój dekolt. Jęczałam coraz głośniej i pewniej, Brian chwycił mnie za biodra i przyciągnął mnie mocno do siebie. Ja nie pozostałam mu dłużna, popchnęłam go do tyłu i położyłam się na nim swoim prawie całkowicie nagim ciałem. Obcałowywałam namiętnie jego szyję i tors, a on gładził moje plecy, pośladki i uda. Zdjęłam z niego wszystkie ubrania i oddałam się przyjemności robienia mu dobrze. Jego jęki przyprawiały mnie o gęsią skórkę i samej zdażyło mi się pojękiwać. Nie oszukujmy się, Brian miał dosyć.... bogaty arsenał. Kiedy doszedł pchnął mnie na plecy i pozbył się resztek mojej bielizny, po czym wszedł we mnie z wyczuciem. Jęknęłam głośno i dałam się mu zdominować. Robił to coraz szybciej, a mój krzyk zaczął odbijać się od ścian. Doszłam pierwsza, on doszedł zaraz po mnie.
- May...zgadzam się... na tego syna... - dyszałam szybko.
- Trzymam za słowo - pocałował mnie namiętnie.
- Ale mi było dobrze - westchnęłam cicho.
- Nie tylko tobie Ninusia ... - cmoknął mnie.
- Lubie jak mówisz do mnie Ninusia - uśmiechnęłam się szeroko.
- Nina.... - oparł się swoim czołem o moje.
- Tak ? - zapytałam obejmując go. Przybliżył swoje wargi do moich .
- Kocham cię .. - wyszeptał.
- Ale Brian... - zaczęłam. Brian położył palec na moich ustach.
- Ciii... Kocham cię... - poraz kolejny wyszeptał tą sama frazę.
Wpił się mocno w moje usta, a ja nie zaprotestowałam tylko odwzajemniłam jego pocałunek. Poczułam przyjemne łaskotanie w brzuchu.
- Ja ciebie też... - odszeptałam po zakończonym pocałunku.
- Czy teraz oficjalnie, możemy być parą ? - zapytał splatając palce naszych dłoni.
- Możemy i nawet będziemy - uśmiechnęłam się słodko.
- Moja piękna Ninusia - przytulił mnie mocno.
- Mój śliczny kotełek - położyłam mu głowę na ramieniu i wtuliłam się.
- No już... Zamówimy sobie śniadanko i pojedziemy do lekarza - cmoknął mnie we włosy.
- To idź, ja tu poczekam - ugryzłam go delikatnie w ucho.
Brian ubrał się szybko i poszedł na dół po 30 minutach przyniósł tacę ze śniadaniem dla naszej dwójki, a właściwie już teraz to trójki. Zjadłam śniadanie składające się z omleta z warzywami oraz herbaty karmelowej, którą po prostu kocham! Brian naprawdę o nas dbał, starał się bardzo. Z Michaelem rozmawiałam prawie codziennie, chociaż coraz bardziej zastanawiałam się czy to ma sens. Może w końcu czas zaprzestać tej całej mistyfikacji i przyznać sie przed resztą, że jestem w ciąży z Brianem ? Nie, nie chce tego kończyć, nikt nie może się dowiedzieć. Po śniadaniu pojechaliśmy razem do pani doktor, która miała dzisiaj jednoznacznie stwierdzić, co nam się urodzi.
- Pani Taylor i pan May. Zapraszam - uśmiechnęła się do nas.
- My to w końcu chcielibyśmy poznać płeć naszego potomka. - Brian usiadł na krześle.
- Rozumiem, pani Nino proszę się położyć i podwinąć bluzkę do góry - wydała mi polecenie.
- Ale tu wygodnie - uśmiechnęłam sie po wykonaniu polecenia.
- Jak się pani czuje? - zapytała smarując mi brzuch żelem.
- Kręgosłup mnie boli w odcinku lędźwiowym - odpowiedziałam.
- To normalne - włączyła ultrasonograf - Ależ on jest duży!
- Co ma pani na myśli ? - Brian przysiadł się obok mnie.
- Jak na piąty miesiąc jest bardzo duży - zanotowała.
- Duży? To znaczy że chłopiec ? - zapytałam podekscytowana.
- Tak, bardzo duży i zdrowy chłopczyk ! - zachwyciła się.
- Widzisz Nina, mówiłem . - Brian uśmiechnął się szeroko.
- Termin porodu, według wyliczeń będzie 5 września - zanotowała.
- W urodziny Freda - wyszeptałam z uśmiechem.