Zbliża się kolejny dłuższy weekend ( przynajmniej dla mnie ) i postanowiłam umilić wam czas i napisać odcinek troszkę wcześniej. Właściwie ten będzie dwuczęściowy, ale więcej nie zdradzę. Miłego czytania ;)
Był początek listopada. Siedziałam już na hali O2 w Londynie mając próby do pierwszego koncertu od 2 lat. Nie koncertowałam od kiedy rozstałam się z Rogerem, dlatego że obwiniałam o to właśnie trasy koncertowe. Gdybym go dopilnowała nigdy by mnie nie zdradził, ale z drugiej strony gdyby nie to, nie byłabym teraz narzeczoną Michaela. Jak to się mówi - nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Michael obiecał, że przyjedzie na koncert, ale póki co był troszkę zajęty. Moi ulubieni tancerze i ja ćwiczyliśmy kolejną choreografię.
- Taylor widzę, że jesteś w formie. - powiedział główny choreograf. Często podczas prób mówiono do mnie po nazwisku.
- Trenowałam, trenowałam i widzisz efekty - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Mam nadzieję, że przez te trzy miesiące nie stracisz formy - powiedziała moja asystentka.
- Damy radę. Koncertowałam dłużej - odpowiedziałam biorąc łyk wody.
- Dobrze, na dzisiaj kończymy. Widzimy się jutro o 14 - powiedział manager klaszcząc w dłonie.
- Się zmęczyłam - powiedziałam do mojej asystentki.
- Wcale ci się nie dziwię. Nikomu bym nie życzyła prób z Chrisem - odpowiedziała podając mi ręcznik.
- Lubię go, ale jego egoizm doprowadza mnie do szału. To, że on ma 35 lat i może sobie potańczyć nie oznacza, że ja też mogę - powiedziałam - Oczywiście pomijając fakt, że jestem seksowną 32 letnią matką trójki dzieci.
- No i oczywiście skromną 32 latką zapomniałaś dodać - skomentował Brian.
- Cześć, jak ja cię dawno nie widziałam - powiedziałam przytulając go.
- Nie mogłem przepuścić takiej okazji. - odpowiedział uśmiechając się.
- Jakiej ? - zapytałam zaciekawiona.
- Zobaczenia ciebie na żywo w tych fajnych kostiumach - odpowiedział śmiejąc się.
- Wiedziałam że moje gorsety będą miały powodzenie, ale nie liczyłam, że aż takie - powiedziałam odwzajemniając jego uśmiech.
- Wiesz jak bardzo mi się podobasz - odpowiedział patrząc w moje niebieskie oczy.
- Wiem, ale ja mam już narzeczonego - powiedziałam uśmiechając się.
- Michael ci się oświadczył ?! - zapytał zaskoczony.
- Tak, parę miesięcy temu - odpowiedziałam zadowolona.
- Czyli teraz będziesz panią Jackson ? - zapytał smutny.
- Nie, dalej zostanę Sashą Taylor. Nie chce znowu zmieniać nazwiska. - odpowiedziałam uśmiechając się do niego.
- No, ale teraz już na stałe się wyprowadzisz. - powiedział smutny.
- Brian, tak wyprowadzę się, ale dla ciebie zawsze znajdę czas żeby się spotkać. Znamy się 12 lat i znasz mnie na tyle dobrze żeby wiedzieć, że cię nie zostawię. - odpowiedziałam patrząc na niego.
- Tylko zaproś mnie na ślub - powiedział przytulając mnie.
Wróciłam do swojej garderoby. Przebrałam się w wygodne ciuchy i zmyłam makijaż, który i tak był mi już nie potrzebny. Chodziła opinia że lepiej mi bez niego. Nie wiem czy to prawda czy też nie, ale zawsze tę opcję można wypróbować. Zadzwonił mój telefon komórkowy. Niestety te telefony komórkowe zajmowały pół torebki i wyglądały jak cegły, ale zawsze to już coś.
- Dzień dobry myszko - powiedział Michael, swoim miękkim głosem.
- Hej, kotku. Tęskniłam z twoim głosem - odpowiedziałam zadowolona.
- Ja też bardzo tęskniłem. - powiedział zapewne uśmiechając się w tym momencie.
- Kiedy w końcu przyjedziesz.? - zapytałam.
- Kochanie, nie wiem. Montujemy całą płytę. Obiecuję że napewno zdążę na koncert - odpowiedział poważnie.
- Ale ja chce żebyś był tutaj już teraz - powiedziałam zniecierpliwiona.
- Już nie długo obiecuję - odpowiedział współczującym tonem. Poczułam ucisk w krtani i ciemność przed oczami.
- Nie szarp się laleczko teraz już ci nic nie pomoże - powiedział tajemniczy, męski głos.
- Puszczaj mnie - pisnęłam próbując jakoś się uwolnić.
- Sasha, co się dzieję ? - usłyszałam w słuchawce.
- Ooo widzę, że rozmawiałaś z Michaelem. Bardzo byłoby przykro gdybyście się już więcej nie zobaczyli - powiedział rzucając telefonem o podłogę.
Zostałam uderzona w głowę i straciłam przytomność. Niewiele pamiętam z tego dnia i nawet nie wiem kto mnie porwał i jak dostał się do mnie przy takiej obstawie ochroniarzy. Bałam się czy coś mi się nie stanie i jednocześnie martwiłam się o Michaela, który słyszał że coś jest nie tak. Miałam nadzieję że nic mi się nie stanie.
- Mam nadzieję, że przez te trzy miesiące nie stracisz formy - powiedziała moja asystentka.
- Damy radę. Koncertowałam dłużej - odpowiedziałam biorąc łyk wody.
- Dobrze, na dzisiaj kończymy. Widzimy się jutro o 14 - powiedział manager klaszcząc w dłonie.
- Się zmęczyłam - powiedziałam do mojej asystentki.
- Wcale ci się nie dziwię. Nikomu bym nie życzyła prób z Chrisem - odpowiedziała podając mi ręcznik.
- Lubię go, ale jego egoizm doprowadza mnie do szału. To, że on ma 35 lat i może sobie potańczyć nie oznacza, że ja też mogę - powiedziałam - Oczywiście pomijając fakt, że jestem seksowną 32 letnią matką trójki dzieci.
- No i oczywiście skromną 32 latką zapomniałaś dodać - skomentował Brian.
- Cześć, jak ja cię dawno nie widziałam - powiedziałam przytulając go.
- Nie mogłem przepuścić takiej okazji. - odpowiedział uśmiechając się.
- Jakiej ? - zapytałam zaciekawiona.
- Zobaczenia ciebie na żywo w tych fajnych kostiumach - odpowiedział śmiejąc się.
- Wiedziałam że moje gorsety będą miały powodzenie, ale nie liczyłam, że aż takie - powiedziałam odwzajemniając jego uśmiech.
- Wiesz jak bardzo mi się podobasz - odpowiedział patrząc w moje niebieskie oczy.
- Wiem, ale ja mam już narzeczonego - powiedziałam uśmiechając się.
- Michael ci się oświadczył ?! - zapytał zaskoczony.
- Tak, parę miesięcy temu - odpowiedziałam zadowolona.
- Czyli teraz będziesz panią Jackson ? - zapytał smutny.
- Nie, dalej zostanę Sashą Taylor. Nie chce znowu zmieniać nazwiska. - odpowiedziałam uśmiechając się do niego.
- No, ale teraz już na stałe się wyprowadzisz. - powiedział smutny.
- Brian, tak wyprowadzę się, ale dla ciebie zawsze znajdę czas żeby się spotkać. Znamy się 12 lat i znasz mnie na tyle dobrze żeby wiedzieć, że cię nie zostawię. - odpowiedziałam patrząc na niego.
- Tylko zaproś mnie na ślub - powiedział przytulając mnie.
Wróciłam do swojej garderoby. Przebrałam się w wygodne ciuchy i zmyłam makijaż, który i tak był mi już nie potrzebny. Chodziła opinia że lepiej mi bez niego. Nie wiem czy to prawda czy też nie, ale zawsze tę opcję można wypróbować. Zadzwonił mój telefon komórkowy. Niestety te telefony komórkowe zajmowały pół torebki i wyglądały jak cegły, ale zawsze to już coś.
- Dzień dobry myszko - powiedział Michael, swoim miękkim głosem.
- Hej, kotku. Tęskniłam z twoim głosem - odpowiedziałam zadowolona.
- Ja też bardzo tęskniłem. - powiedział zapewne uśmiechając się w tym momencie.
- Kiedy w końcu przyjedziesz.? - zapytałam.
- Kochanie, nie wiem. Montujemy całą płytę. Obiecuję że napewno zdążę na koncert - odpowiedział poważnie.
- Ale ja chce żebyś był tutaj już teraz - powiedziałam zniecierpliwiona.
- Już nie długo obiecuję - odpowiedział współczującym tonem. Poczułam ucisk w krtani i ciemność przed oczami.
- Nie szarp się laleczko teraz już ci nic nie pomoże - powiedział tajemniczy, męski głos.
- Puszczaj mnie - pisnęłam próbując jakoś się uwolnić.
- Sasha, co się dzieję ? - usłyszałam w słuchawce.
- Ooo widzę, że rozmawiałaś z Michaelem. Bardzo byłoby przykro gdybyście się już więcej nie zobaczyli - powiedział rzucając telefonem o podłogę.
Zostałam uderzona w głowę i straciłam przytomność. Niewiele pamiętam z tego dnia i nawet nie wiem kto mnie porwał i jak dostał się do mnie przy takiej obstawie ochroniarzy. Bałam się czy coś mi się nie stanie i jednocześnie martwiłam się o Michaela, który słyszał że coś jest nie tak. Miałam nadzieję że nic mi się nie stanie.
Wow ! nawet nie wiesz jaką miałem minę jak podekscytowany ostatnimi wydarzeniami przewijam, spoglądam a tam koniec. Mogę się założyć że to Roger ją tak załatwił :)
OdpowiedzUsuńOj żebyś się nie zdziwił. Zaraz dopiszę i rozwieję twoje wątpliwości ;p
Usuń