Witam, od razu przepraszam że będzie krótko, ale piszę na tablecie. Miłego czytania.
- No to pogratuluj Michaelowi ode mnie! - ucieszył się.
- Brian.... ale to nie jest jego dziecko...- wyjąkałam.
- A czyje ?! - zapytał wyraźnie zaskoczony.
- Tw.... twoje - wykrztusiłam z siebie.
- Moje?! Jesteś ze mną w ciąży ?! - był zdenerwowany i zdziwiony jednocześnie.
- Ttt...tak... - odpowiedziałam przestraszona.
- Mówiłaś komuś o tym? - zapytał już poważniejszym tonem.
- Dowiedziałam się 15 minut temu. Źle się czułam, zrobiłam test i wyszedł pozytywny... - streściłam.
- Skąd wiesz, że to moje dziecko ?! - zapytał po chwili.
- No spóźnia mi się okres od 1,5 miesiąca... - odpowiedziałam.
- O cholera ... - wydusił z siebie.
- Przecież on nas zabije ... - powiedziałam zapłakana.
- Nie płacz, stało się to trudno. Nie jestem takim skurwielem i cię na lodzie nie zostawie. - odpowiedział czułym tonem.
- Dziękuje ... - załkałam.
- Nie mów nikomu, ani Michaelowi, ani tym bardziej Rogerowi bo on mnie rozjebie, a ciebie zabije przy okazji - ostrzegł mnie.
- A mama? - zapytałam.
- Ją uprzedź, ona nie wygada. A teraz słuchaj. Wróć jutro z nimi do Londynu pod pretekstem spotkania z rodzeństwem. Przyjdę i dogadamy się co dalej. Ok ? - wtajemniczył mnie.
- Ok. Do jutra... - powiedziałam.
- Do jutra - rozłączył się od razu.
Wytarłam twarz mokrą od łez i poprawiłam makijaż. Zeszłam na dół jak gdyby nigdy nic i usiadłam przy stole, była tylko moja mama.
- Gdzie reszta ? - zapytałam.
- Pojechali do centrum - odpowiedziała - co jest ?
- Ja... nie wiem jak... mam ci to powiedzieć... - zaczęłam.
- Jak przyjaciółce, ja nie gryzę - uśmiechnęła się.
- Jestem w ciąży.... z Brianem .... - wydusiłam z siebie.
- O .... Jezusie... Nazareński.... - ledwo wykrztusiła cokolwiek.
- Ja wiem... przepraszam.... - powiedziałam płacząc.
- NINA ZDAJESZ SOBIE SPRAWĘ Z TEGO CO TO ZNACZY ?! - zapytała wściekła.
- Wiem mamo, ja nie chciałam.... - objeła mnie.
- Ani słowa ojcu tak? Coś wymyślimy z Brianem.... - zatroszczyła się o mnie.
- Kocham cię mamo - powiedziałam wtulając się.
- Dobrze się czujesz, nie jest ci nie dobrze ? - zapytała zatroskana.
- Już wymiotowałam, teraz jest dobrze. Lecę jutro z wami - odpowiedziałam.
- Dobrze, tylko NIKOMU ani słowa - ostrzegła mnie.
- Dobrze mamo - odpowiedziałam.
*****************
Przez cały lot siedziałam z silną migreną i mdłościami. Roger cały czas patrzył na mnie zdezorientowany, a ja starałam się wiarygodnie odpowiadać, że to grypa i nic mi nie jest. Po doarciu do domu, poszłam na górę. Siedziałam w swoim pokoju, czułam się koszmarnie. Mama zrobiła mi herbaty i przyniosła mi coś do jedzenia. Nikt oprócz nas o niczym nie wiedział, tylko ja, mama i Brian. Wieczorem Bri, pod pretekstem przyniesienia nowych kawałków dla Queen przyszedł do nas do domu. Roger akurat musiał pilnie wyjść, a Rory i Felix poszli do przyjaciół, usiedliśmy wszyscy w salonie.
- Nina jak ty się czujesz? - zapytał zatroskany Brian.
- Koszmarnie. Boli mnie głowa, nie dobrze mi... - odpowiedziałam, Brian otulił mnie ramieniem.
- Moje biedactwo... - pogłaskał mnie.
- Zastanówmy się lepiej co zrobimy z tym faktem... - przypomniała moja mama.
- Beata, zabiorę ją na trase. Urodzi gdzieś za granicą, a potem się powie że to moje, Anita była w ciąży ... - odpowiedział po chwili namysłu.
- Ale to ja będę miała brzuch... - przypomniałam.
- Będziesz chodzić w luźnych ciuchach, a potem siedzieć tylko na backstage'u. Damy radę nie bój się. - powiedziała moja mama.
- A... Michael ? - zapytałam po chwili.
- Dostaniesz oficjalny telefon od mojego managera. Nic nie będzie podejrzewał. - Brian uspokoił mnie.
- Boże jaka ja byłam głupia ! - rozpłakałam się.
- Ciiii - Brian otulił mnie mocniej ramieniem - Jesteś matką naszego dziecka. Nie możesz się teraz denerwować...
- Ale Brian, mogłam sie zabezpieczać ... - powiedziałam.
- Ja też mogłem, co się stało to się nie odstanie - przytulił mnie mocno.
- Nina wizytę u lekarza masz za 25 minut. Jedzcie oddzielnie, bo jak Rog was złapie razem.... - powiedziała zatroskana.
- Dobrze mamo, założe kurtkę i idę - odpowiedziałam.
Wstałam i poszłam na gorę, kiedy zeszłam, Briana już nie było. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do kliniki. Weszłam na piętro, ojciec mojego dziecka siedział przed gabinetem. Nie odzywaliśmy się do siebie, myśleliśmy oboje o tym co się stało i o tym jak to teraz będzie. Bałam się, bałam sie że coś pójdzie nie tak. Nie chciałam drugi raz tracić Michaela, przecież byliśmy już narzeczeństwem, pragnęliśmy bycia i obcowania ze sobą do końca naszych dni. Nie wiem co czuł Brian, nie wiem czy się cieszył czy nie, a może nawet mnie znienawidził. Było mi bardzo głupio, że wpadłam z Brianem i to tylko z mojej winy, bo przecież mogłam się zabezpieczać. Chociaż jakby nie patrzeć, Bri bardzo dużo mi obiecywał, więc stwierdziłam, że mogę mu zaufać. No i zaufałam.... skutecznie na całe życie. Ile bym dała żeby cofnąć czas....
- Pani Taylor, zapraszam do gabinetu. - pielęgniarka mnie wywołała - Jeżeli jest pan ojcem dziecka to proszę, żeby pan również wszedł. - spojrzała na Briana. - Jestem .... - wziął mnie pod rękę i wszedł ze mną no gabinetu.
- Witam państwa. Proszę usiąść. - wykonaliśmy polecenie - Jak mniemam jest pani w ciąży ?
- Tak... Tak. - odpowiedziałam.
- Czy to pańskie pierwsze dziecko ? - zapytała notując w karcie.
- Moje pierwsze, natomiast dla mojego partnera to już czwarte dziecko - odpowiedziałam po szybkiej kalkulacji.
- Rozumiem - zanotowała - A czy orientuje się pani, w którym jest miesiącu?
- Miesiączki nie miałam już 1,5 miesiąca.... Od dwóch dni jest mi strasznie nie dobrze i mam zawroty głowy - odpowiedziałam.
- Mhmm... To objawy charakterystyczne dla drugiego miesiąca... - notowała uważnie.
- To znaczy, że to drugi miesiąc ? - Brian dopytał dla upewnienia.
- Wydaję mi się że tak. - odłożyła długopis - Panią proszę przejść do pokoju obok, a z panem chcę jeszcze chwilę porozmawiać.
- Tutaj tak ? - podeszłam do drzwi.
- Tak, tak - odpowiedziała życzliwie.
Weszłam do pokoju i zamnkęłam drzwi, siedział w nim młody mężczyzna miał na oko 26 może 27 lat.
- Niech pani usiądzie - wskazał mi miejsce naprzeciwko. Usiadłam na krześle zdenerwowana - Jak się pani nazywa ?
- Nina Taylor - powiedziałam zestresowana.
- Pani Nino, proszę się nie denerwować - uśmiechnął się.
- Spróbuję - odwzajemniłam jego uśmiech.
- Data urodzenia ? - zapytał.
- 21 stycznia 1974 rok, Londyn - wyrecytowałam.
- Wyprzedziła pani moje pytanie - zaśmiał się - Imiona i nazwiska rodziców?
- Roger Meddows Taylor i Beata Wojciechowska-Taylor - odpowiedziałam.
- Mhnm - zanotował - Grupa pani krwi ?
- ARh+ - odpowiedziałam.
- Rozumiem - zapisał - Więc nazywa się pani Nina Taylor, ma pani 25 lat i jest pani w ciąży ?
- Tak, jak najbardziej - powiedziałam z uśmiechem .
- To pani pierwsze dziecko? - zapytał.
- Tak. - odpowiedziałam.
- Jak znosi pani ciąże ? - zapytał.
- Koszmarnie. Mam mdłości i zawroty głowy - powiedziałam.
- Pewnie to drugi miesiąc - stwierdził po chwili - Pobierzemy pani krew i zrobimy USG.
- Dobrze - lekarz przyniósł zacisk i strzykawkę z igłą .
- A teraz proszę zacisnąć pięść - wykonałam jego polecenie.
Lekarz pobrał krew do badań i pozwolił mi wrócić do gabinetu, w którym znajdowała się pani doktor i Brian. Kazała mi położyć się na leżance i podwinąć bluzkę. Nasmarowała mi brzuch żelem i włączyła potrzebny sprzęt.
- 7 tydzień, ma już prawie wykształcone serduszko - wskazała palcem.
- Jaki malusieńki - rozczuliłam się.
- Mdłości już niedługo ustaną - pocieszyła mnie
- Tyle dobrego - zaśmiałam się.
- Widzimy się za dwa tygodnie - wytarła mi brzuch.
Pożegnaliśmy się z panią doktor i wyszliśmy z gabinetu. Pojechaliśmy do domu Briana, oczywiście uważając na Rogera. Usiadłam na fotelu w salonie z uśmiechem.
- Ej... wiesz że się ciesze ? - zapytałam.
- Ja też się ciesze mała - wziął mnie na kolana.
- Ono jest takie malutkie... i słodzisie - rozczuliłam się.
- Będzie śliczne jak jego mamusia - odpowiedział cmokając mnie.
- I przystojny jak tatuś - uśmiechnęłam się.
Wróciłam ostrożnie do domu, zjadłam kolację z rodziną i poszłam do swojego pokoju. Mama przyszła żeby zapytać jak się czuje, więc wszystko ze szczegółami jej opowiedziałam. Mimo że tak głupio to wyszło to byłam szczęśliwa, że będę mamą.
O nie… Mam nadzieję że wszystko się ułoży, a Nina i Mike będą razem.
OdpowiedzUsuńCzekam na następną
Jacksonka xD
Ja nie mg ;__; Się porobiło xD Normalnie bym powiedziała, że cię zabiję za taki rozwój akcji, ale kto mi potem bd to kontynuował? xD Czekam ;****
OdpowiedzUsuńCieszę sie ze Wróciłas. Fajnie ze lączysz w opowiadaniu także bohaterów Queen! (uwielbiam ten zespół) czekam na nn i zapraszam do nas ;) Diana
OdpowiedzUsuńDlaczego ja tej części wczoraj nie widziałam? Jestem ślepą kretynką :<
OdpowiedzUsuńSmutno mi tak jakoś no... Ale dobrze, dzieje się! Podoba mi się!
P.S. zapraszam na "pierdołę" :) http://ireneinvincible.blogspot.com