sobota, 3 stycznia 2015

Just One Life VII

Minęło 15 dni, na dobre wprowadziłam się już do Davida. Nie mogłam mieszkać dłużej z Brianem, a tym bardziej z moim ojcem, który nie powiedział mi o takim kłamstwie. Dzisiaj miałam zrobić pierwszy test ciążowy od zabiegu. David przyniósł mi trzy pudełeczka.
- Wiesz jak to działa? - zapytał podając mi papierową torbę.
- A wiesz jak zakłada się gumkę? - przedrzeźniałam go.
- Nina, jestem jak cholera zdenerwowany. - przypomniał mi.
- To w końcu moje dziecko - stwierdziłam.
- Myślałem, że mam być ojcem... - spojrzał na mnie.
- Masz, ale nie sraj mi tu żarem no... w razie czego będziemy się starać o następnego dzidziusia - cmoknęłam go mocno w usta - A teraz poczekaj na dole, za chwilę przyjdę.
- Jasne... - przejęty całą sprawą zszedł na dół.
Wyjęłam pierwszy bobo test z torby, rozpakowałam z pudełka i użyłam tak jak było napisane na opakowaniu. Odłożyłam go na bok i to samo zrobiłam z resztą testów. Nie chciałam patrzeć na wynik, chciałam, żebyśmy widzieli go oboje. Wzięłam plastik w dłonie i zeszłam do mojego mężczyzny.
- I jak? - zapytał podenerwowany.
- Nie wiem, chcę zobaczyć z tobą. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Więc chodź... -  pociągnął mnie na kolana.
- Proszę ... - usadowiłam się na kolanach Davida i odwróciłam pierwszy test.
- Pozytywny... - usłyszałam zadowolony szept Davida.
- Teraz drugi... - obróciłam kawałek plastiku.
- Ten też pozytywny... - wyszeptał z uśmiechem na ustach.
- No i trzeci... - obróciłam kawałek plastiku i aż pisnęłam - BOŻE JESTEM W CIĄŻY!
- Tak się cieszę... - przytulił mnie mocno i pocałował w usta.
- Ja też, tak bardzo mocno... - wtuliłam się w niego.
- To chyba czas odwiedzić ginekologa, co? - uśmiechnął się.
- Aż tak ci się spieszy? - zapytałam zadowolona.
- Tak, chcę je nareszcie zobaczyć.- przyłożył dłoń do mojego brzucha.
- To chodź - pociągnęłam go za sobą.
Ubrani i wyszykowani zeszliśmy do salonu. Córka Dave'a była w żłobku, ale Keith nie chciał z nią chodzić, więc siedział właśnie na dywanie i ssał swój kciuk u ręki. Wzięłam go na ręce.
- NIE DŹWIGAJ GO! - David wrzasnął na mnie i odebrał dziecko z moich rąk.
- Ej, nie rób ze mnie niepełnosprawnej.. - skrzywiłam się.
- Ty masz uważać na dziecko. Ja go ponoszę. - powiedział stanowczym tonem.
- Dave, jestem mamą i wiem, że nic mi się nie stanie jak wezmę go na ręce. - spojrzałam na niego.
- Lekarze wyrazie mówili 'zero dźwigania' prawda? - Keith chyba jednak postanowił mi pomóc, bo rozpłakał się i wyciągał do mnie rączki.
- No już... - wzięłam go na ręce i wtuliłam w siebie, a on cichutko zamruczał - Widzisz, nawet on wie co dla mnie dobre.
David tylko cicho westchnął.Wsadziłam małego w fotelik i pojechaliśmy do lekarza. Weszliśmy do poczekalni, a potem do gabinetu.
- Czy pan jest biologicznym ojcem dziecka? - zapytał lekarz.
- Nie... - spojrzałam na Davida.
- Bardzo mi przykro, ale jest potrzebny ojciec biologiczny. - zdjął okulary i spojrzał na mnie.
- Dzwoń po Briana, powiedz, że to pilne. - podałam Davidowi telefon.
Siedziałam w gabinecie lekarza na kolanach razem z Keithem i opowiedziałam o tym, dlaczego przyszłam z Davem a nie z Brianem.
- To pani jest tą szczęściarą... - skrzywił się.
- Tak... - spojrzałam na dziecko, któro bawiło się pluszowym lwem.
 - Bardzo pani współczuje... Gdybym wiedział, nie prosiłbym o to, żeby ojciec przyjechał... - delikatnie ujął moją dłoń - Więcej już pani tego nie zrobię.
- Jaka pani.. - speszyłam się - Jestem Nina.
- Leon - ścisnął moją dłoń.
- O... witam.. - Brian wszedł do gabinetu w czarnych, seksownych spodniach i białej koszuli z rozpiętymi dwoma górnymi guzikami.
- Hej... - spojrzałam na niego.
- Pan jest ojcem ? - Leon spojrzał na Briana.
- Tak. - usiadł obok mnie.
- Więc... wiedzą państwo, że ciąże in vitro w większości przypadków są mnogie? - zapytał notując na kartce.
- Wiem, pragnę bliźniąt. - Brian spojrzał na mnie czule.
- Ja też... - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Rozumiem... Czy państwo chorują na coś? - zapytał Leon.
- Ja na serce, a żona jest po załamaniu nerwowym... - Bri ujął moją dłoń, nie puściłam jej.
- Hmm... Ale Keith jest zdrowy prawda? - zapytał ginekolog po chwili namysłu.
- Jak rybka. - zaśmiałam się.
- To nie mamy się czym martwić. - wskazał mi kozetkę - Proszę się położyć.
Wykonałam jego polecenie. Podwinął mi bluzkę i nasmarował brzuch żelem. Brian wziął Keitha na kolana. Dziecko tuliło się do niego z całych sił. Lekarz przyłożył urządzenie do mojego brzucha.
- Hmm... - spojrzał na monitor - Bliźnięta.
- Boże... - po mojej twarzy płynęły łzy szczęścia.
- Nie płacz... - Brian otarł moje łzy rękawem.
- Ja ze szczęścia idioto.... - spojrzałam na niego.
- Wybacz.... - zaśmiał się.
- Wszystko w porządku. - lekarz włączył głośniki - Serduszka też pracują w normie. Gratuluję.
- Dziękujemy - Brian pocałował mnie w usta, poczułam to samo, co wtedy. Poczułam pożądanie.
- Widzimy się za trzy tygodnie. Wykonamy wtedy wszystkie badania. - wytarł mi brzuch.
- Jasne.  - uśmiechnęłam się.
- Proszę moment poczekać, za chwilę wrócę. -  wstał i wyszedł z gabinetu.
- Nina... - Brian zamruczał cicho do mojego ucha.
- Tttt.... taaak...? - dostałam gęsiej skórki.
- Znowu będziemy mieli dziecko... - delikatnie przyłożył dłoń do mojego podbrzusza.
- Chcieliśmy go... a mamy podwójne szczęście... - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Może wpadniesz do mnie na herbatę po wizycie. Nacieszę się Keithem i dogadamy się co do dzieci... - spojrzał na mnie.
- Jasne. Powiem tylko Davidowi.  - cmoknęłam go odruchowo w usta -Boże przepraszam...
Brian patrzył z napięciem w moje oczy, ja robiłam to samo. Okłamywałam samą siebie,  dalej kochałam go jak szalona. Wtuliłam się w jego ramiona, on objął mnie mocno i całował moje włosy.  Lekarz wszedł do gabinetu.
- Pani May mam dla pan... Chyba przeszkadzam.  - wytrzeszczył oczy.
- Nie, nie.  Wiem, płyta z USG. - wzięłam płytkę.
- Widzimy się za 3 tygodnie. - uśmiechnął się.
Wyszłam z Bri z gabinetu,  Keith spał na jego rękach. Powiedziałam Dave'owi, że idę jeszcze do Briana, zgodził się.  Kiedy weszliśmy do domu, May położył dziecko w łóżeczku, a mnie wziął w ramiona.
- Nareszcie znów mam cię dla siebie. - wymruczał obcałowując moją szyję.
- Brian, jestem z Davidem... - przypomniałam.
- Wiem, że mnie bardzo kochasz... A ja ciebie tez kocham... - spojrzał mi w oczy - Wróć do mnie.
- Nie wiem czy mogę ci zaufać. - stwierdziłam po chwili.
- Możesz.  Nigdy więcej cie juz nie oszukam. - wpił się w moje usta.
Nie zaprotesowałam, odwzajemniałam jego pocałunki. Nawet nie wiem kiedy wylądowaliśmy w łóżku. Było mi tak dobrze... Nareszcie czułam to, co wtedy. Czułam prawdziwe pożądanie,  osoby, którą kochałam nad życie.

1 komentarz:

  1. No powiem, zadziwiłaś mnie.
    Tylko troszeczkę - moim zdaniem - jest bałaganik.
    Tu David... Tu Brian...
    Mam wrażenie, że Nina nie wie kogo chce.
    Jest taka nie zdecydowana...
    Och, no dobrze. Nie będę już się czepiała xD
    Nieźle napisana notka. :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń