Hej, nareszcie mogę siąść i napisać notkę nad którą myślałam od dwóch tygodni, a może nawet i więcej. Jakiś miałam zastój twórczy. Przepraszam, postaram się to Wam wynagrodzić. Za pomoc przy napisaniu tej notki dziękuję Mejszonowi, (Keep Yourself Alive) gdyż to ona pomagała mi przy pisaniu dialogu z Debbie. Miłego czytania. :)
Miałam tydzień wolnego od pracy. Wizyta Michaela w hotelu przebiegła szybko i bez komplikacji, ale była męcząca w przygotowaniu. Moje szefostwo postanowiło wysłać mnie więc na urlop. Dogadałam się z Rogerem i powiedział, że mogę do niego przylecieć na tydzień. Spakowana czekałam na samolot. Zadzwonił mój telefon. Nie zwracając uwagi na numer, odebrałam.
- Halo ? - powiedziałam po odebraniu.
- Cześć Nina, poznajesz mnie ? - zapytał znajomy męski głos. Oświeciło mnie.
- Michael... - odpowiedziałam niepewnie.
- Tak. Czułem, że zgadniesz - powiedział zapewne uśmiechając się w tej chwili.
- Jak miło że dzwonisz - wypaliłam po chwili.
- Chciałem usłyszeć twój głos. Jest piękny - odpowiedział po chwili. Zarumieniłam się.
- Nieprawda. Nie jest, nie lubię go - powiedziałam kiedy już ochłonęłam.
- Nina, on jest piękny. Równie piękny jak ty - odpowiedział słodkim głosem. Zamurowało mnie, nie mogłam złapać oddechu. Komplement, jak komplement, ale od kogo ? Od samego MICHAELA JACKSONA.
- Dz......dziękuje - powiedziałam zaskoczona.
- Przepraszam, ale muszę kończyć. Obowiązki artysty mnie wzywają. Trzymaj się Nina - powiedział po chwili smutnym głosem.
- Trzymaj się Mike - odpowiedziałam kończąc rozmowę poprzez wciśnięcie czerwonej słuchawki.
Byłam w szoku. Myślałam, że zapomniał o numerze do mnie. Minął tydzień, poznał już pewnie jakąś inną fankę dużo ładniejszą ode mnie. Jednak się myliłam. Jak bardzo musiałam go urzec, że się do mnie odezwał.
- Pasażerów odlatujących do Londyn Luton, proszę o skierowanie się na odprawę do bramki numer trzy ! - usłyszałam z głośników.
Przerwało to moje rozmyślania na temat telefonu od Michaela. Wsiadłam na pokład samolotu i już trzy godziny później siedziałam w kabriolecie mojego przyszywanego ojca, Rogera Taylora razem z moim ojcem chrzestnym Brianem Mayem. To on wyczuł, że coś jest na rzeczy.
- Nina, coś się stało ? Jesteś jakaś zamyślona - stwierdził spoglądając na mnie.
- Nie, mam taki problem z jedną osobą - powiedziałam otrząsając się z transu.
- Chcesz o tym porozmawiać ? - zapytał Roger.
- Żeby jeszcze było o czym - burknęłam odwracając się w drugą stronę.
- Jak mniemam, było tak. Umówiłaś się z jakimś przystojniaczkiem, zaprosił cię do siebie, przespałaś się z nim, a on stwierdził, że jesteś cienka i kazał ci spadać. Zgadłem ? - zapytał Roger patrząc na mnie.
- Tato - warknęłam.
- No co ? - zapytał śmiejąc się razem z Brianem.
- Nie każdy traktuje dziewczyny jak ty tato - powiedziałam odwracając się w jego stronę. Roger spojrzał na mnie zmieszany - Przepraszam. Nie powinnam tego mówić...
- Nic się nie stało kochanie. Powiedz mi co jest. - odpowiedział głaskając mnie po włosach.
- Nie, już mi przeszło jest dobrze - powiedziałam uśmiechając się sztucznie.
- Nina, jak chcesz porozmawiać to powiedz. Postaram ci się pomóc - odpowiedział Brian bawiąc się moim blond kucykiem.
- Powiem, ale nic mi nie jest. - powiedziałam uśmiechając się do niego.
Resztę drogi do Surrey przegadaliśmy w miłej atmosferze. Nie chciałam rozmawiać z nimi na temat tego co czuję. Kiedy dojechaliśmy do domu, przywitała mnie moja kochana czwórka rodzeństwa. Mój "ukochany braciszek" Felix, jak każdy nastolatek musiał rzucić coś głupiego.
- Jak dobrze że przyjechałaś, trzeba posprzątać mi pokój - powiedział podając mi miotełkę do kurzu.
- Synu, czy ty się słyszysz ? - zapytałam śmiejąc się - To ty po mnie będziesz sprzątał.
- Przecież to ty sprzątasz w hotelu - odpowiedział patrząc na mnie.
- Nie kochanie, ja teraz jestem na usługi klientów. - powiedziałam zadowolona.
- Czyli dajesz im dupy ? - zapytał po chwili.
- Felix - warknął Roger - Nie na takie usługi.
- A dobrze płacą ? - zapytał Brian pokładając się ze śmiechu na podłodze razem z Felixem.
- Uwierz mi, że cię nie stać - odpowiedziałam zdejmując z siebie skórzaną kurtkę.
- Ale my tak jakby rodziną jesteśmy . Nie spuścisz nic z ceny ? - zapytał płacząc ze śmiechu.
- Dla ciebie co najwyżej to mogę ją podwyższyć - odpowiedziałam rzucając w niego poduszką.
- Dobra starczy tu tej rozmowy o usługach. Za godzinę obiad - powiedziała Debbie uśmiechając się do mnie.
Spojrzeliśmy na siebie. Felix wziął moją walizkę i wniósł mi ją do mojego pokoju. Rozpakowałam swoje ciuchy do szafy i zeszłam na dół. Nie było nikogo oprócz Debbie krzątającej się w kuchni i małej Tiger Lilly, która bawiła się w kojcu.
- Debbie chce pogadać... - powiedziałam wchodząc do kuchni.
- Coś nie tak,Nina? - zapytała poważnie.
- Cholera, chyba się zakochałam...- odpowiedziałam siadając na wysokim krześle barowym.
- No...to problem? To normalne kochanie - powiedziała uśmiechając się.
- Nie, kiedy ten ktoś ma tysiące fanek napalonych na jego widok. - odpowiedziałam przewracając oczami.
- Skarbie,pamiętaj,na kogo patrzysz - powiedziała z lekkim uśmiechem - No, powiedz.
- Zakochałam się w Jacksonie .... - odpowiedziałam spoglądając na dół
Wyszłam z domu i wsiadłam do kabrioletu mojego ojca. Pożyczył mi go, pod warunkiem że go nie uszkodzę, już raz go zarysowałam za co potem prawie się mnie wyrzekł. Ma bzika na punkcie swoich samochodów. Byłam strasznie zdenerwowana kolacją z Michaelem. Nie wiedziałam co mnie czeka. Może chciał żebym została jego asystentką, a może chciał mi się przyznać do tego co czuje... Pochłonięta myślami, nie zauważyłam, że dojechałam już na miejsce.
Zdjęcie potwierdzające pasję Rogera. |
A taką sukienkę, Debbie pożyczyła Ninie. |
Ciąg dalszy nastąpi niebawem...