piątek, 26 września 2014

Just One Life II (LWMJ XXV)

Od miesiąca nie miałam odzewu od Emmy, kobiety do której zgłosiłam się w sprawie tego co działo się w moim domu, a w moim domu było cudownie. Czułam obecność Briana na każdym kroku i było mi z tym świetnie, nie musiałam do niego mówić, ważne, że czułam to, że tu jest. Tak, to wydaje się idiotyczne,  ale nie dla mnie. Dopiero oswajałam się z myślą,  że Brian nie żyje. Moje życie było idealne,  dopóki Keith nie trafił do szpitala. Przez całą noc płakał, nie wiedziałam co się dzieje. Zadzwoniłam do Rogera, który przyjechał do mnie i zawiózł mnie i małego do szpitala. Weszłam z dzieckiem na izbę przyjęć.
- Witam, nazywam się Nina May. - stanęłam przy recepcji.
- W czym mogę pomóc,  pani May? - pielęgniarka spojrzała na mnie.
- Mój synek płacze od trzech godzin, do tego ma wysoką gorączkę - powiedziałam przejęta,  Keith znowu zaczął płakać.
- Ojej, dawała mu pani jakieś leki?  - zapytała notując wszytko w karcie.
- Tak, paracetamol dla dzieci - odpowiedziałam.
- Kiedy?  - dopytała.
- Około dwie i pół godziny temu - powiedziałam po chwili namysłu.
- Rozumiem, proszę usiąść,  za chwilę przyjdzie do pani lekarz. - wskazała mi krzesła.
- Dobrze. - usiadłam z dzieckiem na krześle - No już nie płacz, zaraz pan doktor ci pomoże... - cmoknęłam dziecko w czoło,  któro było rozpalone.
- Pani May,  zapraszam do gabinetu numer 5 - pielęgniarka wskazała mi odpowiednie drzwi.
Wstałam i weszłam do gabinetu, oniemiałam. Lekarz był cholernie podobny do Briana,  aż łza zakręciła mi się w oku.
- Tu jest to maleństwo tak? -zapytał podchodząc do mnie, jego głos był jak głos Briana, miękki, ciepły.
- Tak - podałam mu dziecko. 
- Cześć maluszku, jestem David i zaraz postaram ci się pomóc - wziął mojego synka na ręce i położył go na leżance. - W jakim wieku jest pani synek?
- 7 miesięcy - odpowiedziałam zaglądając do książeczki dziecka.
- Jaki ty jesteś malutki... - uśmiechnął się. 
- Chyba pod względem wieku... On jest bardzo wysoki. - odwzajemniłam uśmiech lekarza.
- To prawda, jest bardzo dużym chłopcem - zdjął z Keitha śpioszki i zaczął go badać. 
- I jak doktorze? - zapytałam po chwili.
- Nereczka. Zaraz go zbadam na nefrologii - odpowiedział ubierając dziecko.
- O boże... - załamałam się. 
- Pani Nino, proszę mi tu nie płakać - podał mi dziecko - Jest pani piękną, twardą kobietą. Zapraszam za mną. 
Wykonałam jego polecenie. David przebadał dokładnie mojego synka, mały miał zapalenie nerki i musiał zostać w szpitalu kilka dni. Siedziałam obok łóżeczka, w którym spał Keith. Usłyszałam za sobą cichy głos. 
- Pani May, proszę na chwilkę do mnie do gabinetu - David delikatnie dotknął mojego ramienia. 
- Jasne - uśmiechnęłam się.
Okryłam mojego syna kołderką,  pocałowałam go w czółko i poszłam po cichu do pokoju lekarza.
- Pani May... - wskazał mi krzesło. 
- Nie pani, jestem Nina - usiadłam ze słodkim uśmiechem. 
- W takim razie,  jestem David - ucałował moją dłoń. 
- Ojej... - zarumieniłam się lekko.
- Aż tak na Ciebie działam ? - zaśmiał się.
- Wiesz, nie miałam nikogo od pół roku. Dziwne to - śmiałam się razem z nim.
- Muszę w takim razie zaprosić Cię na kawę, kiedy twój mały książę wyzdrowieje - spojrzał na mnie.
- Jeśli znajdę chwilkę czasu, to czemu nie. - uśmiechnęłam się. Kurcze, pierwszy raz od pół roku się uśmiecham. To niesamowite uczucie... Chyba się zauroczyłam...
- Posłuchaj, zaraz będę uciekał do domu, bo kończy mi się dyżur. Stan Keitha jest stabilny, podajemy mu antybiotyk, za parę dni wyjdzie do domu. Zastanawia mnie tylko to, że w tym wieku ma zapalenie nerki. Powiedz mi, czy ty, albo ojciec dziecka mieliście coś z nerkami? - zapytał.
- Nie, Brian i ja na pewno nie... Chyba, że moi rodzice, ale nie jestem pewna. - odpowiedziałam po chwili zastanowienia.
- Chciałbym przebadać ciebie i ojca dziecka. - spojrzał na mnie. Świeczki stanęły mi w oczach. - Coś nie tak?
- Jego ojciec zmarł pół roku temu... - otarłam łzę.
- Przepraszam, nie wiedziałem... - odparł skruszony.
- Nie, nic się nie stało. - powiedziałam po chwili, kiedy już opanowałam swoje łzy.
- Przykro mi... - delikatnie mnie przytulił. Poczułam się cholernie dziwnie. Czułam się bezpieczna, ale dlaczego? Przecież znam Davida od dwóch godzin, a ja czuje jakbym znała go kilka miesięcy... Ej, zaraz, on mi strasznie przypomina Briana, to nie może być przypadek...
- Staram się zapomnieć, ale to nie jest takie proste, wiesz...? - powiedziałam patrząc mu w oczy.
- Wiem, straciłem żonę rok temu... Miała wypadek na planie zdjęciowym. - patrzył w moje oczy, zatapiając się w nich.
- Twoja żona była modelką, prawda? - zapytałam po chwili.
- Tak, skąd wiesz? - odpowiedział zaskoczony.
- Bardzo przypominasz mi mojego męża. Nie wierzę w to, że wpadliśmy na siebie przypadkiem, to było z góry zaplanowane, że właśnie na twoim dyżurze przyjadę do szpitala. - powiedziałam po chwili.
- To zwykły zbieg okoliczności - powiedział wypuszczając mnie z objęć.
- Nie, nie wierzę w to. Zbyt dużo rzeczy dzieję się w moim domu żebym wierzyła w przypadki. - odpowiedziałam.
- O czym ty mówisz? - zapytał zaintrygowany.
- Spadające ramki ze zdjęciem moim i mojego męża. Śmiech Keitha do ściany. List, który widziałam widziałam pierwszy raz, pięć miesięcy po śmierci Briana... - popatrzyłam na niego.
- Chcesz mi wmówić, że prześladuje cię duch twojego męża? - zapytał po chwili.
- Ja nie muszę ci tego wmawiać. Wystarczy, że połączysz dwa zbiegi okoliczności, ja jestem modelką i twoja żona była modelką. Pomyśl nad tym. - wstałam i wyszłam z gabinetu.
Poszłam na salę Keitha, dalej spał słodko w swoim łóżeczku szpitalnym. Przysnęłam na krześle na godzinkę, może dwie, obudziła mnie moja mama.
- Nina, co się stało ? - cmoknęła mnie w policzek.
- Zapalenie nerki. Powiedz mi, czy ktoś w rodzinie miał chore nerki ? - zapytałam po przebudzeniu się.
- Twój ojciec. - odpowiedziała.
- Ooo, miło wiedzieć. - uśmiechnęłam się.
- Jedź do domu, zmienimy się wieczorem - podała mi kluczyki do auta.
- Dziękuję mamo - cmoknęłam ją w policzek.
Za nim pojechałam do domu, postanowiłam odwiedzić Emmę, pomyślałam, że coś za pewne dla mnie ma. Weszłam do jej pokoiku, ucieszyła się. Podała mi kopertę i kazała wracać do domu. Kiedy już dotarłam na miejsce położyłam się na łóżku i wzięłam kopertę do rąk Otworzyłam ją. Wyjęłam kartkę i zaczęłam ją czytać.

"Kochana Ninusiu!

Tak, to wszytko co dzieję się w naszym domu to ja, nie mogłem Cię tak po prostu
zostawić tutaj samej, tym bardziej, że wiem jak bardzo cierpisz. 
 Nie mogę powiedzieć, że bardzo Cię kocham, bo jako duch, nie mam uczuć, co nie zmienia faktu, że opiekuję się Wami każdego dnia i nocy. Żeby nie było Ci smutno postanowiłem poznać Cię z Davidem. Jesteś bardzo podobna do jego nie żyjącej już żony, a on charakterem pasuje do mnie. Nie mogłem podsunąć ci przecież kogokolwiek, jesteś moją królową, muszę o Ciebie zadbać. 
Posłuchaj, będę do Ciebie przychodził dotąd, aż nie ułożysz sobie życia z kimś innym, jeśli to zrobisz, będę musiał usunąć się w cień. Będę mógł do Ciebie przychodzić tylko raz w miesiącu, chyba, że przyjdziesz na mój grób, tam będę cały czas.
Pamiętaj, czuwam nad Wami i nie pozwolę żadnemu z Was nigdy zrobić krzywdy. Patrzę codziennie na Ciebie i Keitha, wracam myślami do wspomnień, kiedy mi o nim powiedziałaś, do wspomnień o naszej trasie koncertowej, a co najważniejsze, do wspomnień o tym, że byłem przy Tobie każdego dnia i każdej nocy i czuwałem. Proszę, daj szanse Davidowi, znalazłem go specjalnie dla Ciebie, gdyż wiem, że będzie kochał Ciebie i naszego synka tak, jak ja Was kochałem. 
 A teraz idź już spać, jesteś zmęczona i pamiętaj, czuwam nad tobą. 

Twój kochany Brian"

Wiedziałam, że David to nie był przypadek, wiedziałam że podesłał mi go Brian, a teraz miałam na to dowód. Otarłam łzy, które spłynęły po mojej twarzy, poczułam oddech na moim policzku.
- No już, przestaje płakać. - uśmiechnęłam się.
Położyłam się na łóżku i zasnęłam, pogrążona w snach o Brianie. Dałabym wszystko żeby był przy mnie, a teraz okazało się, że mogę go mieć na wyciągnięcie ręki...



1 komentarz:

  1. Fajnie że jest nowa, ale miałam nadzieję że pojawi się Mike i że to z nim ułoży sobie życie Nina. No cóż widocznie się przeliczyłam. Masz inną wizję i przecież ci tego nie zabronię. To twoje opowiadanie. Ty jesteś autorką i ty masz nad nim władzę. Może jeszcze kiedyś pojawi się tu Mikey.
    Życzę weny :)
    Jacksonka

    OdpowiedzUsuń