piątek, 14 czerwca 2013

Never Let Me Go XII

Jej, przepraszam, że dopiero teraz, ale piszę jeszcze w jednym miejscu i się ciężko połapać. Kończę poprawiać oceny więc jest całkiem dobrze, średnia ponad 4,5 powinna być. Ale zobaczymy. 


Ja i Michael wszystko sobie wyjaśniliśmy i postanowiliśmy zacząć od nowa. Nie zrywaliśmy zaręczyn, ale próbowaliśmy odbudować swój związek od samego początku. Byliśmy akurat w Budapeszcie, gdzie odpoczywałam po wczorajszym koncercie na stadionie. Siedzieliśmy razem w pokoju hotelowym przytuleni do siebie. 
- Powiedz, kochasz ty mnie chociaż trochę ? - zapytałam patrząc na niego. 
- Oczywiście, że cię kocham, ale kochać to nie znaczy patrzeć na siebie nawzajem lecz patrzeć razem w tym samym kierunku - odpowiedział Michael cmokając mnie delikatnie. 
- Kotku, przepraszam za to co zrobiłam - powiedziałam speszona.
- Sasha, już raz mnie przeprosiłaś. Nie umiem się na ciebie gniewać. - odpowiedział uśmiechając się.
- Tak mi teraz głupio. Zachowałam się jak tępa idiotka - powiedziałam wstając. 
- Kochanie, co się stało to się nie odstanie. - odpowiedział patrząc na mnie . 
- Mikey - powiedziałam podchodząc do okna. 
- Skończmy ten temat. Porozmawiajmy o pogodzie - odpowiedział podchodząc do mnie. 
- Dobrze, a więc jest słonecznie i ciepło - powiedziałam uśmiechnięta. 
- Faktycznie, szkoda tylko, że nie możemy ruszyć się z hotelu. - odpowiedział smutny
- Niestety kotku. - powiedziałam przytulając się do niego. 
Staliśmy w namiętnym uścisku w blasku po południowego słońca. Było mi tak dobrze, ale jak zawsze kiedy było już dobrze coś musiało się popsuć. Zadzwonił mój telefon i wiadomość, którą usłyszałam wzbudziła we mnie chęć płaczu. Michael otarł łzy z mojej twarzy i pocałował mnie. 
- Co się stało ? - zapytał zatroskany. 
- Dzwoniła Mary, powiedziała, że Freddie umiera i chce się jeszcze ze mną zobaczyć. - odpowiedziałam opanowując emocje. 
- Matko boska. Nie wierzę - powiedział patrząc w podłogę. 
- Muszę wracać do Anglii. On mnie potrzebuje - odpowiedziałam biegnąc do sypialni. 
- Co z koncertem we Francji ? - zapytał wchodząc za mną .
- Jakby ktoś pytał to dostałam zapalenia krtani i się leczę nad morzem - odpowiedziałam. 
- Sasha, nie puszczę cię samej - powiedział trzymając mnie za ramiona. 
- Mike nic już nie odwalę. Obiecuję - odpowiedziałam patrząc mu w oczy.
- Trzymam cię za słowo i będę czekał w Paryżu - powiedział całując mnie namiętnie. 
Wyleciałam tego samego dnia. Jak zwykle tłumy fanów czekały na lotnisku. Szybko pobiegłam do samochodu czekającego na parkingu i odetchnęłam. Pojechałam do domu Freddiego. Leżał cały czas na łóżku i obserwował widok z okna. W pokoju znajdowali się Brian, Roger, John i teraz już ja. Fred ucieszył się na mój widok. 
- Sasha, jak dobrze że jesteś - powiedział uśmiechając się. 
- Fred, nie umierasz prawda ? - zapytałam siadając obok łóżka. 
- Obawiam się, że mój czas już się kończy  - odpowiedział patrząc na mnie. 
- Nie możesz odejść - powiedziałam ze łzami w oczach. 
- Sasha, muszę ale mogę cię pocieszyć. Nawet w obliczu śmierci, przyjemna jest świadomość posiadania przyjaciela - odpowiedział ocierając moją łzę. 
- Fred, na mnie zawsze możesz liczyć - odpowiedziałam. 
- Nie płacz już proszę - powiedział Brian uśmiechając się do mnie. 
- Już nie będę - odpowiedziałam patrząc na niego. 
- A teraz idźcie już. Chcę zostać sam - powiedział Freddie wskazując drzwi. 
Wyszliśmy z pokoju. Freddie zapewne właśnie dostał ataku i nie chciał żebyśmy widzieli jak cierpi. Pojechaliśmy wszyscy do Briana na kolację i długi czas przegadaliśmy. Pojechałam znowu do Rogera, bo klucze od domu zostały w hotelu. 
- To jak będzie z nami ? - zapytał patrząc na mnie.
- Nijak, wróciłam do Michaela i tak już zostanie. - odpowiedziałam wchodząc do mojej sypialni. 
- Ale kochanie, bylibyśmy szczęśliwi. - powiedział biorąc mnie na ręce. 
- Postaw mnie - warknęłam. 
- Sasha, nie opieraj się już. - powiedział kładąc mnie z powrotem - Przyjdę później. 
Kiedy Roger wyszedł, zadzwoniłam do Michaela. Oczywiście nie powiedziałam mu, że mieszkam u Rogera bo by mnie chyba zabił. Powiedziałam że wszystko jest w porządku i powinnam być już za dwa dni w Paryżu. Zasnęłam. Nie wiem czy Rog był ze mną tej nocy czy nie, ale ja mam czyste sumienie. 





Taki krótki, ale zawsze jakiś jest c:


3 komentarze:

  1. Jak to dobrze, że ich pogodziłaś i mam nadzieję, że Sasha nie zrobi już nic głupiego, oprócz mieszkania z byłym. Nie mogła iść lepiej do hotelu? U mnie nowa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie o to chodzi w całej intrydze. Zobaczysz potem, a Sash narazie nie planuje nic głupiego

      Usuń
  2. Eh... nic nie ułożyło się po mojej myśli, hahaha XD No ale cóż :D Może to dobrze, że są znów razem? Zobaczymy ;) Idę czytać kolejne części :)

    OdpowiedzUsuń