wtorek, 23 grudnia 2014

Just One Life V

Ponieważ jutro mamy Wigilię i nie będę miała jak nawet usiąść do komputera to chcę Wam wszystkim życzyć Wesołych Świąt spędzonych w gronie rodziny i wystrzałowych prezentów. Trzymajcie się cieplutko <3

Lata 90. to też era popularności techno, z którego pochodzą gatunki takie jak hardcore czy dubstep. Wielu wykonawców w tamtych czasach nagrywało teledyski, w których tańczyły piękne kobiety. Właśnie byłam na planie takiego teledysku. Musiałam jakoś odreagować to, co stało się z Davidem kilka dni temu. Stałam właśnie w żółtym staniku sportowych, krótkich, różowych spodenkach z wycięciem na pośladkach oraz włosami zebranymi w kucyk i podwiązanymi różową apaszką przed głównym choreografem.
- Czy nasza gwiazda oprócz tego, że jest piękna potrafi tańczyć? - zapytał złośliwie.
- Potrafi - warknęłam.
- To niech pokaże. - klasnął w dłonie - PRÓBA GENERALNA.
- Udław się debilu... - usłyszałam za sobą cienki, dziewczęcy głos.
- Hej, wszystko w porządku? - zapytałam odwracając się do tyłu. Szła za mną słodka nastolatka o oliwkowej karnacji i kręconych, brązowych włosach.
- Jasne, że tak. Jak zawsze. - burknęła pod nosem - Jesteś gwiazdą, nie wiesz co to znaczy kiedy zgadzasz się na bycie nago w teledysku tylko po to, żeby zarobić więcej.
- Kazali ci być nago? - zapytałam zdziwiona - Przecież ty jeszcze dzieckiem jesteś...
- Skończyłam 17 lat, nie zdałam w collage'u i rodzice wyrzucili mnie z domu. Musze jakoś zarabiać - uśmiechnęła się krzywo.
- Jejku... - przytuliłam ją - Pomogę ci.
- Dlaczego ty to robisz? - zapytała zdziwiona.
- Bo szkoda mi cię, nie mogę patrzeć jak ludzie cierpią. - odpowiedziałam spokojnym tonem.
- Nina, jesteś kochana - uśmiechnęła się.
Poszłyśmy w wyznaczone miejsce, stały tam trampoliny. Miałyśmy na nich skakać, tańczyć, wygłupiać się. Bynajmniej tak odebrałam koncepcję Wielkiego Choreografa "U Madonny mi nie wyszło, wziąłem się za techno".  No, ale nie ważne. Po próbie przeszliśmy w końcu do nagrania. Trwało ono do późnych godzin nocnych. Koło północy dotarłam do hotelu Ritz w Berlinie, gdyż tam nagrywaliśmy. Przy recepcji spotkałam znajomą mi osobę.
- Michael ? - zapytałam nieśmiało.
- Nina ?! - uśmiechnął się szeroko - Dziewczyno jak ja cię dawno nie widziałem!
- Ja ciebie jeszcze dłużej! - zaśmiałam się.
- Zapraszam na górę, trzeba świętować nasze spotkanie - z uśmiechem weszliśmy do windy.
- Jakie świętowanie masz na myśli? - zapytałam mrugając wymownie rzęsami.
- Wypijemy wino, porozmawiamy, zjemy coś... - przesunął delikatnie dłonią po moim biodrze.
- Ej... - zamruczałam cichutko.
- Chodź, jesteśmy na miejscu... - wyszliśmy z windy i poszliśmy w stronę apartamentu Michaela.
- To co masz do picia? - zapytałam po wejściu.
- Czerwone wino ? - zaproponował.
- Jasne . - usiadłam na kanapie.
Michael zniknął na chwilę w swojej sypialni. Rozejrzałam się dookoła. Apartament wyglądał jakby Mike mieszkał w nim od kilku tygodni. Ubrania były porozrzucane po całym pokoju, podobnie jak zabawki dla dzieci . Wstałam i weszłam do sypialni, był w niej Mike i dzieciaki, właśnie otulał je w łóżeczkach.
- Tu jest mój słodki chrześniak... - szepnęłam podchodząc do łóżeczka.
- Właśnie zasnął .. - pociągnął mnie w swoją stronę - Poznaj Paris.
- Dzień dobry maleńka... - połaskotałam dziecko po nosie. Dziecko zaśmiało się.
- Teraz będzie się chciała przytulać... - skrzywił się.
- Żaden problem. - wzięłam małą na ręce i usiadła z nią na łóżku.
-Mamusia Ninusia.. - usiadł obok nas - Jak się trzymasz po...?
- Trzymam. Muszę się trzymać dla Keitha. - westchnęłam.
- Kochałaś go? - zapytał po chwili.
- Kocham nadal, to miłość mojego życia. - moje oczy zaszkliły się od łez.
- Ciiiiii, nie płacz... - otulił mnie ramieniem - Wiem, ze to boli, ale musisz być twarda...
- Jestem, ale ...
- Ale co? - spojrzał na mnie.
- Dzwoniła jakaś laska z kliniki zapłodnień i mówiła, że Brian zostawił u nich swoje nasienie... - wydukałam z płaczem.
- No i ? - dopytywał.
- Ja chcę to zrobić... Jednak chce.. - wtuliłam się zapłakana.
- Jeśli uważasz, że tego właśnie chcesz, to zrób to. - spojrzał w moje oczy.
- Tak myślisz? - zapytałam zdziwiona.
- To ty masz być szczęśliwa, nie inni. - pocałował mnie w czoło.
- A co pomyślą inni ? - zapytałam.
- Kochanie, to nie ważne. Jeśli pragniesz dziecka z Brianem i masz taką możliwość to zrób to. - przytulił mnie mocno.
- Jesteś kochany, dziękuję... - wtuliłam się mocniej.
- To drobiazg... - uśmiechnął się - I ten drobiazg też usnął..
- Odkładam do łóżeczka i uciekam... - wstałam z małą.
- Ile tu zostajesz? - zapytał podając mi kocyk.
- Do niedzieli ... - okryłam małą i włożyłam ją do łóżeczka - Wpadnę jutro.
- Czekam skarbie - pocałował mnie w policzek.
Wyszłam z apartamentu i poszłam do siebie. Usiadłam na łóżku i zaczęłam myśleć nad tym co powiedział mi Michael. Może faktycznie powinnam się zgodzić, z resztą pragnęłam dziecka z Brianem. Miałabym teraz dziewczynkę, żeby było do pary z Keithem. Wyciągnęłam telefon.
- Klinika zapłodnień, przy telefonie Madeleine. - powiedział miły głos w słuchawce.
- Witam tu Nina Diane May.. - powiedziałam spokojnie.
- Witam pani May. Jaka decyzja? - zapytała.
- Zgadzam się. - odpowiedziałam zdeterminowana.




1 komentarz:

  1. Rany! Co za świetna notka.
    Mega, mega świetnie napisane :D
    Jestem ciekawa co będzie dalej.
    Życzę Wesołych Świąt :)

    OdpowiedzUsuń