niedziela, 28 grudnia 2014

Just One Life VI

Byłam w klinice zapłodnień w Paryżu. Pragnęłam dziecka z Brianem, zresztą pragnęłam dziecka z kimkolwiek, ale nie miałam potencjalnego ojca dla mojego potomka. Zabieg już się odbył, pod pełną narkozą. Zaczęłam się budzić. Moje drogi rodne i macica były obolałe. Byłam szczęśliwa, znowu nosiłam w sobie nowe życie. Czułam, że ktoś ujmuje mnie za dłoń. Otworzyłam oczy.
- Br...ian...? - zapytałam zaskoczona.
- Tak skarbie, spij... - odpowiedział całując mnie w usta.
- Jejku mam cudowny sen... - zamknęłam ponownie oczy i.zasnęłam.

 Spałam długi czas, byłam wykończona. Ale zaraz, widziałam Briana, całował mnie. Nie, nie to chyba nie był sen. Czułam jego pocałunek, to na pewno był Brian. Po narkozie nie miałabym takiego odpału. Po raz kolejny się obudziłam. Brian trzymał dłoń na moim brzuchu i delikatnie mnie po nim smyrał.
- BRIAN?! - zapytałam wściekła. 
- Kochanie nie denerwuj się, nie możesz teraz.. - spojrzał na mnie.
- KURWA CZŁOWIEKU TO TY ŻYJESZ?! - podciągnęłam się. 
- Leż. - przytrzymał mnie - Zaraz ci to wyjaśnie. 
- Co mi chcesz wyjaśniać?!To że mnie oszukałeś?! - zapytałam wściekła.
- Nie denerwuj się do cholery! - krzyknął - Daj mi wszystko wyjaśnić!
- Dobrze, mów. - oparłam się o poduszkę. 
- Posłuchaj, nie zrobiłem tego, żeby sprawić ci ból. Musiałem coś zrobić, bo ktoś chciał mnie zlikwidować za to, że z tobą jestem. - ujął moją dłoń - Teraz wiem, że warto było to zrobić, bo jesteś warta mojego uczucia.
- Zrobiłeś to tylko po to, żeby mnie sprawdzić? - zapytałam z niedowierzaniem. 
- Nina to nie do końca tak, bo ja...
- Zrozumiałam - przerwałam mu - Zrobiłeś ze mnie idiotkę. Nie wybaczę ci tego do końca życia.
- Nina nie mów tak, proszę. - spojrzał na mnie.
- A jak mam na to mówić? - zapytałam z niezrozumieniem.
- Nina, przepraszam... - odpowiedział.
- Nie przepraszaj, bo to niczego nie zmieni. Zabieraj rzeczy i stąd spadaj. - warknęłam.
- Ja cię nie zostawię. - powiedział ze łzami w oczach.
- Ty nie masz nic do gadania. Masz wyjść i tyle. - wskazałam mu drzwi.
- Nosisz w sobie moje dziecko. - spojrzał na mnie.
- Zawsze mogę się go pozbyć. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. - rozpłakałam się.
- Jak ty tak możesz... Uratowałem ci dupę, wziąłem do siebie i traktowałem jak królową, a ty odpłacasz mi się takim czymś ... - był załamany. 
- A ty nie uważasz, że zrobiłeś źle? - zapytałam po chwili. 
- Wiem, zrobiłem. Kicia, ja musiałem... Wiem, że mogłem ci powiedzieć, ale nie wiem czemu tego nie zrobiłem... Wszystko było upozorowane... Nawet wypadek.. Nie wiedziałaś, tylko ty...  - odpowiedział po chwili, spokojnym tonem.
- Czyli... Davida też podstawiłeś... - cicho wyszeptałam.
- Nie... Jakiego Davida? - zdziwił się.
- Nieważne. Idź już stąd. - zakryłam się kołdrą. 
- Ninusia...- załkał - Ty... mnie...?
- Zakochałam się w nim. - spojrzałam na Briana - BO MYŚLAŁAM ŻE NIE ŻYJESZ.
Wyszedł. Bez żadnego słowa. Nawet na mnie nie spojrzał. Dla mnie lepiej, moje serce zostało złamane przez tego sukinkota. Sprawdzać mu się mnie zachciało. Jak on mógł?! Kochałam go jak idiotka, teraz nie czuje kompletnie nic.  Czuję tylko nienawiść. Zadzwoniłam do Davida, próbowałam powstrzymać łzy.
- Tak, mój najdroższy skarbie ? - zapytał miłym, ciepłym, głębokim głosem. 
- Już po wszystkim... - odpowiedziałam zanosząc się płaczem. 
- Kochanie, to dlaczego płaczesz? Przecież chciałaś mieć dzidziusia... - próbował mnie uspokoić.
- Nie, nie płaczę przez dziecko... - powiedziałam.
- A co się stało ? - zmartwił się.
- Brian żyje... Był u mnie - wyjaśniłam.
- Kochanie, co oni ci tam dali do wdychania? - zaśmiał się.
- Nie żartuję. Na prawdę.. - próbowałam go przekonać.
- Nina... - westchnął - Będę u ciebie wieczorem. Wszystko mi wyjaśnisz. 
- Przyjedziesz? - zapytałam zaskoczona.
- Tak. Chcę zobaczyć jak się czujesz. - powiedział czułym głosem - Kocham Cię.
- Ja ciebie jeszcze bardziej ... - cmoknęłam do słuchawki.
- No już, widzimy się wieczorem. - również cmoknął i rozłączył się.
(http://asiadragonsmusic.blogspot.com/2012/11/dima-bilan-julia-volkova-lyubov-suka.html)   
Odłożyłam telefon na stolik, pielęgniarki przyniosły mi akurat obiad. Pomogły mi zjeść i chwilę porozmawiałyśmy. Ponownie zasnęłam, obudziło mnie smyranie po brzuchu.
- Dave? - zapytałam  zaspana.
- Dzień dobry, mamusiu.. - powiedział z uśmiechem. 
- Nie jesteś w pracy? - zapytałam powoli się budząc.
- Wziąłem wolne, musiałem przy tobie być. - przyłożył dłoń do mojego brzucha - Wszystko się udało?
- Na razie tylko je wszczepili... - odpowiedziałam łapiąc go za dłoń. 
- Wiem.... czytałem w pracy... za 15 dni zrobisz test... potem usg... a potem będziemy się przygotowywać na narodziny maluszka. - objął mnie mocno.
- Hej, bo uszkodzisz mamusie. - zaśmiałam się.
- Powiedz lepiej, o co chodzi z Brianem ... - spojrzał na mnie.
- Był tu... rozmawiałam z nim.... Mówił, że musiał udać, bo "ktoś chciał go zlikwidować i warto było, bo wie, że byłam warta"... - wyjaśniłam.
- Żartujesz, prawda? - zapytał po chwili.
- Nie. - odpowiedziałam - Czemu mi nie wierzysz?
- Kochanie, to jest niem.... - Brian wszedł do pokoju.
- To to jest ten David? - zapytał.
- Ttt...ak... - wydusiłam przestraszona.
- Nie bój się - podszedł bliżej - Gratuluję odbicia mojej żony. 

 




1 komentarz:

  1. Rany! Ale heca!
    No, nie sądziłam, że Brian jednak żyje.
    Ale mnie zaskoczyłaś, no no...
    Czekam na ciąg dalszy ;)

    OdpowiedzUsuń