niedziela, 11 sierpnia 2013

Never Let Me Go XXIII

Hej. Ostatnio założyłam pingera. Taki miniblog na pisanie opowiadań. Jeżeli ktoś ma ochotę to zapraszam - A New Life Is Born . 


Długo ze swoim mężem to się nie nabyłam. Dwa dni po ślubie Michael zaczynał Dangerous World Tour i musiał wyjechać do Monachium. Zostałam sama z prawie czwórką dzieci. Jednak nie zachowywał się tak jak Roger, był inny. Dzwonił do mnie codziennie i pytał jak się czuję i czy wszystko jest w porządku. Jakoś dawałam sobie radę. Po koncertach na Wembley, Mike miał 4 dni przerwy do kolejnego koncertu w Cardiff. Przyleciałam do Londynu, wprowadziliśmy się do mojego domu w Surrey, nie daleko Briana i Rogera. Wtuleni w siebie siedzieliśmy na kanapie. 
- Kochanie, na pewno dobrze się czujesz ? - zapytał gładząc dłonią mój brzuszek. 
- Tak, w końcu to moje czwarte dziecko. Wyczułabym gdyby coś się działo - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Ciekawe czy to chłopiec czy dziewczynka - powiedział patrząc na mnie. 
- Frederick Michael - odpowiedziałam uśmiechając się jeszcze bardziej. 
- Czyli będzie syn ?! - zapytał zaskoczony. 
- Tak, syn - odpowiedziałam entuzjastycznie. 
- Nie wiesz jak się cieszę - powiedział zachwycony. Zachowywał się jak dwunastolatek na koncercie The Beatles. 
- Moje marzenie o posiadaniu córki legło w gruzach - powiedziałam zasmucona.
- Jak nie to, to następne - odpowiedział wymownie mrugając rzęsami. 
- O nie. I tak już teraz wyglądam jak jakiś przerośnięty hipopotam, nie dam ci się na drugie namówić. - powiedziałam od razu. 
- Dasz, dasz. Rogerowi się dałaś namówić to i mi się dasz - odpowiedział rozpinając guzik u mojej koszuli. 
- Pfff, żebyś się nie zdziwił - powiedziałam urażona. 
- Kochanie, przecież żartuję. Jesteś piękną, seksowną kobietą - odpowiedział obejmując mnie. 
- Teraz to sobie możesz - powiedziałam wstając. 
- A ty gdzie ? - zapytał zaciekawiony. 
- Idę się poskarżyć Brianowi, że mnie już nie kochasz - odpowiedziałam zakładając kurtkę. 
- No przestań. - powiedział podchodząc do mnie. Pocałował mnie czule. 
- No masz szczęście - odpowiedziałam przytulając się do niego. 
- Więc jak czuje się mój Freddie ? - zapytał Michael siadając na kanapie i biorąc mnie na kolana. 
- Dobrze, już daje o sobie znać - odpowiedziałam przykładając jego dłoń do mojego brzuszka. - Czujesz ?
- Faktycznie - powiedział uśmiechając się. - Mój mały synek. 
- Nasz mały synek, a właściwie to mój. To ja go urodzę - odpowiedziałam patrząc na niego. 
- Nie zapominaj dzięki komu go masz - powiedział przedrzeźniając mnie. 
- Faktycznie, raz ci się coś udało - odpowiedziałam śmiejąc się.
- Coś ty powiedziała ?! - zapytał urażony. 
- No kochanie, taka prawda - odpowiedziałam. 
- Teraz się policzymy - powiedział łaskocząc mnie 
- Przestań - pisnęłam.
- A żałujesz tego co powiedziałaś ? - zapytał patrząc w moje oczy. 
- Tak, ale już przestań - odpowiedziałam przyciągając go do siebie za szyję. 
- Dobrze kotku - powiedział całując mnie namiętnie. Zadzwonił dzwonek do drzwi. 
- Otworzę - powiedziałam wstając. 
Podeszłam do drzwi. Otworzyłam je, za nimi stał Roger i Spike Edney, klawiszowiec The Cross. 
- Dzień dobry, nie przeszkadzamy ? - zapytał Roger uśmiechając się. 
- Nie, coś ty. Chodźcie - odpowiedziałam zapraszając ich do środka. 
- Widzę, że mały rośnie - zauważył Spike uśmiechając się. 
- Jak na drożdżach - odpowiedziałam odwzajemniając jego uśmiech - Siadajcie, zaraz przyniosę coś do jedzenia. 
- Przestań, nie rób sobie kłopotu - powiedział Roger. 
- Jestem w ciąży, myślę o jedzeniu 24 na dobę  - odpowiedziałam śmiejąc się.
- Nie wyglądasz - skomplementował Rog. 
- Dzięki - odpowiedziałam uśmiechając się. 
Poszłam do kuchni, po jakieś ciastka i coś do picia. Michael również przysiadł się do nas. 
- Więc w jakiej sprawie przychodzisz ? - zapytałam zaciekawiona. 
- Słuchaj, potrzebujemy chórzystki. Mamy teraz parę występów telewizyjnych i byś się przydała - odpowiedział Spike. 
- Pewnie. I tak siedzę na dupie w Montreux i nic nie robię, więc mogę wam pomóc - powiedziałam od razu. 
- Nie. Jesteś w szóstym miesiącu ciąży i powinnaś odpoczywać - odpowiedział Michael. 
- Wiem co robię. - powiedziałam patrząc na niego. 
- Chyba właśnie nie do końca - odpowiedział wstając. 
- To kiedy ? - zapytałam po chwili .
- Od 3 sierpnia do 15 sierpnia. Tylko 11 dni - odpowiedział Roger pokazując mi program występów. 
- Dobra, nie ma sprawy. - powiedziałam uśmiechając się. 
- Jak mały ? - zapytał Roger chowając dokumenty. 
- Dobrze. Czuję się dobrze i umieram z nudów w domu - odpowiedziałam biorąc łyk wody. 
- Michael jest nad opiekuńczy ? - zapytał Spike zdziwiony.
- Tak jak widzisz. Pokłócę się z nim dzisiaj, zobaczysz - odpowiedziałam po chwili wzdychając. 
- Jeżeli ma to być taki problem, to nie musisz tego robić - powiedział Roger.
- Przestań. Dam sobie radę - odpowiedziałam poważnie.
- My już nie będziemy przeszkadzać. Do zobaczenia jutro - powiedział Spike wstając. 
Odprowadziłam chłopaków do drzwi i wróciłam do salonu. Zaczęłam przeglądać teksty, których miałam się nauczyć. Michael nie odezwał się do mnie do wieczora. Wykąpałam się wieczorem i weszłam do sypialni. 
- Nie nocujesz u Rogera ? - zapytał złośliwie. 
- Nie, chyba to tutaj jest mój dom - odpowiedziałam od razu. 
- Cholera cię wie. Zgodziłaś się na występowanie z The Cross to i może do niego wrócisz - powiedział biorąc do ręki książkę.
- Jesteś po prostu chorobliwie o mnie zazdrosny. Roger i ja to już przeszłość. A to, że mnie o to po prosił to bardzo miłe z jego strony - odpowiedziałam poważnie . 
- Czy ty tego nie widzisz ? - zapytał zdziwiony. 
- Czego ? - odpowiedziałam zdziwiona.
- On próbuje nas poróżnić. Ślub, teraz te koncerty. On chce cię ode mnie odizolować  - powiedział Michael patrząc na mnie. 
- Oj uspokój się zazdrośniku. Obściskujesz się z fankami na scenie i myślisz, że nie jestem zazdrosna ?! Chyba zapomniałeś, że noszę twoje dziecko - wybuchnęłam. 
- Przecież, to część mojej kariery. - powiedział. 
- Nie, ty masz śpiewać i tańczyć, a nie podrywać jakieś laski - odpowiedziałam. 
- Przestań Sasha. Przecież wiesz, że cię kocham - powiedział przytulając mnie. 
- Nie dotykaj mnie - warknęłam . 
- Ty chyba sama nie wiesz czego chcesz - stwierdził. 
- Cholera, to ty się nie możesz zdecydować. Nie moja wina, że Roger mnie o to poprosił. Bądź co bądź to jest mój mąż, były ale jednak mąż. - odpowiedziałam patrząc na niego. 
- Ja już się nie liczę, tak ? - zapytał.
- Liczysz. Michael liczysz, ale ja też chce mieć swoje zdanie w naszym związku. Nie zabraniaj mi występowania z Rogerem i nie bądź o niego zazdrosny. - odpowiedziałam kładąc głowę na jego klatce piersiowej. 
- Już. Nie gniewam się - powiedział uśmiechając się. 
- Kocham cię, zazdrośniku. - odpowiedziałam zamykając oczy. 
- Ja ciebie też hipopotamico - powiedział śmiejąc się. 
- Idiota - warknęłam dźgając go w żebra. 
Pogłaskał mnie po włosach. Zasnęłam wtulona w niego. W sumie to może miał i rację w tym, że Roger próbuje nas poróżnić. Ale nie chciałam w to wierzyć, Rog taki nie jest. Poza tym to Spike mi to zaproponował, a to już coś znaczy. On nie dał by się wkręcić w coś takiego. Chciałam po prostu jeszcze trochę po występować za nim zrobię się tak gruba, że będę się turlać zamiast iść. 


Skład The Cross. 






6 komentarzy:

  1. Super jak zawsze. Mam nadzieję że miedzy MJ'em a Sashą nic się nie popsuje. I że mały Freddie urodzi się cały i zdrowy. Czekam na nn.
    Jacksonka xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Agata ! ja zaliczam en odcinek to jednych z naj lepszych jest naprawdę dobry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co w nim jest, że zaliczasz go do najlepszych ?

      Usuń
    2. Nie wiem jest po prostu jakoś tak no nie wiem... dobrze napisany :P

      Usuń
    3. To jakie ci się jeszcze podobają ?

      Usuń