piątek, 6 września 2013

Living with Michael Jackson II

Bardzo was przepraszam, że notka dopiero teraz. Miałam ją dodać tydzień temu w piątek, ale brak czasu mnie zaskoczył. Miałam dużo spraw do załatwienia, a na tygodniu szkoła. Mimo, że to dopiero pierwszy tydzień, ja już padam. Jednak bycie w trzeciej klasie gimnazjum nie jest takie fajne, tyle godzin dodatkowych, konkursy przedmiotowe... A z resztą, co wam będę truła. Zapraszam do czytania C:

Wspomnienie dnia 20 września, samo w sobie jest ekscytujące. Do południa razem z Asią szykowałyśmy się do koncertu. Wiedziałam, że nie będą to takie standardy jak na Wembley, więc oszczędziłyśmy sobie zabierania cennych rzeczy. W hotelu zaczynałyśmy pracę koło 24, mniej więcej o tej porze miał dotrzeć Michael. Jego apartament spełniał wszystkie wymagania, które dostałyśmy. Pracowałyśmy nad nim przez dwa tygodnie i był perfekcyjny. Siedziałyśmy razem w łazience poprawiając makijaż. 
- Po co nakładasz tyle tej tapety ? - zapytała Asia. 
- Bo chcę ładnie wyglądać. - odpowiedziałam patrząc na nią z niezrozumieniem. 
- I tak ci to spłynie. Tam będzie strasznie gorąco - powiedziała - Ale jak chcesz. Jeżeli masz ochotę być rozmazana i tak się mu pokazać to gratuluję pomysłu. 
- A o wodoodpornych kosmetykach słyszałaś ? - zapytałam głupkowato się uśmiechając.
- To coś takiego w ogóle istnieje ?! - odpowiedziała z niedowierzaniem. 
- Na zachodzie tak. Tata mi przysłał - powiedziałam nakładając podkład. 
- Ja to ci zazdroszczę. Roger to twój tata, Brian jest chrzestnym. O tym można tylko pomarzyć - odpowiedziała opierając się o futrynę. 
- Ja tam nie czuję się wyróżniona. Kiedyś, mogłam tym szpanować w liceum, chociaż i tak mi nikt nie wierzył. Zresztą przecież wiesz... - powiedziałam poprawiając fryzurę. 
- Pamiętam, jak przyniosłaś wychowawczyni usprawiedliwienie od Rogera, a ona cię wyśmiała i jeszcze je podarła - powiedziała patrząc na mnie
- Nauczyciele zaczęli mi wierzyć kiedy w końcu tata zadzwonił do szkoły - odpowiedziałam śmieją się - potem prawie mnie na rękach nosili. 
Tak zleciało nam do południa, na przyjemnej konwersacji. Potem od dwunastej okupowałyśmy bramki na Bemowie. Miałyśmy dobre miejsca w kolejce, przed nami było tylko parę osób. Od około 17 rozpoczął się wyścig po miejsca. Niestety, jak to w Polsce bywa, nie ma znaczenia jaki masz bilet - kto pierwszy ten lepszy. Trzeba było szybko wybiec z pod bramek i pobiec na sektor najbliżej sceny. Nam się to udało, gorzej mieli ci którzy wolno biegają, szybko zostali wyprzedzeni, a po 10 minutach nie było miejsca w pierwszym sektorze i trzeba było zadowolić się tymi dalej. Od 18:30 na scenie pojawił się support. Muszę przyznać, że byli naprawdę ciency. Nie wiem, może dlatego mam takie zdanie, że słucham tylko muzyki zagranicznej, a ta rodzima mi się nie podoba. Niestety, skończyli grać o 20 i na scenie zrobiło się pusto. Zaczęli puszczać jakąś muzykę z kaset, a nam wszystkim zaczęło się nudzić. Rozmawialiśmy z innymi fanami, wymieniliśmy się numerami. W końcu byliśmy jedną, wielką rodziną. W końcu po 21, na telebimach pojawiła się animacja, a chwilę później spod sceny "wynurzyła się rakieta". Koncert rozpoczął się wiązanką przebojów nowych i tych starszych. Czytałam recenzje koncertu wiec wiedziałam czego się spodziewać. Podczas You are not alone jedna osoba z obsługi koncertu podeszła do mnie i wyciągnęła mnie zza barierek. Byłam totalnie zdezorientowana. Nie wiedziałam co się dzieję. Postawił mnie na ziemi i wepchnął na scenę. Podbiegłam to Michaela i wtuliłam się w jego ramiona. To był impuls, wiedziałam, że i tak poznam go po koncercie, ale to że ktoś wepchnął mnie na tą scenę mnie zaskoczyło. 
- You are wonderful and I love you Nina - powiedział cmokając mnie w policzek.
Miałam wrażenie że tracę grunt pod nogami. Przetrawiłam to, że mnie kocha i jestem wspaniała bo zapewne mówi to każdej fance, ale to że ZNA MOJE IMIĘ ?! Za nim zdążyłam cokolwiek z siebie wydusić ochrona ściągnęła mnie ze sceny na kuluary, na których ku mojemu większemu zdziwieniu siedziała Asia. Wszystko było PRZERAŻAJĄCE, nie dziwne, ale przerażające. Dokończyłam koncert na kuluarach, a potem Michael zaprosił mnie do garderoby. Tylko mnie.
- Skoro masz być na każde moje zawołanie muszę coś o tobie wiedzieć - powiedział siadając w fotelu. 
- Więc jestem Nina, mam 23 lata i mieszkam w Warszawie, wcześniej w Surrey - odpowiedziałam uśmiechając się.
- W Surrey ? A co tam robiłaś ? - zapytał zaciekawiony.
- Mieszkałam z rodzicami i rodzeństwem. - odpowiedziałam . 
- Twoja mama z tego co się orientuje nie ma nikogo. - powiedział zdziwiony. 
- Wcześniej była z Rogerem Taylor...... - urwałam zakrywając dłonią usta. 
- Aaaa to ty jesteś to małą, uroczą Niną. - powiedział uśmiechając się - Roger się tobą chwalił parę ładnych lat temu.
- Poważnie tata się mną chwalił ? - zapytałam zdziwiona. 
- Tak, gdzieś w 1992 roku. Wtedy byłaś młodsza, teraz wyrosłaś na piękną kobietę. - odpowiedział posyłając mi uśmiech. 
- Dziękuję - powiedziałam czerwieniąc się. 
- Ależ proszę - odpowiedział - To widzimy się w moim apartamencie.
- Oczywiście panie Jackson - powiedziałam zdeterminowana.
- Mów mi Michael - odpowiedział. 
- Dobrze, Michael - powiedziałam wychodząc. Przed garderobą czekała Asia.
- I co ? - zapytała podekscytowana.
- On mnie zna ! Tata mu pokazywał moje zdjęcia ! - wykrzyczałam.
- Żartujesz ?! - zapytałam z niedowierzaniem.
- Nie, zna moje imię i wie jak wyglądałam w '92 roku. - odpowiedziałam - To są jakieś żarty. 
- Dziewczyno masz po prostu cholerne szczęście w które nie chcesz uwierzyć. - powiedziała - A teraz już chodź, bo się spóźnimy. 
Ledwo zdążyłyśmy do hotelu. Warszawa była tak zakorkowana, że szybciej dobiegłyśmy na piechotę. Przebrałyśmy się w odświętne stroje i czekałyśmy w holu. Michael dotarł koło pierwszej w nocy. Nie miał specjalnych życzeń, zaprosił mnie do siebie. Rozmawialiśmy do czwartej rano dopóki przez krótkofalówkę nie usłyszałam, że moja zmiana się kończy. Pożegnałam się z nim i wymieniliśmy się numerami telefonu. Poszłam do domu i o wszystkim opowiedziałam mamie, która tylko uśmiechnęła się i powiedziała, że ktoś kto nade mną czuwa  musi mnie bardzo kochać skoro dzieją się takie rzeczy. Zmęczona padłam na łóżko w tych samych ubraniach i śniłam o wydarzeniach dzisiejszego dnia. 









7 komentarzy:

  1. Wow ! prawie całe opowiadanie czytałem z zapartym tchem :P czekając co się wydarzy i niewierząc w to co już się wydarzyło. Naprawdę dobre aby kolejne takie były !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zależy od weny i tak dalej. Ale postram się Cię zadowolić.

      Usuń
  2. Pomysł ciekawy! Świetny pomysł z Niną na scenie. Czekamy na więcej. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział. Nina ma niesamowite szczęście, naprawdę. Ciekawa jestem jak ich znajomość się rozwinie :D
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie ciężko szukało się odpowiedniego nagrania, ale jakoś wyszło. Znajomość rozwinie się szybko, wręcz za szybko i ....... aa nie mogę powiedzieć :p

      Usuń
  4. Mi się też podoba i nie mogę doczekać się kolejnej notki. U mnie nowa.

    OdpowiedzUsuń
  5. WoW. Extra!!! Czekam na nexta.
    Jacksonka xD

    OdpowiedzUsuń